środa, 30 września 2015

Rozdział XXVII

- Harry? – spytałam go chwilę przed wyjściem z hotelu, żeby udać się na lotnisko.
- Tak? – usiadł na łóżku przyciągając mnie do siebie.
Nasz pobyt w Belfaście dobiegł końca. Wracaliśmy do Londynu. Ja bardziej na stałe, Harry raczej chwilowo, ale mieliśmy zamiar spędzać ze sobą jak najwięcej czasu i zobaczyć jak to wypali.
- Ostatnio chciałeś mi o czymś powiedzieć.
- Co? – zmarszczył brwi. – Kiedy? Kocham Cię? – strzelił.
Moje oczy w tej chwili miały rozmiar i kształt dużych okrągłych monet.
- Nie… - szepnęłam, będąc w szoku. – Raczej chodziło mi o to, że chciałeś ze mną o czymś porozmawiać, zanim powiedziałeś, że mam sobie iść, bo nie chciałam przedłużyć kontraktu.
- Ach – zreflektował się. – O tym mówisz. Nie, to nie ważne.
- Wydaję mi się, że jednak jest istotne skoro chciałeś o tym mówić.
Spojrzał mi w oczy z uśmiechem i pokręcił głową, ale widziałam, że coś przede mną ukrywa.
- Wiesz, że nie jestem głupia? – upewniłam się.
- Oczywiście, Słońce. Nie mógłbym z Tobą tyle przebywać, gdyby było inaczej.
- To Ci powiem, że jest mi jednak przykro, że mnie tak traktujesz.
- Co?
- Przecież widzę, że coś jest. Nie chcesz mi tego powiedzieć. Dlaczego? – spytałam. – Boisz się? – zgadywałam, ale po jego oczach poznałam, że trafiłam.
- Harry… Proszę. Ja też Cię kocham – powiedziałam dotykając jego policzka, żeby go przekonać. – Bez względu na wszystko. – Siadłam teraz przodem do niego i pocałowałam jego czoło.
- Nie jestem tego taki pewien.
- Proszę… Nie chcę, żebyś coś przede mną ukrywał.
Zamknął na chwilę oczy. Wiedziałam, że już wygrałam.
Westchnął.
- Po prostu… - wciąż się wahał. – Po prostu chciałem powiedzieć Ci, że... Nie... Nie mogę. Jesteśmy razem i to już nie ma znaczenia.
- Harry! - upomniałam go.
- Ale... - urwał, ale nie chciałam odpuścić, więc poddał się - Po prostu... Chodzi o to, że może lubię nie tylko dziewczyny  – powiedział niezwykle cicho, szybko i niewyraźnie. Tak, jakby chciał, żebym nie zrozumiała.
- Czyli chcesz mi powiedzieć, że jesteś biseksualny? - spytałam otwarcie.
Niepewnie skinął głową. 
Patrzył mi teraz w oczy. Próbował coś z nich wyczytać, ale miałam w nich pustkę, która nie okazywała jakiegokolwiek cienia emocji.
Opuścił wzrok zrezygnowany.
Złączyłam nasze czoła.
- Jeśli chcesz wyjść, albo to przerw…
- Zamknij się, Harry – poprosiłam.
Odsunęłam swoją twarz, żeby móc spojrzeć mu w oczy ponownie. Był obnażony i bezbronny.
- To nie zmieni mojego zdania – zapewniłam. – Po prostu muszę to ułożyć i przetrawić – poprosiłam o wyrozumiałość.
- Tak. Oczywiście – powiedział szybko oblizując wargę ze zdenerwowania.
Musnęłam delikatnie jego wargi, żeby go o tym zapewnić.
W sumie zawsze się nad tym zastanawiałam, jednak inaczej to wygląda, gdy faktycznie dotyczy to Twojego faceta i wiesz, że musisz uważać nie tylko na inne kobiety, ale również innych mężczyzn.

***

Dzisiaj byłam gościem Grimmy’ego w BBC Radio 1. Wróciłam do domu Harry’ego, ponieważ stąd właśnie wcześnie rano wyjechałam.
Weszłam do przedpokoju bezpośrednio z garażu.
W całym domu rozbrzmiewała muzyka Pink Floyd. O ile się nie mylę piosenka nazywała się The Great Gig In The Sky, jednak ciężko było mi podzielić tę płytę na kawałki.
Znalazłam Harry’ego w jadalni.
Leżał na stole w jeansach i botkach. Gdy mnie zauważył wstał, zrobił kilka firmowych scenicznych kroków i zeskoczył, idąc do mnie.
- Witaj… - powiedział cicho, całując mnie w usta na powitanie.
- Coś się dzieje? – spytałam.
- Nieee… - odpowiedział, pewnie zdziwiony moim pytaniem.
- To co robisz? – byłam ciekawa.
- Słucham muzyki i odpoczywam.
- Zawsze w taki sposób?
- Zawsze niekonwencjonalny – przyznał.
- Czemu?
- Bo mogę – stwierdził zupełnie szczerze, po czym wrócił do stołu i na nim usiadł. – Poza tym daje mi to natchnienie – dodał wyciągając ręce w moją stronę.
Wyłączył wieżę pilotem.
- Kocham Cię – powiedziałam nagle, stając między jego nogami.
- Wiem. Ja Ciebie też – odpowiedział całując mnie, po czym zabrał mi z ręki torebkę Fendi, którą dostałam od niego z okazji pierwszego miejsca mojej płyty w Wielkiej Brytanii i odłożył na najbardziej oddalone od nas krzesło do którego sięgnął.
- Masz na sobie coś czego będzie Ci szczególnie szkoda jak to zniszczę? – spytał.
- Chyba nie – przyznałam szczerze.
Uśmiechnął się. W oczach miał ogień. Wziął mnie na stole. Gdy skończył ułożył mnie na swoim ramieniu i znów włączył muzykę. Przyznam, że było to dosyć przyjemne. Po jakimś czasie odwrócił się, sięgnął po kartkę i długopis i zaczął pisać. Podparłam się na łokciu patrząc jak pracuje. Nachyliłam się nad nim i wyciągnęłam z torby telefon. Zrobiłam mu zdjęcie.
Zdziwił się i spojrzał na mnie.
- Co się stało? – spytał.
- Nic. Uroczy widok i chciałabym się nim podzielić – odpowiedziałam uśmiechając się. Odpowiedział tym samym i pocałował mnie.
- Instagramowy szał? – zażartował.
- Mogę Cię nie oznaczać.
- Dodaj.
- Nie będziesz zły?
- No co Ty?! Dlaczego miałbym być zły?
- No dobra… - odpowiedziałam i zaczęłam wstawiać zdjęcie, dodając je też od razu na Twittera.
- To niesamowite, że tak długo się znamy i jednak trzymamy dla siebie prywatność.
- Trzymamy?
- Może raz na jakiś czas coś gdzieś wspomnę, może widzą co robimy na imprezach, czy ulicy, ale gdy jesteśmy sami to jesteśmy sami.
Zaczęłam się nad tym zastanawiać i w sumie była to prawda. Nigdy nie dzieliliśmy się na zewnątrz tym co robimy. Fakt, że przez długi czas nie było czym, a ja miałam zablokowane portale społecznościowe, ale mimo wszystko… Nigdy! Nic!
- Jeśli chcesz to usunę to zdjęcie – zaproponowałam.
- Nie chcę, żebyś je usuwała. To chyba zdrowe dodawać takie rzeczy. Każdy to robi, niezależnie od tego czy jest osobą publiczną, czy nie.
- Okej.
Pocałował mnie.
- Jesteś piękna – stwierdził nagle, a ja automatycznie się zawstydziłam.
- Przestań się wstydzić tylko w to w końcu uwierz – powiedział z niedowierzaniem. – Słyszysz to ode mnie codziennie, po kilka razy dziennie. Doceń w końcu siebie.
Opuściłam wzrok, przygryzając wargę.
- Nie sprawiam, że czujesz się piękna? – spytał.
- Sprawiasz – odpowiedziałam.
- Kiedy?
- Np. W łóżku – stwierdziłam zgodnie z prawdą. Gdy się ze mną kochał sprawiał, że czuję się niezwykle, kobieco, seksownie i pięknie.
- To znaczy, że mam Cię nie wypuszczać z łóżka? – spytał, patrząc mi prosto w oczy. Czułam się onieśmielona pod naporem tego spojrzenia.

***

Była najpiękniejszą kobietą jaką znałem i całkowicie się w niej zakochałem. Nie chciałem widzieć nic poza nią. Od kiedy przyjechała do mnie do Belfastu spędzałem z nią każdą możliwą chwilę. Pierwsze rozstanie na dłużej niż kilka godzin było dla mnie trudne, ale musiałem się do tego przyzwyczaić ponieważ oboje byliśmy na trasach.
Zbliżały się święta. Czekał nas wyjazd z moimi i jej rodzicami w góry.
Jan zakończyła właśnie pracę z The 1975 i wybierała się we własną trasę zaraz po nowym roku. Jej płyta osiągnęła sukces, którego chyba nikt się nie spodziewał. Do tej pory każde z nas się dostosowywało maksymalnie do drugiej osoby i udało nam się rozdzielić najdłużej na dwa dni przez te ostatnie trzy miesiące. Uwielbiałem to jak do siebie pasujemy i jak idealnie wpasowujemy jedno w drugie. Byłem na siebie zły, że straciliśmy tak dużo czasu.
Leżała teraz obok mnie na łóżku, zmęczona po kolejnych orgazmach, których jej dostarczyłem. Kochałem to jak jej ciało się wygina pod wpływem mojego dotyku. Jak jej mięśnie się napinają i przede wszystkim... To, jak wypowiada moje imię.
Postanowiłem iść za dzisiejszym ciosem i po raz pierwszy w życiu umieściłem tak prywatne zdjęcie w sieci – mianowicie zawiniętą w pościel, śpiącą Janice.

***

Moi rodzice z miejsca bardzo polubili Harry’ego. Zastanawiałam się, czy polubią się z Anne i Robinem.
Harry zadbał o wszystko. Pojechaliśmy na lotnisko, gdzie spotkaliśmy się „całą grupą”, czyli moi rodzice, mama i ojczym Harry’ego, mój brat ze swoją dziewczyną i Gemma z chłopakiem. Do tego psy moich rodziców.
Udaliśmy się specjalnym wejściem do kolejnego samochodu, który zawiózł nas pod prywatny samolot lecący prosto do Colorado.
Harry wynajął dom w Aspen, przy samym stoku na tydzień. Miałam nadzieję, że będzie w miarę przyjemnie.
Pamiętam jak dostałam od Harry’ego bransoletkę z serii Love od Cartiera.
Byliśmy wtedy w kuchni.
Przyłapały nas nasze mamy, gdy się całowaliśmy. Widziałam, że moja mama i mama Harry’ego są tym niezwykle podekscytowane. 
Anne mówiła mi już kiedyś, że nigdy nie widziała swojego syna tak szczęśliwego. Dzisiaj powiedziała mi, że ma nadzieję, że zostaniemy rodziną.

***

Harry nie odbierał ode mnie telefonu. Bardzo się martwiłam. Wczoraj też nie rozmawialiśmy, mimo że byliśmy umówieni. Dzisiaj rano w wiadomościach zarzekał się, że specjalnie wstanie wcześniej.
Przez ostatnie dni nie czułam się zbyt dobrze. 
Nie lubiłam przebywać zbyt daleko od niego. Był teraz podobno strasznie zapracowany w Los Angeles. Nie powinnam się tym może aż tak przejmować, ale tak bardzo obiecywał, a przez ostatni tydzień napisał do mnie zaledwie trzy smsy.
Postanowiłam włączyć wifi hotelowe i zadzwonić przez FaceTime do Lucy i trochę się jej pożalić.
To co mnie zastanowiło to fakt, że nie mogłam się połączyć, mimo że wczoraj nie stanowiło to problemu.
Zadzwoniłam do Elli.
- Wyjeżdżamy za dwadzieścia pięć minut – poinformowała mnie, nie czekając na to co powiem.
- Ella? Dlaczego wifi u mnie w pokoju nie działa? – spytałam.
- Nie wiem o czym mówisz. Nie możesz się połączyć?! – zdziwiła się.
- Nie mogę. Chciałam pogadać z Lucy.
- Może jakieś problemy techniczne. Zadzwonię do obsługi hotelu. Mam nadzieję, że po koncercie będziesz mogła już wszystko załatwić.
- Dobrze – zgodziłam się.
- Jesteś już gotowa?
- Tak, jak najbardziej.
- To cudownie. Jak chcesz możemy być w klubie trochę wcześniej.

***

Właśnie zeszłam ze sceny. Byłam jeszcze w euforii. Ella była bardzo zdenerwowana. Nie rozumiałam czemu. Wydawało mi się, że koncert wyszedł bardzo dobrze.
- Sania chciałaby z Tobą przeprowadzić krótki wywiad – powiedziała mi, gdy ściągnęłam z siebie wszystkie kable, prowadząc do mnie średniego wzrostu brunetkę. Miała może około trzydziestu lat, ubierała się raczej w stylu lat dziewięćdziesiątych. Spokojnie mogłabym ją wziąć za koleżankę Lou Teasdale.
Siadłyśmy we trzy na kanapie. Dołączył do nas Jackson, który siadł między mną a Ellą i od razu założył ramiona za naszymi plecami. Był bardzo pewny siebie. Lubiłam to w nim.
- Nie znacie się długo. Jak się dogadujecie? – spytała kobieta.
- Całkiem dobrze. Jesteśmy trochę jak rodzina.
- Wasze dziewczyny nie są zazdrosne, że przebywacie z Janice? – spytała Jacksona.
Roześmiał się. W jego przypadku było to przynajmniej nieodpowiednie stwierdzenie. Poza Ellą i Patrickiem, chyba nigdy nie widziałam tak zgranej pary jak Jack i Elliott. Nikt nigdy nie mówił o tym, że są razem, ponieważ zarówno jeden jak i drugi byli bardzo przystojni i podobali się wielu dziewczynom. Poza tym nie lubili obnosić się ze swoimi uczuciami i nie dlatego, że czegokolwiek się wstydzili. Po prostu niezwykle cenili sobie prywatność.
- Nie – odpowiedział, pokazując urocze dołeczki w policzkach. - Ja i Elliott nie mamy dziewczyn. Matt ma wieloletnią ukochaną, która dobrze dogaduje się z Janice, a Brett ma córkę, która jest dla niego  jedynym oczkiem w głowie. To chyba na razie Jan nie interesuje.
- Myślę, że szczególnie teraz może mieć to znaczenie - stwierdziła.
- Stop – powiedziała podniesionym głosem Ella. Była wściekła.
- Co się dzieje? – spytałam.
- Żadnych prywatnych pytań i insynuacji. Miałyśmy rozmawiać o płycie.
- Co się dzieje? – ponowiłam pytanie. – Sania jeszcze nie zadała pytanie.
- Ale zaraz zada. Zmierza do Harry’ego. Nie ma takiej opcji. – Coś było bardzo nie tak.
- Sania, proszę… - zwróciłam się do niej. Kobieta była teraz skołowana.
- Szczególnie…
- Nie waż się – zagroziła Ella.
- Szczególnie co? – drążyłam.
- Po publikacji wczorajszych zdjęć.
Spojrzałam na Ellę.
Sania była przerażona, moja agentka, która zataiła przede mną chyba pewne ważne informacje ciskała błyskawicami, a Jackson siedział zdezorientowany.
- To koniec wywiadu – zarządziła Ella.
Gotowało się we mnie, ale czekałam aż tylko znajdę się z nią sam na sam.
- O co kurwa chodzi?! – spytałam Elli.
- O nic ważnego. 
- I tak tego nie ukryjesz. Pokaż te zdjęcia. To dlatego, prawda? Dlatego nie mogłam się połączyć z internetem w hotelu.
Nie odpowiedziała, ale znałam odpowiedź.
Znalazłam swój telefon i zaczęłam szukać zdjęć.
Nie było to trudne, a sprawiło, że moje serce rozpadło się na miliardy kawałków.
Cisnęłam telefonem z całej siły o ścianę. Roztrzaskał się w drobny mak, a chwilę później osunęłam się na ziemię nie mogąc powstrzymać płaczu.
Ella pochyliła się nade mną.
- Janice, kochana…

***

Jak myślicie co się wydarzyło?

Mam nadzieję, że się podobało, liczę na opinie :)

Dobraaanoc :*

4 komentarze:

  1. O nie o nie o nie !!!! Czemu przerwałas w takim momencie?!!! Ja juz chce nastepny PROSZE!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezus! Jak mogłaś przerwać w takim momencie, to chyba nie chodzi o to zdjęcie, które wrzucił Harry, znaczy tak zrozumiałam, że wszystko co powinna zakrywać kołdra to zakrywała, jezus jak mogłaś przerwać, akurat w tym momencie, rozdział świetny, szybko dodawaj kolejny bo już się doczekać nie mogę!! xx :*

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie???
    Aby czekam nic więcej...

    OdpowiedzUsuń
  4. informujesz na tt? jeśli tak to poproszę @hopeandfaaith. a jak nie to mozesz zrobić listę obserwatorów, dzięki xx.

    OdpowiedzUsuń