Jest 7 rano, a ja siedzę przy komputerze, ale obiecałam jeden rozdział przed wyjazdem i nie mogę spać, bo za 3 godziny jadę na lotnisko, także zapraszam do czytania...
Dzisiaj rozdział krótki, ale o ile pozwoli mi na to telefon, to umieszczę kolejny w weekend, więc dosłownie dwa, trzy dni.
Z resztą bardzo szybko zbliżamy się również do końca opowiadania ;)
I oczywiście:
Rozdział zawiera treści, które mogą być nieodpowiednie dla niektórych osób.
***
Była bardzo
nieśmiała i niepewna, gdy weszła do mojego domu. Kiedyś bywała tu dość częstym gościem.
W szafie wciąż wisiały jej ubrania. Nawet nie wiem kiedy minął ten czas.
- Nie chciałem,
żebyś czuła się nieswojo, – zacząłem – więc zamówiłem nam Chińszczyznę. Zjemy
na ogrodzie, pogadamy i pogapimy się w gwiazdy.
Przytaknęła,
uroczo się uśmiechając.
Poprowadziłem ją
na taras. Siedliśmy w jej ulubionym miejscu. Z głośników wydobywały się dźwięki
muzyki Mikhaela Paskaleva.
- Co teraz
robisz? – spytała, wygrzebując trochę nerkowców z makaronu ryżowego.
- Głównie
nagrywam, trochę gram i jeżdżę z chłopakami. – Wzruszyłem ramionami. – Jak trasa?
Spojrzała na mnie
spode łba.
- Fatalnie.
Dobrze, że już prawie koniec. Mam teraz tydzień, wykonuję z chłopakami
specjalny projekt i kilka koncertów.
- Ile ich zostało?
- Los Angeles,
Huston, Miami i Nowy Jork.
- No to na
finiszu. A potem?
Wzruszyła ramionami
powtarzając moją czynność.
- To znaczy?
- Nie mam
pojęcia. Daniel nic mi jeszcze nie powiedział. Kiedyś coś wspomniał o
nagrywaniu płyty, ale nawet nie mam materiału.
- Serio?! –
uniosłem jedną brew.
- No dobra. Mam,
ale nie taki jakiego oczekują.
- Chrzań to czego
chcą.
Zaśmiała się.
- Miałeś wtedy
rację, wiesz?
- Co? Kiedy? –
Pogubiłem się.
- Gdy pierwszy
raz się spotkaliśmy. Mówiłeś, że nie będę miała na nic wpływu.
- Musisz się z
tego uwolnić.
- Nie jest tak
źle, Harry. Naprawdę… - zapewniła mnie, znów się uśmiechając.
- Możemy coś z
tym zrobić… Pomogę… - obiecałem.
Pokręciła głową.
- Jeszcze tylko
rok. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz… - odpowiedziała. Moja Janice poddała
się i podporządkowała „górze”.
- Pamiętaj, że
niezależnie od tego co się dzieje, to jestem przy Tobie…
Pokiwała głową,
lekko przygryzając wargę.
Gdy nasza rozmowa
nieco się rozkręciła, zobaczyłem znów tę osobę, którą spotkałem prawie dwa lata
temu. Śmiała się ze mną i żartowała. Czułem, jakby jej miejsce było właśnie
tutaj. Mijały godziny, a ona wciąż tu siedziała i chciała ze mną rozmawiać.
W pewnym momencie
złapałem ją w talii i wstałem, przerzucając ją sobie przez ramię.
- Harry! –
pisnęła. – Co robisz?!
- Cofam się w
czasie – odpowiedziałem rozbawiony i wskoczyłem z nią do wody.
Krzyknęła i
kurczowo się mnie złapała.
- Jesteś idiotą –
podniosła głos, uderzając pięścią w moją klatkę piersiową.
Wciąż się śmiejąc
ruszyłem w kierunku płytszej części, żeby mogła dosięgnąć dna.
Złapałem jej
dłonie i rozplotłem jej ramiona na moim karku. Puściła również nogi i stanęła o
własnych siłach.
- Nie mam w co
się przebrać.
- Myślę, że
znajdziesz nawet coś swojego – przypomniałem.
- No tak… -
zamyśliła się.
Wyszedłem z
basenu. Podałem jej rękę, którą chwyciła i pomogłem jej wyjść.
Trzęsła się jak
galareta.
Objąłem ją i
zaprowadziłem do jej dawnego pokoju.
- Weźmy prysznic
i spotkamy się na dole za jakieś dwadzieścia minut? – zaproponowałem.
Zgodziła się
skinieniem i zniknęła za drzwiami.
Gdy przyszła, ja
siedziałem na tarasie z gitarą. Miała na sobie swój stary croptop, ponczo i
podarte jeansy. Ubrania nie pasowały na nią tak jak kiedyś. Teraz były za duże. Zmartwiło mnie to.
- Wszystko okej?
– spytałem.
Potwierdziła.
Jej twarz była
bardzo zmęczona, a policzki zapadnięte. Nie było tego widać, gdy była
pomalowana. Chciałem teraz bardzo wziąć ją w ramiona, zabrać do łóżka i po prostu móc przy niej leżeć.
***
Napisaliśmy razem
piosenkę.
Wszystko co razem
robiliśmy przychodziło nam łatwo.
Wszystko, poza
byciem razem.
W tym byliśmy
fatalni.
Przez cały
wieczór był bardzo ostrożny i ani razu nie przekroczył granicy. Bałam się, że
mimo wszystko będzie próbował zrobić coś, żeby mnie odzyskać i zastanawiałam
się, czy brak inicjatywy z jego strony bardziej mnie cieszył, czy martwił.
- Zostaniesz na
noc? – spytał, gdy zaczęłam się zbierać.
- Nie, Harry.
Wolę wrócić.
- Okej – zgodził
się.
Nie poznawałam
go. Nigdy wcześniej nie odpuszczał z taką łatwością.
Pożegnaliśmy się
buziakiem w policzek i wróciłam do domu Jesse’ego.
Gdy weszłam do
środka rozbolał mnie brzuch. Wiedziałam, że nie tu powinnam być.
Weszłam do
sypialni chłopaka.
Leżał, czytając jakąś
książkę.
- Co tam, Kotek?
– spytał. – Jak romantyczna kolacja? – zaśmiał się.
- Spędziliśmy
miło czas – wykręciłam się.
- Ach, okej.
Rozumiem. Z tym gościem naprawdę jest coś nie tak. Ja bym Ci nie pozwolił
wyjść.
Przyciągnął mnie
do siebie tak, że wylądowałam obok niego w pościeli.
- Mam MDMA. Próbowałaś
kiedyś? – spytał odgarniając moje włosy z szyi, po czym lekko przygryzł płatek
mojego ucha.
Pokręciłam głową.
- Chcesz? Seks
jest wtedy nie do opisania.
- To znaczy?
- Nie do opisania
– powtórzył, śmiejąc się.
- Okej –
zgodziłam się.
Przygryzł
wrażliwą skórę na mojej szyi, a potem podniósł się, żeby wziąć małą fiolkę z
której wysypał dwie tabletki.
- Potrzebujemy
około pół godziny, żeby zaczęła działać – poinformował kładąc mi małą różową
pigułkę z uśmiechniętą buźką na języku. Połknęliśmy ją w tym samym czasie.
Zaproponował mi
papierosa z paczki, po którą sięgnął razem z zapalniczką i popielniczką. Odpaliliśmy
go.
- Bardzo cieszę
się, że tu jesteś – powiedział, zaciągając się.
Uśmiechnęłam się
w odpowiedzi. Spojrzałam mu w oczy.
Rozchylił usta i
dotknął mojego policzka.
Przyjęłam dotyk
jego ciepłej dłoni przechylając głowę w bok.
Gdy wrzuciliśmy niedopałki
do popielniczki, nachylił się nade mną, żeby ją odłożyć.
Zrobił to i
pocałował prosto w usta. Wiedziałam, że tabletka jeszcze nie zaczęła działać,
ale z przyjemnością poddałam się jego dotykowi.
Z każdą sekundą
temperatura między nami wzrastała, a ja traciłam kontakt ze wszystkim co nie
było związane z Jesse’em.
Moje ciało drżało,
gdy on nieznośnie powoli eksplorował je językiem.
Pragnęłam czuć go
w taki sposób w nieskończoność.
Gdy znalazł się
między moimi nogami, pieścił mnie językiem. Trzymał moje biodra, żebym nie
mogła mu uciec. Doprowadził mnie w ten sposób do dwóch niezwykle intensywnych
orgazmów, przez które po moich policzkach ciekły łzy, a moje ciało nie mogło
zdecydować się, czy ma dosyć, czy chce doświadczyć kolejnych minut tortur.
Błagałam go o to,
żeby znalazł się w końcu we mnie, a gdy to zrobił moje napięcie opadło.
Wypełniła je za to niekontrolowana przyjemność.
Jesse był
wszędzie. W tej chwili nie liczyło się dla mnie nic poza nim. Pragnęłam, żeby
dawał mi więcej i sama chciałam mu oddać wszystko co w tej chwili miałam.
W pewnym momencie
wstał i przeniósł mnie na krawędź łóżka, głową w dół.
Poruszał się w
moich ustach, przyduszając mnie. W tej chwili byłam jednak skupiona na
wydawanych przez niego odgłosach, które wystarczyły, żeby przesuwać mnie w
kierunku kolejnej krawędzi. W tym samym czasie jego dłonie zaczęły przesuwać
się po moim ciele. Gdy skończył i oparł czoło na mojej klatce piersiowej
doszłam po raz kolejny, czując, że powoli tabletki przestają działać.
Podniósł mnie i
położył wzdłuż łóżka – zaraz obok siebie.
- To było
niesamowicie gorące, Skarbie – stwierdził nieco rozbawiony.
Spojrzałam na
niego rozkojarzona. Nie mogłam się skupić.
- To jak doszłaś
po raz ostatni. Matko! Nigdy bym się tego po nikim nie spodziewał.
Pokiwałam lekko
głową. Ogarnęło mnie nagłe zmęczenie. Nie miałam siły się podnieść, więc wtuliłam się
mocniej w jego klatkę piersiową.
- Ej, Słońce,
jeszcze nie zasypiaj… - usłyszałam jego szept przy moim uchu. Lekko otworzyłam
oczy, ale zaczęły mnie strasznie piec, więc ponownie je zamknęłam.
- Kochanie,
musisz wypić teraz dużo wody… - poinformował.
- Nie chce mi się
pić.
- Uwierz, to dla
Twojego dobra.
Poczułam jak nas
unosi. W moich rękach znalazła się butelka z wodą. Podniosłam ją do ust z jego
pomocą i zaczęłam pić. Gdy ją skończyłam, pozwolił mi się położyć. Słyszałam
tylko jak odkręca koleją butelkę i opróżnia jej zawartość. Chwilę później jego
ręce mocno mnie przyciągnęły do siebie.
***
Dzisiaj
odwiedziłam dom w Beverly Hills, nad wynajęciem którego się od jakiegoś czasu zastanawiałam.
Był ogromy. Może rozmiar nie miał porównania do domu Harry’ego, ale dla mnie
samej początkowo był nieco przytłaczający.
Utrzymany w
hiszpańskim stylu, nie był idealnie wymuskany, dzięki czemu nie wyglądał jak
hotel czy muzeum, ale jak przytulne lokum.
Basen, mała
siłownia, kilka sypialni – w tym jedna z wyjściem na ogród. Żyć, nie umierać.
Zupełnie nie
rozumiałam jednej z łazienek. Ściana i drzwi do toalety były zupełnie
przeszklone na zewnątrz i łączyły się z prysznicem, który był umieszczony już bezpośrednio na zewnątrz.
Ale to co urzekło
mnie najbardziej to kobieta, która przyszła posprzątać akurat, gdy oglądałam
dom po raz drugi.
Była latynoską w
podeszłym wieku, bardzo miłą i uroczą. Na powitanie mocno mnie uściskała.
Ściskając przy tym od wewnątrz moje serce. Poczułam się jakby należała do mojej rodziny.
Chwilę później
podpisywałam umowę o wynajem w obecności agenta nieruchomości i Daniela.
***
Dziękuję za poświęcony czas i liczę na opinie :)
Dziękuję również za ostatni komentarz :*
Życzę miłego dnia wam i nieskromnie sobie udanego pobytu w Dublinie.
Do kolejnego rozdziału :)
Rozdział hmm... Jak zawsze cudowny naprawdę (chyba nadużywam tego słowa - ale jak to prawda to co można zrobić haha), jednak martwię się o Janice i o to czy ten Daniel i Jesse nie zrobią jej jakieś krzywdy, bo widać, że jeden jak i drugi faszeruje ją jakimś świnstwem, ahh. Mam nadzieje, że Harry wkroczy w odpowiednim momencie i coś z tym zrobi. Chciałam jeszcze powiedzieć, że piosenka idelanie pasuje do tego FF, tekst jak i melodia, wszystko świetnie się ze sobą komponuje i do każdego rozdziału pasuje (nwm dlaczego dopiero teraz ją odsłuchałam (????)) no nic, chciałam Ci życzyć jeszcze raz, udanego pobytu w Dublinie, spokojnego lotu, ogólnie podróży, baw się dobrze i wracaj szybko - cała i bezpieczna haha do następnego xx :*
OdpowiedzUsuń