Cześć! Powoli zbliżamy się do końca :)
W zasadzie to nawet całkiem szybko. Właściwe opowiadanie zakończy się za trzy rozdziały, dodatkowo pojawi się kilka bonusowych rozdziałów. Planuję, żeby w sumie pojawiło się 40 kawałków.
Mam nadzieję, że rozdział wam przypadnie do gustu.
Dzisiejszy rozdział jest również dość krótki, ale kolejny będzie opublikowany w okolicach wtorku/środy.
***
Od kiedy ostatni
raz ją widziałem minął ponad miesiąc. Po tym co wydarzyło się u niej w domu,
bałem się, że nie będę potrafił spojrzeć na nią więcej w ten sam sposób.
To, co robiła i
to do jakiego stanu się doprowadziła, przerażało mnie. Bardzo naciskałem
management, żeby wysłali ją na odwyk. Mówili, że nie mogą jej gdziekolwiek
wysłać, ponieważ ludzie od razu by to odkryli. Poza tym uważali, że nie jest
uzależniona. Więc po wielu godzinach rozmów udało mi się wynegocjować terapię,
w postaci regularnych sesji z osobą, która może jej wysłuchać.
Miałem nadzieję,
że nawet to może pomóc. Mi pomogło, gdy zmagałem się z nadużywaniem alkoholu, w nieco młodszym wieku i ostatnio – czego nigdy wcześniej nie chciałem
przyznać nawet przed sobą, ale zrobiłem to właśnie dla Jan – seksu.
Wyglądała lepiej,
pełniej, szczęśliwiej. Udało jej się przybrać kilka kilogramów i miałem
nadzieję, że spotkania ze specjalistą przynoszą pozytywne skutki.
Gdy poszliśmy na
kolację po koncercie, była niezwykle czarująca, trochę kokietowała i dużo
żartowała. Jej uśmiech mnie uspokajał. Glenne powiedziała mi, że to co jest
między nami widać z daleka i nie wierzy, że nie jesteśmy razem.
Oboje musieliśmy
walczyć o nas, jednak wiedziałem, że Janice nie jest jeszcze gotowa, żeby mi
wybaczyć i próbować ze mną coś stworzyć. Robiła, mimo wszystko drobne kroki w
moim kierunku. Najprawdopodobniej było to z jej strony nieświadome, lecz
podnosiło mnie na duchu.
Gdy się obudziłem
następnego ranka po koncercie, a ona wciąż leżała przy mnie – to było jedno z
najprzyjemniejszych uczuć w ostatnim czasie.
Pozwoliła mi
utrzymać ze sobą bliskość, zjedliśmy razem śniadanie, wzięliśmy wspólny prysznic,
a potem odwiozłem ją do miejsca, w którym się zatrzymała podczas pobytu w Nowym
Jorku.
Nie dawała mi
nadziei na szybkie spotkanie ani na nic więcej, mimo to wspomnienie tych chwil za
każdym razem poprawiało mi humor.
- Ej, Harry. Co
jest?! – spytał mnie Louis.
Spojrzałem na
niego zdezorientowany.
- Wyłączyłeś się.
Znowu! – wypomniał mi Niall.
- Przepraszam,
chłopaki – powiedziałem zupełnie szczerze.
- Musimy to
nagrać, skup się chociaż na chwilę – poprosił Lou.
- Przepraszam –
odpowiedziałem z uśmiechem.
Po wizycie w
studiu z chłopakami, pojechałem do Grimmy’ego, a potem na targ na Notting Hill,
kupić trochę warzyw i owoców, na które miałem straszną ochotę.
- Halo? –
odebrałem telefon, wybierając najładniejsze pomidory.
- Harry… -
usłyszałem spanikowany głos w głośniku.
- Jan, wszystko
okej? – spytałem.
- Nie wiem. To
znaczy… Chyba nie… Tak bardzo się boję, możesz przyjechać?
- Co się dzieje?
- Przyjedź,
proszę.
- Oczywiście, za
chwilę będę.
- Tylko się
pospiesz, błagam.
Jadąc do niej
łamałem chyba wszystkie możliwe przepisy drogowe.
Wbiegłem do jej
mieszkania nawet nie pukając.
- Janice? –
krzyknąłem.
- W łazience –
odpowiedziała.
Zbiegłem na dół.
Wszedłem najpierw do jej sypialni. Na łóżku dostrzegłem krew.
Kilka plam było
również na kremowej wykładzinie.
Wszedłem do
łazienki. Miała zakrwawione ręce, a w rękach trzymała ręcznik, który z białego
zamienił się w szkarłatny.
Stała zgięta w
pół, mocno trzymając brzucha.
- Harry, myślę,
że musisz zabrać mnie do szpitala – powiedziała z trudem.
***
- Co się dzieje? - spytał.
- Nie mam
pojęcia…
- Jesteś w ciąży?
- Nie, to
niemożliwe.
- Zadzwonię po
pomoc.
- Nie! –
krzyknęłam – Harry, musisz mnie zabrać sam. Karetka nie może wyjeżdżać z mojego
domu w każdym miesiącu.
- Dobrze, to jak…
- Przynieś mi
czarne spodnie. Proszę… I jakiś długi czarny sweter – poprosiłam.
Zajęło mu to
dosłownie chwilę. Próbowałam się maksymalnie zabezpieczyć.
Harry wziął mnie
na ręce zanim zdążyłam zrobić krok w kierunku wyjścia.
- Weź z kuchni
jakiś worek, żebym nie wybrudziła Ci samochodu.
- Janice,
pieprzyć samochód – wyrzucił z siebie. Pomógł mi wsiąść i ruszył z piskiem
opon.
Całą drogę
trzymał swoją dłoń na moim udzie i delikatnie poruszał kciukiem, żeby trochę
mnie rozluźnić.
- Jesteś pewna,
że nie możesz być w ciąży? – spytał mnie ponownie. – Nie chcę nic mówić w złą
godzinę, ale to wygląda jakbyś…
- Harry… Wiem jak
to wygląda. Na Boga!
- Pomyśl, czy
ostatnio może z kimś… się nie zabezpieczałaś.
- Ostatni raz
byłam w łóżku z Tobą, Harry.
Zaskoczyłam go tym, ale próbował nie dać po sobie tego poznać.
- Okej, nie
zabezpieczaliśmy się dodatkowo. Czy z kimś jeszcze mogłaś…
- O matko… -
westchnęłam.
Wróciłam myślami
do tego, co wtedy robiliśmy. Zaczęłam wszystko analizować.
- Nie
zabezpieczyliśmy się… - powiedziałam ledwo słyszalnie, jednak otaczała nas
cisza do takiego stopnia, że nic nie byłoby w stanie mnie zagłuszyć.
- Ale bierzesz
też tabletki.
- Nie biorę.
- Od kiedy?! –
zdenerwował się podnosząc obie ręce na kierownicę i zaciskając na niej palce.
- Od wtedy, gdy
mnie… no wiesz… Od wtedy, gdy byłam ostatni raz w szpitalu.
- To czemu o tym
wtedy nie pomyślałaś?!
- A czemu ty nie
pomyślałeś?! Od kilku lat nie musiałam o tym myśleć. Szczególnie przy tobie. –
I proszę bardzo. Wróciliśmy bez trudu do punktu wyjścia. Znów się kłóciliśmy.
Nawet mimo tego, że Harry jechał przekraczając znacząco dozwoloną prędkość,
omijając w tym samym czasie inne samochody jadące zatłoczonymi ulicami Londynu,
a ze mnie lała się krew.
- Szczególnie
przy mnie?! A co to niby oznacza?!
- To, że
traktowałam cię jak stałego partnera i że w innym przypadku zawsze myślę o
zabezpieczeniu. Z resztą… - pokręciłam głową. – Myślę, że o to nie musisz się
już martwić. – Miałam ochotę się rozpłakać.
- Nawet nie waż
się tak mówić – wycedził przez zęby. – Nie zorientowałaś się, że nie dostałaś
okresu?!
- Od dłuższego
czasu go nie dostaję – uderzyłam. Przez tryb życia, który ostatnio prowadziłam,
doszłam do momentu, w którym moje ciało było w tak kiepskiej kondycji, że
przestałam miesiączkować, moja twarz była niemal szara a włosy wychodziły
garściami. Ostatnio dbałam o siebie trochę bardziej. Dzięki temu też czułam się
lepiej, ale to nie miałoby wpływu na czynności mojego organizmu. Jest wciąż za
wcześnie.
Wziął dwa
głębokie wdechy i znów położył dłoń na moim udzie.
- Opanujmy
emocje. Zaraz dojedziemy – poprosił.
Byłam w szoku. Zawsze
to on zaogniał konflikty, a ja próbowałam te pożary gasić. Ostatnio role się
odwróciły.
- Proszę, Harry…
To tak bardzo boli – jęknęłam.
- Zaraz będziemy.
Wytrzymaj jeszcze chwilę – powiedział, mocniej ściskając moje udo w celu
dodania mi otuchy.
***
- Janice? –
spytałem cicho, wchodząc do jej sali.
Siedziała na
łóżku. Nogi miała podciągnięte pod brodę i patrzyła na ścianę przed sobą. Nawet
nie zareagowała.
Rozmawiałem z
lekarzem. Był to piąty tydzień ciąży. Wszystko pasowało i zgodnie z tym co
mówiła było to najprawdopodobniej moje dziecko.
Było.
Mimo że przez
cały ten czas żyliśmy w nieświadomości i nawet nie miałem możliwości oswoić się
z myślą o byciu ojcem, to bardzo mnie to dotykało. Czułem żal, smutek i pustkę.
Najtrudniejsze dla mnie było to, że musiałem udawać silnego i opanowanego, żeby
być dla niej wsparciem. Tego potrzebowała przede wszystkim.
Siadłem obok
niej.
- Janice… -
szepnąłem, łapiąc jej dłoń. Lekko drgnęła i wyczułem, że początkowo chciała ją
zabrać, ale finalnie pozwoliła ją ująć. – Czy jest coś, co mógłbym teraz dla
Ciebie zrobić?
- Jeśli nie
możesz nas cofnąć w czasie, to nie. Jak chcesz możesz iść – powiedziała głosem
pozbawionym jakichkolwiek emocji.
- Wiesz, że Cię z
tym wszystkim nie zostawię samej.
Skinęła głową.
- Jesteś
masochistą – dodała. – Rujnuję wszystkich i wszystko. Większość ludzi już dawno
się ewakuowała.
- Nieprawda.
Janice. Ci, którym naprawdę na Tobie zależy wciąż są obok – odpowiedziałem, ale
widziałem jak puściła to bokiem.
- Powiedz mi
proszę, tylko szczerze, czy każdemu przydarza się aż tak dużo złych rzeczy i
jestem przewrażliwiona na swoim punkcie, czy tylko mi.
- Każdy ma
problemy i demony. W tej chwili uderzają w Ciebie ze zdwojoną siłą i
brutalnością, ale to może właśnie powód, żeby zaufać innym.
- Ostatnio
próbowałam zadzwonić do Lucy. Odrzucała moje połączenia i nie chciała ze mną
rozmawiać.
- Lucy stroi
fochy i jest obrażona, ale przecież wiesz, że bardzo Cię kocha. Musi tylko
trochę poudawać złą.
- To wybrała na
to kiepski moment.
- To prawda. – Podniosłem
kącik ust do góry. Lucy była jedną z najbardziej upartych i zawziętych osób na
świecie. Bardziej nawet od Jan i mnie razem wziętych.
Nagle Janice spojrzała
mi w oczy. Chwilę mi się przyglądała. Poczułem się aż trochę nieswojo.
Przeczesałem włosy palcami.
- Przepraszam,
jestem suką. – Odwróciła wzrok. Przesunęła się na wąskim łóżku szpitalnym i
poklepała miejsce obok siebie. – To co się stało nie jest dla Ciebie obojętne.
Nie musisz udawać. Nie chcę, żebyś udawał. Jesteśmy w tym razem. – Nagle
zamieniliśmy się rolami. To ona próbowała mnie pocieszyć, mimo że sama się z
tym nie pogodziła. To co było między nami, bez wątpienia można było uznać za
popieprzone.
Położyłem się
obok niej. Złączyliśmy nasze czoła.
- Wybaczysz mi to
kiedyś? – spytała mnie zupełnie szczerze.
- Co wybaczę? –
nie chciałem wierzyć, że rozpatruje to w takich kategoriach.
- To, że zabiłam
nasze dziecko – powiedziała łamiącym się głosem, a w jej oczach pojawiły się
łzy.
- Nie zabiłaś go.
To nie Twoja wina.
- Ale to ja…
Wiesz…
- Nie, Janice.
Lekarz powiedział widząc Twoje wyniki badań, że masz tak wycieńczony organizm,
że cudem można nazwać, to że w ogóle zaszłaś teraz w ciążę.
- To nic nie
zmienia. Może gdybym o tym pomyślała i wiedziała to bardziej bym na siebie uważała.
- Brałaś coś? –
nie chciałem wierzyć, że z tym nie skończyła.
- Tylko raz, ale
tak – przyznała. – Na samym początku – dodała widząc, że jestem trochę
zawiedziony. – Harry, to nie jest takie proste… - zamknąłem w odpowiedzi oczy,
na znak, że rozumiem.
- Ale przez cały
czas piłam i paliłam. – Pokręciła głową i z jej oczu wypłynęły kolejne łzy. To
sprawiło, że pękłem i już się nie kryłem, ani nie powstrzymywałem. Oboje
leżeliśmy i pozwalaliśmy oczyścić się w ten sposób ze złych emocji.
- Janice. Doktor
powiedział, że nie było szansy na to, żebyś teraz tę ciążę donosiła.
- Mówił też, że
nie było szansy, żebym w nią zaszła.
- Janice… Proszę…
- nie mogłem znieść tego, że się za to obwinia.
- To tak bardzo
boli.
- Jan, kocham cię.
Wiesz o tym, prawda?
Nieznacznie skinęła
głową.
- Marzę o tym,
żeby zostać ojcem, żeby założyć rodzinę. Zawsze tego chciałem. Ale wracając do
Twojego pytania, nie mam Ci czego wybaczać. Następnym razem będziemy na to
gotowi i będzie to nasza decyzja. – Słysząc to ode mnie lekko się odsunęła.
- Chciałbyś ze
mną… - nie wiedziała jak skończyć to zdanie.
- Oczywiście, że
tak – odpowiedziałem, nieznacznie się uśmiechając.
Jan mocno się we
mnie wtuliła.
Pragnąłem kiedyś
cieszyć się z nią wspólnym życiem. Razem, bez innych zobowiązań. Nigdy nie
chciałem niczego mocniej niż móc spędzić resztę życia przy niej. Przed nami
była jeszcze długa droga, ale byłem w stanie zwizualizować sobie nas za
dziesięć lat z gromadką dzieci. Była moim powietrzem, stała się całym moim
życiem. Bez niej nic nie było już takie samo. Niesamowite było to, że
zawładnęła mną w tak krótkim czasie. Mimo że początkowo bardzo się przed tym
broniłem. Teraz zamieniliśmy się rolami.
***
Mam nadzieję, że mogę liczyć na opinie :*
Nie będę tego ukrywał, że rozdział mnie totalnie zmiażdżył i rozkleił, nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewała, to takie okropne, że stracili dziecko, aż już miałam taką malutką i cichą nadzieję, że uda się uratować jej ciążę :/ Wreszcie wyznali sobie miłość, mam nadzieję, że wreszcie między nimi zacznie się układać i tak jak Harry wyobraża sobie będą mieli piękną gromadkę dzieci! Cieszę, że Jan zmądrzała i wreszcie coś zaczęła robić ze swoimi problemami oczywiście, że z pomocą Harr'ego i innych. Wierzę cały czas, że wreszcie im się ułoży!! Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :* xx
OdpowiedzUsuńJestem tu nowa, ale przeczytałam i postanowiłam dodać opinię. W końcu autor na nią zasługuje;)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój styl i historia, choć nie jestem fanką tego zespołu. Trochę denerwowało mnie tylko, że mieszałaś perspektywy. Chodzi mi o to, że były takie zdania, w których jednocześnie pisałaś jako ona i jako on. Żebyś wiedziała o co chodzi skopiuję:
- Harry, myślę, że musisz zabrać mnie do szpitala – powiedziała z trudem.
- Co się dzieje?
- Nie mam pojęcia…
- Jesteś w ciąży?
- Nie, to niemożliwe.
- Zadzwonię po pomoc.
- Nie! – krzyknęłam.
Na początku masz powiedziaŁA, a potem krzyknęŁAM. Zdecyduj się kto, co mówi, albo pisz w formie trzecioosobowej i będzie najbezpieczniej;)
Ale tekst bardzo mi się podobał. Ciekawie opisujesz ich uczucie. Harry wydaje się być bardzo dojrzały i odpowiedzialny. No i kocha tą kobietkę, mimo trudnego charakteru. Świetnie! ;))
Pozdrawiam! ;**
I skromnie zapraszam w moje progi: sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Bardzo dziękuję za uwagi i opinię :)
UsuńFaktycznie strasznie zamieszałam w tym rozdziale, z reguły staram się tego pilnować i poprawiać, gdy sprawdzam rozdział przed dodaniem, ponieważ zdarza mi się tak pisać, gdy piszę pod wpływem emocji "na brudno".
Wydaje mi się, że poprawiłam wszystkie zamieszane perspektywy.
Również pozdrawiam :*
i za chwilę skorzystam ze skromnego zaproszenia :)
Przepraszam, że zaśmiecam Ci reklamą pod rozdziałem, ale nie znalazłam odpowiedniej zakładki :c
OdpowiedzUsuńLekkie fanfiction z Ashtonem Irwinem w roli głównej.
Amelia Hood to nastolatka, która ma w życiu cel. Chce zostać aktorką i ma na to spore szanse. Najlepsza okazją jest przedstawienie jej grupy teatralnej przygotowane z okazji zakończenia roku szkolnego. Wszystko idzie po jej myśli aż do czasu, gdy na scenie zjawia się Ashton Irwin. Chłopak nie cieszy się dobrą opinią i istnieje ku temu wiele powodów. Czy jego występek zrujnuje jej marzenia? A może raczej wprowadzi do życia ich obojga coś nowego?
http://takeshelter-ff.blogspot.com/
_
Blog cudownej Dee, polecam. ♥