piątek, 25 września 2015

Rozdział XXVI

Gdy rano się obudziłam, Harry leżał na boku i uważnie mi się przypatrywał.
Wziął jedną z moich dłoni i patrząc mi w oczy złożył pocałunek na kłykciach. Zawstydziłam się i spuściłam wzrok, przygryzając wargę.
Kątem oka dostrzegłam, że lekko się uśmiechnął. Delikatnie wyswobodził moją wargę, a potem schylił się, żeby mnie pocałować.
- Jak się spało? – spytał z uśmiechem, wycierając spod moich oczu rozmazaną przez sen maskarę.
- Bardzo dobrze – odpowiedziałam, przeciągając się.
- Mi tak samo. – Pokazał dołeczki w policzkach. – Nawet nie wiesz ile znaczy dla mnie to, że wczoraj przyjechałaś… - spoważniał, wracając do moich oczu.
- Harry…
- Przepraszam za wszystko co zrobiłem i pewnie jeszcze zrobię – stwierdził wzdychając i oparł swoje czoło na czubku mojej głowy.
- Co teraz? – spytałam, zbierając się na odwagę.
Zaciągnął się zapachem moich włosów i wtulił w moją szyję składając pojedyncze pocałunki.
- Nie wiem – powiedział szeptem pomiędzy pocałunkami, prosto do mojego ucha. – To zależy od Ciebie… - dodał.
- Nie – nie zgodziłam się. Zaskoczony moją stanowczością odsunął się ode mnie, żeby na mnie spojrzeć. – Masz się określić – zażądałam. – Wy tak zawsze macie. Niby wszystko wie najlepiej, ale żadnych konkretów.
- Wy? – podniósł brew rozbawiony.
- Ty i moja mama.
- Jestem jak Twoja mama? – zaśmiał się.
- Nie odwracaj kota ogonem.
- Dobrze – próbował się powstrzymać od śmiechu. – Ale to Ty zawsze unikasz stwierdzeń wprost. Więc powinnaś powiedzieć co do mnie czujesz.
- Wiesz co czuję. W końcu tu przyjechałam.
- Wiem – westchnął, muskając zewnętrzną stroną palca wskazującego mój policzek. Znów musnął swoimi wargami moje usta. – Gdy wyjechałaś, a ja zachowałem się… Sama wiesz jak, potrzebowałem dosłownie dnia, żeby zrozumieć co zrobiłem. Pewnie zreflektowałbym się szybciej, gdyby nie to, że Louis przyszedł do mnie, uderzył mnie i zrobił kazanie. Bardzo mnie to zdenerwowało. – Odgarnął moje włosy z twarzy. – Nie mogłem znieść myśli, że nie ma Cię przy mnie, że nie mogę z Tobą porozmawiać, nie mówiąc już o tym, żeby Cię dotknąć. Doprowadzało mnie to do szału. – Ważył słowa, ale zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Nie był osobą wylewną i nie spodziewałam się, że faktycznie powie mi o tym, co czuje. – Tak bardzo się bałem…
- Dlaczego tyle piłeś? – spytałam nieśmiało, nie rozumiejąc mimo wszystko jego motywacji.
Pokręcił głową zaciskając oczy.
- Bo wtedy nie bolało tak bardzo. Chyba dzięki temu co wtedy czułem, uświadomiłem sobie, że znaczysz dla mnie więcej niż sam chciałem przed sobą przyznać. – Złożył na moich ustach kolejny pocałunek. – Nie zostawiaj mnie więcej – poprosił.
Dotknęłam jego policzka.
I need the sun to break (Niech słońce wyjrzy zza chmur), You’ve woken up my heart (Obudziłaś moje serce), I’m shaking (drżę), my luck could change (ponieważ moje szczęście może się odwrócić). – Zanucił. Odkrywając moje nagie ciało. – Been in the dark for weeks (przez tygodnie żyłem w ciemności), And I’ve realised you’re all I needed (żeby uświadomić sobie , że jesteś wszystkim czego potrzebuję), I hope I’m not too late (Mam nadzieję, że nie jestem za późno). I hope I’m not too late (Mam nadzieję, że nie jestem za późno).
Naciskał moje ciało wywołując ponownie gęsią skórkę, dokładnie śledząc swoje ruchy.
Gdy skończył spojrzał na mnie.
- Jesteś piękna… - szepnął.
Zarzuciłam mu ręce na szyję i przyciągnęłam. Całował mnie podciągając moją nogę do góry. Oplotłam go w pasie.
Oderwał się ode mnie.
- Uwielbiam, gdy tak robisz – stwierdził z uśmiechem.
Przygryzł delikatnie skórę na mojej szyi. Czułam jego rosnącą erekcję na swoim podbrzuszu. Odwrócił nas z łatwością tak, że teraz to ja nad nim górowałam.
- Janice? – spytał w pewnym momencie, gdy tym razem ja całowałam jego szyję i obojczyki.
- Tak? – odsunęłam się.
- Przepraszam, że niszczę nastrój…
- Ale... – zaśmiałam się, prostując do pozycji siedzącej.
- Zabezpieczasz się, prawda? – spytał.
- Na to chyba trochę za późno, co? – założyłam dłoń na boku. Szelmowsko się uśmiechnął.
- Nie miałbym nic przeciwko, warto jednak się upewnić czego mogę się spodziewać – wyjaśnił zupełnie szczerze, zbijając mnie całkiem z tropu.
- Ale… ja… Myślisz, że…
- Myślę, że byłabyś niesamowitą mamą.
Tego nie spodziewałabym się po nim NIGDY.
- Zabezpieczam się – odpowiedziałam nieco skołowana.
- Tak właśnie mi się wydawało. W sensie, że codziennie bierzesz jakieś tabletki. Mimo wszystko uważam, że moglibyśmy stworzyć prawdziwą rodzinę.
- Harry…
- Wiem, to za dużo. Mówię tylko co myślę, przepraszam – stwierdził, splatając nasze dłonie.
- Nie przepraszaj za bycie sobą – poprosiłam go, wracając do jego ust. Przeniósł ręce na moje biodra i kontynuowaliśmy to, co zaczęliśmy wcześniej.

***

Usłyszałam nieśmiałe pukanie do drzwi. Chwilę później drzwi się otworzyły i wyjrzała zza nich najpierw burza włosów, a potem błękitne oczy Louisa.
- Mogę? – szepnął.
Skinęłam głową i odłożyłam swój telefon.
- Nie zeszliście na śniadanie.
- Zamówiliśmy do pokoju – wyjaśniłam.
- Żyjecie? – spytał mnie.
- Tak – odpowiedziałam półgłosem, żeby nie obudzić Harry’ego. Bawiłam się jego włosami. Jego ciało ściśle mnie obejmowało.
- Dobrze, że w końcu śpi… - stwierdził.
- Mówiłeś, że spał ostatnio w busie.
- Raczej wegetował. Włączał muzykę i leżał. Czy wy… - wskazał nas palcem.
- Tak – przyznałam, drapiąc się po głowie.
- Głupie pytanie. Wszystko sobie wyjaśniliście?
- Sama nie wiem.
- On Cię potrzebuje. Pamiętaj o tym.
Skinęłam głową.
Wstał i wyszedł.
***

- Harry, musimy wstawać – powiedziałam cicho do jego ucha.
Jęknął mocniej mnie ściskając.
- Musimy się zebrać, bo za godzinę powinniśmy wyjeżdżać do hali.
Otworzył oczy z westchnieniem.
- Weźmiemy razem prysznic? – spytał.
- Nie masz dosyć? – zaśmiałam się.
Pokręcił głową, z miną zbitego psa.
- Dobrze… - zgodziłam się przewracając oczami.
Wzięliśmy razem prysznic.
Chłonęłam jego dotyk i bliskość. Nigdy jednak nie spodziewałabym się, że otrzymam to wszystko z jego strony aż w takiej ilości. Gdy oddychałam, poruszałam się, mówiłam – wszędzie był on. Tylko on. Pochłonął mnie do reszty.
Jego obecność wydawała się być niezwykle intensywna, ale nie przeszkadzało mi to za bardzo. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem, jednak bałam się opuścić teraz ten pokój i to wszystko, co między nami się wydarzyło.
- Nie mam się w co ubrać – zauważyłam błyskotliwie, gdy wyszliśmy owinięci z łazienki w ręczniki.
- Zaraz Ci coś znajdę – zaproponował Harry, sięgając do swojej walizki.
Chwilę później wyciągał z walizki koszulę i rurki.
Rozłożyłam spodnie trzymając je na wysokości ramion, a mimo tego ciągnęły się po ziemi.
Podniosłam brwi, wywołując śmiech Harry’ego.
Wciągnęłam jego bokserki i zapięłam wczorajszy biustonosz. Następnie naciągnęłam spodnie. Nie było to łatwe, ale wygrałam. Jeansy mocno pomarszczyły się na łydkach i szczerze tego nienawidziłam, ale chyba nie miałam wyboru. Nałożyłam koszulę. Spojrzałam na przyglądającego mi się Harry’ego. Podniósł do góry jeden kącik ust i patrząc mi w oczy podszedł, by zapiąć guziki. Muskał palcami delikatnie moją skórę. Dotknął jeszcze opuszkiem śladu na obojczyku, który zostawił wczoraj na moim ciele. Gdy skończył, przyciągnął mnie do siebie.
- Jesteś wyjątkowa – szepnął, żeby móc mnie pocałować. – Dziękuję za to, że tu jesteś.
Skinęłam niepewna jak się zachować głową.
- Gotowa stawić czoła środowisku zewnętrznemu? – spytał.
- Nie… - jęknęłam, oplatając rękami jego szyję i mocno go do siebie dociskając.
-Dusisz mnie – zaśmiał się.
Puściłam go, ale przy okazji przewróciłam oczami.
- Pamiętaj, że to Ty mnie wyciągnęłaś z łóżka – przypomniał.
- Po prostu to ja jestem tą odpowiedzialną osobą.
- Polemizowałbym.
Harry nacisnął na klamkę. Na chwilę wstrzymałam oddech.
Przepuścił mnie w drzwiach, a gdy znaleźliśmy się na zewnątrz chwycił moją dłoń.
- To Ty opuściłaś swoje przyjęcie.
- Nie żałuję, że to zrobiłam – przyznałam cicho.
Widziałam jak się uśmiecha. Był to nieśmiały uśmiech, ale wiem, że te słowa były dla niego ważne i co najważniejsze, było to z jego strony całkowicie szczere.

Weszliśmy do Rest Roomu.
- O, Jan! Co Ty tu robisz?! – usłyszałam głos Caroline, stylistki chłopaków.
- Witaj, Caroline – powiedziałam tuląc ją do siebie. – Tak wyszło… - zawstydziłam się.
- Działamy spontanicznie! – odezwał się Harry, który wciąż trzymał dłoń na moich plecach.
- Cieszę się, Harry, że czujesz się lepiej – stwierdziła. – Chodź, Kochana… Widzę, że spontaniczność nie pozwoliła zadbać Ci o strój – zwróciła się do mnie.
Zanim Harry mnie puścił, zostawił jeszcze na moich ustach pocałunek.

Wróciłam już przebrana i pomalowana. Pożyczyłam od Lottie jeansy. Chciałam zostawić mimo wszystko koszulę Harry’ego. Musiałam też zostać przy szpilkach, ponieważ nikt nie miał tak małej stopy jak ja. Przy okazji Lou, Caroline, Lottie i Sophia dokładnie mnie przemaglowały.
Wróciłam do chłopaków. Harry przyciągnął mnie od razu do siebie.
Niall i Liam popatrzyli po sobie, a potem spojrzeli na Louisa, który zaserwował im niezbyt dyskretne spojrzenie. Zawstydziłam się i schowałam twarz w szyi Harry’ego.
- Skąd masz lody?! – usłyszałam piskliwy męski głos.
Zerwałam się.
John, jeden z dźwiękowców szedł z porcją prawdziwych sorbetów.
- Sarah zrobiła – wyjaśnił, wzruszając ramionami.
Spojrzałam na Louisa.
- Ostatni u Sarah’y śmierdzi! – krzyknął chłopak i zaczął biec w kierunku kateringu. Do przebycia był dość spory kawałek.
Zeskoczyłam z kolan Harry’ego i ściągając w biegu szpilki ruszyłam w kierunku wyjścia z pokoju.
- Louis zostawił deskę – szepnął teatralnie Liam, wskazując środek transportu w rogu pokoju. Pocałowałam go w policzek, wzięłam deskorolkę i pojechałam, wyprzedzając Lou w połowie dystansu.
Lou krzyknął coś o tym, że to nie sprawiedliwe i rzucił się na mnie, przewracając mnie na ziemię.
Pisnęłam, a potem jęknęłam z bólu czując zderzenie z ziemią.

***

- Nie wiem czy to dobrze, ale Twoja dziewczyna jest kopią Tommo – stwierdził Niall, a ja wzruszyłem rozbawiony ramionami. Gdy zaczęli się dogadywać, bałem się, że może coś między nimi się zrodzi, ale z czasem zauważyłem, że nie ma takiej możliwości. Są jak rozdzielone rodzeństwo. Z resztą z Lottie też super się dogadywała, co mogłoby potwierdzać moją teorię.
- Jesteście naprawdę razem? – spytał mnie Liam.
- Chyba tak… - odpowiedziałem niepewnie, drapiąc się po policzku.
- Och! W końcu! – rozluźnił się Niall.
- O czym mówisz? – zdziwiłem się.
- Wszyscy zastanawiali się kiedy w końcu ruszysz mózgiem, a nie dupą i zaczniecie ze sobą być.
- No przestań…
- To prawda – poparł go Liam. – Najwyższa pora. Idealnie do siebie pasujecie.
Do pokoju wszedł Louis, trzymając na barana Janice.
Lou podtrzymywał ją jedną ręką, drugą trzymał deskę. Jan trzymała dwie porcje lodów.
- Coś się stało? – zmarszczyłem brwi. Nie podobało mi się to, że dotyka prawie jej tyłka. Było to dla mnie coś zupełnie nowego.
Lou postawił ją na ziemi.
Siadła mi znów na kolanach.
- Przewróciła się – wyjaśnił Lou.
- To on mnie przewrócił! – zaprotestowała.
Nakierowałem swoją dłonią trzymane przez nią lody do mojej buzi. Były pyszne. Poruszyła ręką i wybrudziła mój nos.
- Janice! – upomniałem ją.
Uroczo się uśmiechnęła i nieśmiało scałowała sorbet z mojej twarzy.
Korzystając z okazji pogłębiłem pocałunek.
- Fuuu… - jęknął Louis, na co pokazała mu środkowy palec.

***

I’m sorry, if I say I need you (Przepraszam, gdy mówię, że Cię potrzebuję), but I don’t care, I’m not scared of love (ale mam to gdzieś, nie boję się miłości), ‘cause when I’m not with you I’m weaker (ponieważ gdy nie jestem z Tobą czuję się słabszy), Is that so wrong (Czy to jest tak złe)? Is it so wrong (Czy to tak złe)? – śpiewałem do niej. Złapałem ją wzrokiem i utrzymywałem kontakt. Podszedłem do miejsca, w którym stałem i klęknąłem. – So baby hold on to my heart (Więc Kochanie, trzymaj moje serce), need you to keep me from falling apart (potrzebuję Cię, żebym się nie rozsypał), I’ll always hold on (Zawsze będę się trzymać), ‘cause you make me strong (ponieważ sprawiasz, że jestem silniejszy) – skończyłem. Była dla mnie najlepszą rzeczą jaka mogła mi się w ostatnim czasie przydarzyć. Tak bardzo się tego wszystkiego bałem i trzymałem na dystans, ale zrozumiałem jak bardzo jej potrzebuję, gdy odeszła.
Dzisiaj rano, gdy się obudziła była bardzo nieufna w stosunku do mnie. Gdy wychodziliśmy z pokoju, jej strach o to co będzie dalej, sprawił mi ból. Czułem jej niepewność względem tego co jest między nami i nie winiłem jej za to. Louis miał rację, zafundowałem jej przez ostatni rok rollercoaster i musiałem udowodnić jej moje uczucia.

Była moim powietrzem, tym co sprawiało, że trzymam się kupy i dzięki czemu jestem silniejszy.

2 komentarze:

  1. Jezus wreszcie razem, niewyżyci są hahah, ale strasznie słodcy, cieszę się, że wreszcie Harry i Janice są razem naprawdę, tak długo na to czekałam, ale wreszcie się doczekałam, jestem ciekawa co będzie dalej xx

    OdpowiedzUsuń