sobota, 3 października 2015

Rozdział XXVIII

- Janice, Kochana… - jęknęła Ella, próbując mnie podnieść.
Nie będąc w stanie nic zrobić, po prostu mnie przytuliła. Poczułam wokół siebie również ramiona Jacksona, który pocieszał mnie dotykając moich włosów.
Wszystkie obrazy przewijały się przed moimi oczami. 
Harry i Miranda.
Przepraszam za wyrażenie, ale dlaczego do chuja pana Harry obściskiwał się na imprezie z Mirandą Kerr.
Nie przepadała za mną. Zawsze była dla mnie chłodna i niemiła, mimo że spotkałam ją może jakieś trzy razy. Tym bardziej nie mogłam zrozumieć dlaczego chciał spędzić z nią czas – do tego w taki sposób.
Cały czas widziałam to jak trzyma ją za tyłek.
Wzdrygnęłam się.
- Chodź, Malucha. Musimy stąd iść – powiedział cicho Jackson.
Wbrew mnie, udało mu się podnieść moje ciało.
- Musimy wracać – przypomniała Ella.
- Nie chcę wracać – odpowiedziałam.
- No dobra, to chodźmy się napić – zaproponował Jackson. – Pogadamy o pierdołach, może zrobi Ci się trochę lepiej.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł – ostrzegła Ella.
- Tak, Jack. Chodźmy - odpowiedziałam trochę na przekór.
Widziałam, że Elli się to nie podoba, ale mogła nie ukrywać przede mną tego faktu przez cały dzień.
Przebrałam się w dresy, a w tym czasie Jackson razem z Elliottem wybrał bar, do którego mieliśmy się udać.

***

- Ej, ej… Maleństwo. Uważaj – strzegł mnie rozbawiony Jackson, gdy zamówiłam sobie cztery kolejne kamikadze. Nie byłam pewna ile wypiłam, ale każdy kolejny spożyty alkohol sprawiał, że bolało mniej. Czyli jednak to co mówią jest prawdą.  

Ledwo doszłam do pokoju, ale po wielu trudach udało się. Chłopcy trochę mi pomogli, bardzo dobrze się bawiliśmy.
Próbowałam znaleźć klucze do pokoju, ale nie mogłam ich wydobyć z torebki.
Położyłam ją na ziemi i kucnęłam, żeby ułatwić sobie zadanie.
- Fuck – przeklęłam, gdy się zachwiałam i skończyłam na kolanach na puszystym dywanie przed drzwiami. Dobrze, że to tylko dywan.
Gdy zguba znalazła się w moich dłoniach chwiejnie wstałam i otworzyłam drzwi. Zamknęłam za sobą drzwi, zapaliłam światło, spojrzałam na pokój i cofnęłam się o krok.
Na krawędzi łóżka siedział Harry.
- Janice… - powiedział cicho.
- Co Ty tu robisz? – spytałam bez emocji.
- Przyjechałem, żeby z Tobą porozmawiać.
- Nie chcę z Tobą rozmawiać – odpowiedziałam.
- Muszę Ci wyjaśnić kilka rzeczy.
- Nie chcę tego słuchać. Chcę, żebyś sobie poszedł – poprosiłam, mimo że wiedziałam że nie odpuści. Z jednej strony przeklinałam to, że jestem pijana i ciężko mi zebrać myśli, z drugiej strony cieszyłam się, bo trochę mnie to znieczuliło i łatwiej było mi go ignorować.
Podszedł do mnie i pomógł mi wyciągnąć z walizki koszulkę i majtki do spania. Gdybym tylko była w stanie, zamachnęłabym się i uderzyła tą walizką. Nienawidziłam, jak pokazywał, że nie jestem umiem poradzić z sobie tak prostą czynnością, gdy powinnam być na niego zła.
- Dlaczego jesteś aż tak pijana? – spytał mnie. – Ledwo trzymasz się na nogach.
Złapał moją dłoń, ale szybko ją wyswobodziłam, znów tracąc równowagę..
- Nie dotykaj mnie – powiedziałam cicho, odchodząc kawałek.
- Martwię się o Ciebie – wyjaśnił.
- Proszę Cię… Przez ostatnie dwa tygodnie miałeś na mnie wybitnie wywalone. Teraz już wiem dlaczego.
- Janice, proszę… Daj mi to wytłumaczyć.
- Znudziło Ci się. Nie ma nic do tłumaczenia. Jak zwykle. Nic nowego. Spoko.
- To wcale nie tak.
- Jest mi tylko przykro, że starczyły dwa tygodnie mojej nieobecności, żebyś o mnie zupełnie zapomniał.
- Wcale tak nie jest, daj mi…
- No tak. Masz rację – przerwałam mu. – Dwa tygodnie, żeby znaleźć sobie nową. Zapomniałeś dużo wcześniej. Chyba, że się mylę. Ile lasek przeruchałeś w tym czasie? – spytałam. Tym razem role się odwróciły. To ja go atakowałam nie dając dojść do słowa. Tyle razy udowodniliśmy sobie, że to zła metoda, ale byłam zbyt dumna, żeby przełknąć to co zrobił.Czułam się jak idiotka, bo mu zaufałam i zupełnie oddałam wszystko co miałam.
Nie odpowiedział.
- Spałeś z nią? – spytałam niedowierzając. – Naprawdę to zrobiłeś?!
- Porozmawiamy jutro jak wytrzeźwiejesz – ominął odpowiedź na moje pytanie.
- Nie wierzę… - zaśmiałam się chłodno z beznadziejności sytuacji. – Nie chcę z Tobą już w ogóle rozmawiać. Chcę, żebyś wyszedł. - Gdyby nic się nie wydarzyło, od razu by zaprzeczył. Zbyt dobrze go poznałam.
- Nie, Janice. Nie zostawię Cię samej w takim stanie.
- A co, boisz się, że jak stąd wyjdziesz to trafisz do łóżka jakiejś kolejnej idiotki? – spytałam.
- Dlaczego to mówisz?! Musimy porozmawiać.
- Nie, Harry. Nie mamy już o czym rozmawiać. Nie jestem w stanie zrozumieć tego, dlaczego się z nią obściskiwałeś. I okej, mimo tego że nie jestem głupia, wmówiłabym sobie, że to jakaś prowokacja, że ktoś specjalnie zrobił zdjęcia w taki sposób, żeby tak to wyglądało. Ale jeśli nie jesteś w stanie powiedzieć tego, że z nią nie spałeś… Myślę, że nie chcę już Cię widzieć.
- Nie działaj pochopnie. Jesteś pijana.
- Nie, Harry. Dzięki temu mam odwagę to wszystko powiedzieć. Znasz mnie i wiesz, że jutro będę tego żałować. Ale tak musi być. Zrobiłeś coś, czego nie mogę Ci wybaczyć i myślę, że Ty również nie chciałbyś ze mną być wiedząc, że to we mnie siedzi.
- Janice, kocham Cię.
- Nie. Nie kochasz mnie. Gdyby tak było nic z tego nie miałoby miejsca. Gdyby tak było, może zauważyłbyś to wszystko dużo wcześniej. Naprawdę nie mam siły. Proszę, zrób dla mnie tylko jedną rzecz. Zostaw mnie w spokoju. Nie chcę o Tobie myśleć. Bo za każdym razem potrafisz mi zadać tylko większy ból. Mam już dosyć. Zawsze jest to samo.
- Janice, daj sobie pomóc chociaż dzisiaj.
- Proszę, wyjdź. Nie mam siły już z Tobą walczyć. Nigdy więcej. - Pokręciłam głową. Byłam zagubiona.
Położyłam się na łóżku i przytuliłam kołdrę. Widziałam ból w jego oczach. Potrzebowaliśmy siebie… Ja go potrzebowałam, on? Już sama nie wiem. Ale nie mogłam mu na to pozwolić. Może nie byliśmy sobie pisani i nie powinniśmy być nigdy razem.
Odwróciłam się do niego plecami, zwinęłam się w kłębek na łóżku i czekałam aż wyjdzie.
Usłyszałam jak zamyka za sobą drzwi i pozwoliłam emocjom się uwolnić.

***

Leżałam w łóżku. Miałam zjazd po koce. Musiałam być w dobrym stanie, żeby grać koncerty, ale nie miałam na nic siły. Dzięki temu było lepiej. Mogę nawet zaryzykować stwierdzenie, że dobrze. Wiedział o tym tylko Brett, który pomagał mi się zaopatrzyć. Nie wiedziałam jak to możliwe, że nikt tego nie widzi. Może nie chcieli widzieć. Cieszyło mnie to. Nie musiałam się tłumaczyć, nikt się nie martwił. Wszystko było super – do momentu jak teraz, gdy musiałam „oczyścić” swój organizm, bo jutro leciałam na dwa tygodnie do Londynu. Najpierw British Fashion Awards, potem Brit Awards i mogłam jechać dalej w świat.
Czułam się fatalnie. Nie miałam siły żyć i podnieść się z łóżka. Najchętniej nałożyłabym sobie poduszkę na głowę i mogła przestać oddychać. Trochę mnie to kusiło, ale bałam się.

***

Przez ostatnie dni robiłem to o co mnie poprosiła. Zszedłem jej z drogi. Nie kontaktowałem się, zniknąłem. Nie chciałem jej bardziej ranić. Zrobiłem jej już zbyt dużo złego. To co bolało mnie gdzieś głęboko to fakt, że radziłem sobie całkiem nieźle. Wiem, że powinienem cierpieć bardziej.
Jedyne co mocno mi doskwierało to fakt, że chłopaki z zespołu i część ekipy są na mnie obrażeni i nie chcą za bardzo ze mną gadać. To samo dotyczyło mojej mamy. Była zła, ale była w końcu moją mamą, więc nie miała wyboru musiała wciąż mnie kochać, nawet jeśli sam trochę w siebie zwątpiłem.
Ostatnio Jeff chciał mnie zacząć swatać z jakąś kolejną dziewczyną. Powiedziałem mu, że to za wcześnie, jednak przyznaję, że była naprawdę urocza. 
Trochę się stresowałem, ponieważ w dniu dzisiejszym odbywało się British Fashion Awards i z jakiegoś powodu chcieli, żebym był prowadzącym. Okej, nie ma problemu, byłem gotów to zrobić.
Poprosiłem o pomoc Alexę Chung. Zgodziła się bez wahania, więc wiedziałem przynajmniej, że nie zaliczę wpadki.

Weszła do sali. Dokładnie ją widziałem. Wiedziałem gdzie siedzi. Przyszła w towarzystwie Elliotta i Jacksona. Była uśmiechnięta, ale widziałem, że coś jest nie tak. Dostrzegałem jakąś negatywną aurę wokół niej. Była dużo chudsza, niż gdy widziałem ją po raz ostatni. Nie mogłem uwierzyć, że minęło zaledwie kilka tygodni.
Mimo tego wyglądała niesamowicie - jak zawsze. Pięknie i seksownie. Miała na sobie krwistoczerwoną dopasowaną suknię w stylu lat 30. Takie suknie były typowe dla Zaca Posena i dla Dity Von Teese. Każdy mężczyzna, którego mijała zawieszał na niej wzrok. Bardzo mnie to denerwowało.
Widziałem jak podszedł do niej Jamie Campbell Bower.
Objął ją w talii. Przywitali się buziakiem w policzek, a później chwilę rozmawiali.
Dlaczego jej nie puszczał?! Miałem wrażenie, że jego ręka schodzi coraz niżej.
Niczemu winne wnętrze imitujące magiczny las nagle zaczęło mnie irytować. Zrobiło mi się gorąco.
Alexa mnie szturchnęła.
- Stary, wyluzuj – zaśmiała się.
Spojrzałem na nią, potem znów na nich i wróciłem do oczu Alexy.
- Ostatnio radziłeś sobie tak dobrze… Nie pozwól jej tego zepsuć.
Pokiwałem głową i próbowałem nie skupiać już swojej uwagi na feralnym dla mnie stoliku.

Została wyczytana przez Emmę Watson jako kolejna zwyciężczyni British Style Award. (przyp. aut. Standardowo taką nagrodę przekazuje zeszłoroczny zwycięzca swojemu następcy. Nie jestem wyrocznią i nie wiem kto będzie wygrywał ten tytuł w następnych latach, więc skorzystałam z ostatniej ogłoszonej na dzień dzisiejszy zwyciężczyni, nie sugerując przy tym, że wydarzenia przypadają na początek 2016 roku, ponieważ to akurat nie jest wprost określone (chyba ;) ) )
Weszła na scenę. Odebrała statuetkę, dziękując Emmie.
- Witajcie. To dla mnie dość duże zaskoczenie – zaczęła przemówienie. – Zaczynając od tego, że nie jestem de facto 
Brytyjką. – Cała sala się zaśmiała. – Dlatego też nie przygotowałam specjalnego przemówienia. Mimo że nie jestem stąd, czuję się w Londynie jak w domu. To tu zaczynałam i tu zaczęłam spełniać swoje marzenia. Zarówno dotyczące muzyki jak i mody, którą uwielbiam. Dziękuję wszystkim, którzy mieli na mnie wpływ w tym czasie i to w jaki sposób pomogli mi pokierować moim życiem. Dziękuję Elli i Patrickowi, za dwudziestoczterogodzinną opiekę, Sarze Hardig i Davidowi Jenkins za to, że mogę wyglądać nienagannie nawet gdy mam dzień złej fryzury i złej cery, Susie Malowe za to, że pomaga mi rozwijać moją wyobraźnię modową, podchodząc do mnie z dużą dozą cierpliwości i… - tu westchnęła. – Harry, chciałam podziękować też Tobie, za to, że zawsze zmuszałeś mnie, żebym chodziła z Tobą na zakupy i nie bała się eksperymentów oraz za to, że nigdy nie powiedziałeś słowa, gdy kradłam Ci koszule. – Lekko się uśmiechnęła i zorientowałem się, że ja również się uśmiecham. – Dziękuję jeszcze raz wszystkim za tę szansę i wyróżnienie. Jak widzicie, nic nie przygotowałam, zestresowałam się, więc za dużo mówię. – Wszyscy zaśmiali się po raz kolejny. Była całkowicie urocza. – Życzę miłego wieczoru – zakończyła. Wszyscy zaczęli klaskać, a ona zeszła wraz z Emmą z podium.
Po części oficjalnej podszedłem do niej.
- Pięknie wyglądasz – powiedziałem.
- Dziękuję – odpowiedziała. – Ty też.
- Dzięki. – Podniosłem kąciki ust do góry. – Jak sobie radzisz?
- Dobrze. A Ty?
- Ja chyba też. Schudłaś – strzeliłem prosto z mostu.
- Taak… - zawahała się. – Ostatnio jestem bardzo zabiegana i jem z doskoku.
- Jesteś pewna?
- Harry… - zmarszczyła brwi. – Coś insynuujesz? – trochę ją wkurzyłem.
- Nie. Tylko się upewniam.
- Wszystko dobrze.
- Skoro tak mówisz…

***

Gdy się obudziłam leżał koło mnie Jamie. Próbowałam sobie przypomnieć coś z ostatniej nocy, ale miałam czarną dziurę. Szybko zebrałam rzeczy i wyszłam z pokoju hotelowego.
Na ulicy złapałam taksówkę i wróciłam do domu.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon, ponieważ zaczął wibrować.
Harry
- Co jest? – spytałam wkurzona.
- Wszystko okej?
- Dlaczego miałoby nie być okej?!
- Martwię się o Ciebie. Gdzie jesteś?
- U siebie.
- Nie było Cię. Sprawdzałem.
- Harry, chcę, żebyś oddał mi klucze do mieszkania.
- Gdzie jesteś?
- U siebie. Właśnie weszłam.
- Jesteś sama? Przyjadę do Ciebie.
- Tak. Daj mi spokój. Wszystko dobrze. Jestem w swoim mieszkaniu. Sama. Pójdę pod prysznic i spać. Nie masz powodów do niepokoju.
- Widziałem wczoraj co robiłaś. Wyszłaś z nim…
- Harry, to już nie Twoja sprawa z kim wychodzę. Na Twoje własne życzenie. Nie rozumiem Cię wiesz? Najpierw mnie nie chcesz, potem za wszelką cenę próbujesz coś udowodnić. Czego jeszcze chcesz ode mnie?! Ach… No tak – wtrąciłam zanim zdążył odpowiedzieć. – Sam tego nie wiesz.
Rozłączyłam połączenie i Siadłam na schodach. Nie chciało mi się ani zejść na dół do łazienki lub sypialni, ani wejść na górę do pokoju dziennego.

***

Wszedłem do jej mieszkania. Miałem nadzieję, że będzie się myć lub spać, a ja będę mógł niepostrzeżenie zostawić klucze tak, jak o to prosiła i zniknąć z jej życia jak chciała i jak to funkcjonowało przez ostatnie dni.
Nie było mi to jednak dane.
Janice siedziała na półpiętrze na schodach, podpierając głowę na dłoniach. Słysząc jednak hałas, który zrobiłam podniosła wzrok wprost na mnie. Jej oczy nie wyrażały nic. Było z nią źle. Bardzo źle. Wczoraj zachowywała się normalnie, jak dla mnie zbyt normalnie. Dzisiaj jak zombie. Mimo tego, że się zbliżyłem patrzyła przed siebie w ogóle się nie poruszając. Tak jakby mnie nie było.
Podszedłem i dotknąłem jej dłoni.  Zadrżała.
- Proszę, idź sobie. Wszystko jest okej.
- Pozwól sobie pomóc.
- Nie potrzebuję pomocy – syknęła. Z obojętności przeszła w złość z zastraszającym tempie.
Mocno się opierała, ale udało mi się ją podnieść. Wyrywała się, ale trzymałem ją mocno w objęciach czekając aż się zmęczy.
Wiedziałem, że nie powinienem tego robić, ale pocałowałem jej spierzchnięte usta w nadziei na to, że się uspokoi.
Spodziewałem się wielu rzeczy i przygotowywałem na to, że będzie jeszcze bardziej wściekła, że może mnie uderzyć, albo w bardziej optymistycznej wersji tylko odepchnie.
Ona jednak odpowiedziała na mój pocałunek i dotyk. Moje ciało wypełniło przyjemne ciepło, które czułem tylko wtedy, gdy Janice była przy mnie.
Oderwałem się od niej i mocniej przytuliłem, a ona zaczęła płakać.
Nie miałem pojęcia co dzieje się w jej głowie. Chyba zbyt dużo, żebym mógł to zrozumieć. Zbyt dużo, żeby ona to pojęła. Wydawała się być zagubiona i przerażona.
Wziąłem ją na ręce jak pannę młodą i zaniosłem do łazienki. Przygotowałem jej ciepłą kąpiel i położyłem do łóżka tak jak kiedyś, gdy było jej źle.
Poczekałem aż zaśnie i wyszedłem z jej mieszkania, żeby zrobić podstawowe zakupy. Nie miała nic w lodówce. Po drodze kupiłem też jej ulubione danie obiadowe w pobliskiej restauracji.
Obiad zostawiłem na wyspie w kuchni, produkty rozpakowałem. Znalazłem małą karteczkę. Napisałem „Zrobiłem zakupy, jedzenie musisz tylko odgrzać. Uważaj na siebie, Harry x”. Krótki komunikat zostawiłam w widocznym miejscu i wróciłem do domu.
Byłem rozdarty. Potrzebowałem jej. Te kilka chwil wystarczyło, żebym poczuł się lepiej. Chyba zbyt mocno przywykłem do pustki obok mnie, żeby nie zdawać sobie jak dobrze mi przy niej było. Niezależnie od tego co się między nami działo, przy niej było mi dobrze. Czułem się bezpiecznie.  Tym razem to ona potrzebowała pomocy. Musiałem ją poskładać. Nie miałem pomysłu jak to zrobić, ponieważ nie mogłem pozwolić sobie na to, żeby wrócić do jej życia. Zasługiwała na to, żeby być szczęśliwa i być z kimś, kto to doceni i nie zniszczy tak jak ja.
- Ella? – spytałem, gdy ktoś po drugiej stronie odebrał.
- Tak?
-Musisz mi o wszystkim mówić – poprosiłem, jednak na tyle stanowczo, żeby nie mogła odmówić.
- O czym wszystkim?!
- O tym co się z nią dzieje.
- Przez większość czasu jest okej.
- Ella, nie jest okej w żadnym stopniu. Jest totalnie źle.
- Harry, może jednak lepiej jest jej, gdy Ciebie nie ma. Radzi sobie nadzwyczaj dobrze. Proszę, zostaw ją w spokoju.
- Jesteś jej agentką. Na Boga! O czyje interesy dbasz?! Jej, czy wytwórni?!
- Oczywiście, że Janice.
- To powiem Ci w takim razie jak genialnie jest. – Tym razem to ja się uniosłem. – Wypiła morze alkoholu, podejrzewam, że się naćpała, bo żaden człowiek nie przyjąłby takiej ilości wódki, tequili, whisky i drinków obojętnie, puściła się z Bowerem i przed chwilą pomogłem jej się ogarnąć, bo była w jakimś amoku i nie chciała ruszyć się ze schodów u siebie w domu. Faktycznie jest super!
- Harry…
- Nie widzisz, że schudła? W przeciągu kilku tygodni zaryzykowałbym stwierdzenie, że z pięć kilogramów. W ogóle nie jest dobrze.
- Wszystko wydawało się naprawdę okej. Zaczęła się wysypiać, nie imprezuje bardzo dużo.
- Proszę, pilnuj jej. Nie sądzę, żeby się wysypiała. I informuj mnie co się dzieje. Umrę z niepokoju.
- Zostaw ją w spokoju… Proszę…
- Jeśli wszystko będzie okej, nie będę jej niepokoił.
- Po co to wszystko robisz?
- Bo ją kocham i chcę dla niej dobrze.
- Nie kochasz jej.
- Tego nie wiesz.
- Nie mieszaj jej w głowie.

- Nie będę. Chcę dla niej jak najlepiej, więc będę trzymał się z daleka – odpowiedziałem jej. Bolało mnie to, że nie mogę być przy niej, ale nie chciałem zadawać jej jeszcze większego cierpienia. Chciałem, żeby wszystko było okej. Dopóki miałem pewność, że są wśród niej ludzie, którzy jej pilnują i chcą jej dobra, mogłem zostać w cieniu.

***

I co myślicie?
Liczę na opinie!

Miłego weekendu :*

1 komentarz:

  1. Harry Ty pojebie jak mogłeś coś takiego zrobić, jak mogłeś zrobić to tej cudownej dziewczynie, biedna Janice, musi się pozbierać i ruszyć dalej przed siebie, nie ważne czy z Harrym czy sama, chociaż wolała bym tą pierwszą opcję, więc wierzę w to, że Harry zawalczy o nią, po raz ostatni i naprawdę udowodni, że ją kocha i jest dla niego tak ważna i niczego już nie zjebie bo go zabiję, więc czekam na kolejny, oh Harry, Harry ręce opadają :/ Rozdział cholernie dołujący i przykry, ale podoba mi się, bardzooo - czy coś jest ze mną nie tak? xd xx buziaki :*

    OdpowiedzUsuń