środa, 28 października 2015

Rozdział XXXIII

Cześć, publikuję dziś kolejny rozdział.
Chciałam przy okazji poinformować, iż zaczęłam powoli pracować nad kolejnym opowiadaniem. Ponieważ spodobała mi się praca nad czymś takim. Tym razem chcę je zrobić w trochę inny sposób. Poeksperymentuję i sprawdzę co działa lepiej w moim przypadku. Zacznę je publikować najwcześniej po zakończeniu tego opowiadania.
Tymczasem zapraszam do rozdziału XXXIII!

***

- Wytwórnia powiedziała, że powinnaś wejść do studia – powiedział Daniel.
- Proszę… - jęknęłam wyglądając spod kołdry.
Musiałam wyglądać jak kłębek nieszczęść. Dwa dni temu Harry przywiózł mnie z powrotem do domu. Byłam mu wdzięczna, że podczas mojej krótkiej nieobecności miał czas i siłę pomyśleć o tym, że trzeba u mnie posprzątać. Mimo wszystko przeniosłam się do sypialni gościnnej. Zbyt dużo emocji kłębiło się w pokoju, w którym spałam zazwyczaj i przestałam się czuć tam dobrze.
Oczywiście Harry zaproponował mi, że mogę zatrzymać się u niego i że chciałby się mną zaopiekować, ale oczywiście nie byłabym sobą, gdybym się na to zgodziła.
Chciałam być teraz sama.
- Wiem, że nie jest Ci łatwo… - Mówiąc to dotknął kołdry w miejscu, w którym znajdowało się moje ramię.
- Nie masz pojęcia.
- Mam. Moja żona też kiedyś straciła dziecko – odpowiedział z westchnieniem. Spojrzałam na niego zaskoczona tym wyznaniem. Po raz pierwszy od kiedy go spotkałam okazał odrobinę człowieczeństwa i brak oficjalnego zadęcia.
- I co było dalej? – spytałam ciekawa.
Wahał się chwilę zanim odpowiedział.
- Każde poszło w swoją stronę.
- To sugestia, że mamy się rozejść?
Spojrzał na mnie.
- Wiem, że mnie nie lubisz, ale nie jestem aż takim chujem. Widzę co między wami jest i wbrew zaleceń firmy pozwoliłem wam się spotykać, o ile było to dyskretne. Ostatnio spędzacie razem zbyt dużo czasu i naciskają na mnie, żebym odciął Cię od niego na dobre.
- Czemu mi to mówisz?! – zapytałam poirytowana. – To jakaś gra? Przecież jeszcze ostatnio nas swatali.
- Wcale nie ostatnio. To było dwa lata temu, gdy tu przyjechałaś. Po tym jak się rozstaliście…
- Przestałam się dla nich liczyć, wiem – skończyłam za niego odwracając się do niego plecami, żeby się nie rozpłakać.
- Janice.
Jestem dla nich zabawką, która straciła swoją funkcję, ale przynajmniej można zrobić na niej jeszcze trochę kasy.
- Nie mów tak.
- To powiedz mi, że się mylę.
Otworzył usta, żeby zaprzeczyć, ale znów je zamknął.
- Chodzi o to, że chciałem Cię ostrzec przed tym, że gdy przestanie przyjeżdżać i się wokół Ciebie kręcić, to jest to rozkaz z góry, którego jak dobrze wiesz nie może zignorować. Poza tym wiem, że szukają dla niego kogoś nowego.
- Nie rozumiem Cię. – Odwróciłam się w jego stronę.
- Nie powinienem tego mówić. Mogą mnie za to zwolnić – przyznał szczerze.
- To po co to powiedziałeś?!
- Bo widzę, że go kochasz i że to może złamać Ci serce.
Spojrzałam na niego, ale łzy w moich oczach zaczęły zamazywać jego sylwetkę, więc pokręciłam głową i znów wróciłam do poprzedniej pozycji.
- Wracając do tego od czego zacząłem, potrzebujemy żebyś weszła do studia w przyszłym tygodniu.
- Raczej nie jestem w nastroju do pracy.
- Materiał mamy. Musisz go tylko wyśpiewać.
- Proszę, pozwól mi zostać samej. Potrzebuję ciszy…
- Zastanów się na tym.
- I tak nie mam wyboru – rzuciłam na odchodne, gdy wychodził z pokoju.

***

Dzień za dniem mijał, a ja nie miałam odwagi wyjść z łóżka. Przy życiu trzymała mnie tylko Lucy, która codziennie do mnie przychodziła i zmuszała mnie do zjedzenia czegoś.
- Harry powiedział, że bardzo Cię kocha i że żałuje, że nie może tu być – powiedziała, kładąc na szafce nocnej talerz z zupą.
Spojrzałam na nią zaszklonymi oczami i zgodnie z rytuałem podniosłam się, żeby wziąć miskę w ręce i zjeść trzy łyżki kremu.
- Daniel powiedział, że ma dla Ciebie jakiegoś specjalistę.
Pokręciłam głową.
- Wiem, ale może faktycznie będzie trochę lepiej. Powinnaś ruszyć dalej.
- Będzie mi lepiej, jak wszyscy dadzą mi święty spokój.
Sprawiłam jej przykrość.
Pokiwała nieznacznie głową i wstała.
Wyciągnęła z torebki papierową torbę i położyła na łóżku.
- Prosił, żebym Ci to dała.

Bałam się zajrzeć do torebki. Gdy zrobiło się ciemniej chwyciłam ją i wyciągnęłam z niej koszulkę.
Była przesiąknięta jego zapachem.
Chciałam być sama, ale moje pokręcone ciało potrzebowało teraz jego obecności, żeby chociaż trochę ukoić ból.
Nie rozumiałam tego co czuję, ale teraz, gdy nie mógł przy mnie być najbardziej go chciałam i potrzebowałam. Przytuliłam się do kawałka materiału i po raz pierwszy od kiedy wróciłam do domu udało mi się naprawdę zasnąć.

Następnego dnia udało mi się pójść do łazienki i wziąć prysznic. Czułam się trochę lepiej i wiedziałam, że była to zasługa głupiego kawałka materiału.
Po raz pierwszy od długiego czasu nałożyłam na twarz makijaż.
Wyglądałam fatalnie, ale i tak uznałam, że zrobiłam duży postęp.
Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon i wybrałam numer Daniela.
- Przyjedziesz po mnie? – spytałam, bez względnych kurtuazji.
- T…tak. – Zgodził się z lekkim zawahaniem. Nie spodziewał się, że wejdę do studia już dzisiaj.
Pod budynkiem był już dziesięć minut później.
- Jest trochę lepiej? – spytał.
- Udało mi się zebrać – poinformowałam niemalże szeptem. W jego reakcji dostrzegłam podekscytowanie, mimo tego jak bardzo starał się je ukryć.
Byłam dla niego wrzodem na tyłku i wiem, że miałby problemy, gdybym nie zrobiła tego o co prosi.
Dojechaliśmy do studia w centrum Londynu.
Gdy wysiadłam z samochodu od razu podeszło do mnie kilka osób, które prosiły o zdjęcie i autograf.
Wykrzesałam odrobinę uśmiechu i zapozowałam do zdjęć.
- Winda? – spytał Daniel, gdy weszliśmy do budynku.
Skinęłam głową.

***

Koło mnie siedziała Diana Khullina. Była kolejną bardzo ładną blondynką z dużymi ustami, która miała zadatki na modelkę, ale trzeba było ją jakoś wypromować. Miałem okazję poznać dziesiątki takich dziewczyn i dzisiaj po raz kolejny miałem udawać, że z kimś takim się spotykam.
W każdym innym przypadku starałbym się być wspierającym kolegą, który pomoże przejść przez te kilka spotkań dziewczynie. Przy okazji spróbowałbym się również dobrze zabawić.
Niestety nie tym razem. Było mi żal tej dziewczyny. Wydawała się być naprawdę niewinna i wiedziałem, że to nie ona sama siebie tutaj posadziła, jednak nie potrafiłem zmusić się do bycia miłym, uprzejmym i czarującym.
W rzeczywistości byłem wściekły. Chciałem być przy Janice. Musiałem przy niej być. To co się wydarzyło ostatnio miało ogromy wpływ na to jak się czuje. Czułem bolesną pustkę i nie życzę tego uczucia nikomu, więc skoro na mnie działało to w taki sposób, to jak musiało na nią.
Nie miałem pojęcia, że management może wymyślić coś tak głupiego. Doskonale widzieli o wszystkim. Chciałem odejść, ale nie było to takie proste. Musiałbym wtedy oddać na ich własność wszystkie założone spółki podczas trwania kontraktu, które generowały część kapitału, musiałbym zrzec się praw autorskich do wszystkich wykonywanych i skomponowanych przeze mnie do tej pory utworów i co najgorsze dla mnie – musiałbym zostawić chłopaków, a wtedy zespół rozpadłby się na dobre, ponieważ nasz kontrakt zawiera klauzulę, w której One Direction zobowiązane jest do współpracy pod szyldem Modest!.
Wolałem nie myśleć co działoby się z naszymi fanami, gdybyśmy ogłosili rozstanie.
Poza tym Janice również musiałaby pożegnać się z tą firmą. Z racji tego, że nie minęło jeszcze pięć lat, musiałaby zwrócić koszty promocji i trasy oraz zrzec się przychodów i praw autorskich do własnego materiału. Tak przynajmniej wyglądało to w naszym przypadku, więc wątpię, żeby tym razem było inaczej.
W tej chwili miałem trochę więcej swobody i mogłem wyrazić swoje zdanie. Dlatego kontrakt zmieniłem tak jak tylko się dało, żeby mniej uderzał we mnie i Janice oraz Dianę.
Podpisałem kawałek papieru, który opiewał 4 spotkania w miejscach publicznych.
I podając na pożegnanie dłoń dziewczynie opuściłem pomieszczenie.
Wyszedłem tylnym wejściem z budynku tak szybko jak potrafiłem i zwymiotowałem do najbliższego kosza na śmieci.
Wytarłem usta dłonią i ruszyłem w kierunku głównej ulicy, żeby złapać taksówkę.

***

Przyglądając się przez okno panoramie Nowego Jorku wybrałem numer Jan. Musiałem ją uprzedzić.
Ktoś odebrał połączenie, ale po drugiej stronie zastałem ciszę.
- Halo? – spytałem, ale nikt nie odpowiadał. – Janice?
Połączenie zostało zrzucone. Serce podskoczyło mi do gardła i zrobiło się niezwykle gorąco. Bałem się, że coś mogło się wydarzyć.
Trzy sekundy później zadzwonił do mnie nieznany numer.
- Nie kontaktuj się z nią. – Usłyszałem głos Daniela.
- Muszę z nią porozmawiać.
- Nie wolno wam.
- Muszę ją uprzedzić, że jestem zobowiązany spotkać się kilka razy…
- Ona o niczym się nie dowie – przerwał mi.
- Jak…
- Nie dopuszczam do niej prasy – wyjaśnił.
- A telefon?
- Ma zablokowane odpowiednie strony.
- Traktujecie ją jak dzieciaka.
- Robię to dla jej dobra.
- Pozwól mi z nią porozmawiać.
- Nie mogę na to pozwolić i doskonale wiesz, że jest to zabronione.
- Nikt się nie dowie.
- Jesteśmy teraz w studiu.
- Nagrywa?! – zmarszczyłem brwi. Nie spodziewałem się, że ustąpi.
- Tak.
- Własne piosenki?
- Nie. To co dla niej przygotowaliśmy.
- Jesteś totalnym chujem, jeśli zmusiłeś ją…
- Do niczego jej nie zmuszałem. Sama do mnie dzisiaj zadzwoniła.

Więc Janice ruszyła dalej. Beze mnie. Chciałem dla niej jak najlepiej i mogłem to zaakceptować, pod warunkiem, że będzie jej dobrze.

***

Siedziałam na ławce w Hyde Parku. Było już prawie jasno, ale nie byłam w stanie zasnąć. Dzisiejsza noc była zbyt intensywna, żeby zamknąć oczy i odpłynąć. Brakowało mi kogokolwiek. Moi rodzice nie chcieli ze mną rozmawiać po tym, co pojawiło się na mój temat w mediach. Czuli się zawiedzeni tym, że wychowali kogoś takiego jak ja. Miałam być przykładną dziewczynką, a nie puszczalską dziwką, która trafiła do szpitala, bo przedawkowała.
Jedyna osoba, która wciąż była przy mnie to Lucy, ale byłam pewna, że wkrótce i ona odpuści. Zaręczyła się, a ja nie byłam w stanie wykrzesać z siebie nawet odrobiny entuzjazmu, gdy mi to oznajmiła. Nie oceniała mnie, ale zraniłam ją tym.
Byłam blisko zjazdu, więc podniosłam się, żeby zdążyć dojść do domu przed najgorszym momentem.
Byłam zawiedziona sama sobą, ponieważ przez tak długi czas udawało mi się powstrzymać od czegokolwiek, gdy myślałam o Harrym.
Ale Harry’ego już koło mnie nie było. Nie mógł się ze mną spotykać i kontaktować i trzymał się przepisów. Nie mogłam do niego nawet zadzwonić. Z resztą nie wiem co mogłabym mu powiedzieć.
Nieświadomie nogi powiodły mnie do domu.
Otworzyłam drzwi i nawet się nie rozbierając położyłam do łóżka.

***

Dziękuję za komentarze. Liczę na opinie :)
Miłego dnia :)

1 komentarz:

  1. Boski chociaż okropny - w tym, że nie mogą się spotykać ze sobą, choć Jan tak strasznie potrzebuje Harr'ego, a Harry tak bardzo chciałby być koło Jan. To takie pokręcone, mam nadzieję, że Jan się podniesie po tym wszystkim, a u jej boku jeszcze zobaczę Harr'ego. A co do pisania to bardzo się cieszę, że planujesz napisać coś nowego bo bardzo lubię twój styl pisania i twoje pomysłu, są naprawdę ciekawe i wyjątkowe. Więc już nie mogę doczekać się, aż zobaczę coś nowego z Twojej strony, z niecierpliwością czekam! :* xx

    OdpowiedzUsuń