wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział XXII

Dziękuję za 5000 tysięcy wyświetleń bloga! ;) To dużo dla mnie znaczy.
Oczywiście dziękuję również za komentarze.

***

Weszłam niepewnie do hali. Panowało dość duże zamieszanie.
- Idziesz z nami? – spytała mnie Lou.
- Jeśli mogę… - powiedziałam nieśmiało. Dziewczyny były cudowne. Traktowały mnie tak jakbyśmy znały się od zawsze.
- No jasne! – Lottie wzięła mnie pod ramię.
- Szczerze Ci powiem, że już nie sądziłam, że Harry znajdzie taką dziewczynę jak Ty – powiedziała Lou malując się.
- Taką? – poprosiłam o doprecyzowanie.
- Normalną – wyjaśniła – bez obrazy – dodała szybko. – W dobrym sensie.
- Dzięki. – Uśmiechnęłam się zawstydzona.
- Gratuluję, że tak dobrze sobie z nim radzisz, bo nie jest łatwą osobą.
Zrobiłam się czerwona na twarzy, mimo że nie miałam do tego predyspozycji.
Zaczęłam się malować. Chwilę później przyszła do nas Caroline, a potem chłopcy. Lou od razu, nawet się ze mną nie witając, zniknął z Caroline.
Harry podszedł do mnie i dał mi buziaka.
- Jak tam? – spytał.
- Dobrze. A ty?
- Ja też.
Pociągnął mnie z kanapy do pozycji stojącej. Sam usiadł i przyciągnął mnie z powrotem sobie na kolana. Posadził nas tak, jak zawsze pod kątem, dzięki czemu oboje mogliśmy oprzeć się o oparcie kanapy – ja z pomocą jego ramienia – oraz spleść nasze nogi.
- Chcesz mnie lepiej widzieć? – spytał rozbawiony w moją szyję, nawiązując do mojej koszulki Kenzo pokrytej oczami. Jak zwykle śmiał się z mojego wzrostu. - Na następny koncert kupię Ci peryskop.
- Będę sprawdzać czy trzymasz się wystarczająco daleko od Louisa – docięłam.
Złożył na moich ustach szybki pocałunek.
Otworzyłam szerzej oczy.
- Harry! – pisnęłam cicho.
Szeroko się uśmiechnął wzruszając ramionami.
- O niee… - szepnęłam, będąc dzięki niemu w dobrym humorze, do ucha widząc jak Louis wchodzi do pokoju.
Spojrzał mi w oczy i odgarnął włosy za uszy. Podniosłam wzrok i spotkałam się z Lou. Szybko go odwrócił podchodząc do Lottie.
- Czyja to muzyka? – spytał słysząc piosenkę Business Catfish and the Bottleman lecącą z głośników.
- Janice – odpowiedziała mu.
Dostrzegłam konsternację na jego twarzy. Podszedł do nas.
- Emmm… Cześć Janice. Miło cię widzieć – rzucił, nawet na mnie nie patrząc. – Harry, Caroline cię woła – zwrócił się do szatyna.
- Dzięki, Louis – odpowiedział „mój” chłopak, podnosząc nas zgrabnie z kanapy. Postawił mnie na ziemi i złapał za rękę. Widziałam jak oczy Louisa się zwężają.
Harry poszedł do Caroline, zostawiając mnie na pastwę mojego ulubieńca.
- Dziwka – fuknął bardzo cicho, ale tak, żebym usłyszała, gdy ruszyliśmy w kierunku Lottie.
- Fiut – odpowiedziałam równie cicho.
Lottie opowiadała Sarah, czyli szefowej cateringu o tym jak ostatnio próbowała spinningu na siłowni, ale się przeliczyła i chyba zostanie przy boksie.

***

Dzisiaj minął tydzień od kiedy jestem z nimi na trasie. Dostałam bardzo miłego ochroniarza. Nazywa się James. 
Z resztą cała ekipa była naprawdę niesamowita i bardzo dobrze się z nimi dogadywałam. Z Harrym musiałam spędzać dość dużo czasu, co gdzieś w środku odbijało się na mnie. Do tego dochodził bardzo nieprzyjemny w stosunku do mnie Louis, choć mam wrażenie, że przy Harrym bardziej trzymał język za zębami. No może poza tym jednym razem, gdy prawie się pobiliśmy i Lottie z Harrym musieli nas rozdzielać.
Byłam jednak zadowolona, że Liam traktował mnie już bardzo neutralnie i gdy nie mogłam zgłosić się ani do Lottie lub Lou oraz Nialla, a musiałam odpocząć od przytłaczającej mimo wszystko obecności Harry’ego, to mogłam liczyć właśnie na niego.
Przed chwilą zakończył się jeden z koncertów, który spędziłam na graniu z Lottie w FIFĘ. Zapakowaliśmy się do autobusów i ruszyliśmy w kolejne miejsce.
Od razu poszłam się położyć na miejscu Harry’ego. Nie przywykłam do ciągłych zmian stref czasowych i podróżowanie po Stanach bardzo mnie męczyło.
- Śpi? – spytał cicho Niall. Nie wiedziałam dlaczego, ale coś podpowiedziało mi, że chodzi o mnie i nie powinnam reagować, a tym bardziej się poruszyć.
Usłyszałam za sobą ciche kroki i poczułam jak ktoś się nade mną nachyla. Po zapachu poznałam, że to nie Harry.
- Janice? – powiedział cicho wysoko osadzony, lekko zachrypnięty głos prosto do mojego ucha, dotykając przy okazji delikatnie mojego policzka.
Louis.
- Śpisz? – spytał, ale nie otrzymując odpowiedzi podniósł się i odszedł. – Śpi – potwierdził.
- Jesteś pewien? – spytał Irlandczyk.
- Tak. Gdyby nie spała to pewnie próbowałaby mnie znokautować – zaśmiał się.
- Przecież jest dla wszystkich dobra i nieszkodliwa – zauważył Liam.
- Nie dla mnie. Dbam o to.
- Po co?! Przecież jest spoko.
- Emmm… Może nie jest taka najgorsza – przyznał. – Ale przynajmniej mam jakąś rozrywkę. – Rozbawił resztę. Nie najgorsza? Louis!
Proszę… - Trzymaj kasę przy sobie to może będzie okej… Nikt nie zachowuje się w taki sposób bezinteresownie. Wiedz o tym, Harry... – Tak, to było bardziej w jego stylu.
- Jak jej się podoba? – spytał Niall.
- Jest zadowolona. Bardzo polubiła się z Lottie – poinformował ich Hazza. To chyba było widoczne. Spędzałam z nią sporo czasu.
- A jak między wami? – dopytywał.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł, żeby o tym rozmawiać, gdy jest przy nas? – Harry odpowiedział pytaniem.
- Skoro śpi…
- Na pewno śpi? – upewnił się jeszcze raz Liam. – Jest w sumie środek dnia.
- Ma Jetlag. Jak zawsze. Nie zdziwiłbym się gdyby zasnęła.
Nagle wszystko zaczęło mnie swędzieć. Przeklęłam w myślach swój mózg, który robił mi takie rzeczy. Szczególnie teraz, gdy rzuciłam im wyzwanie i nie mogłam ruszyć się ani o minimetr. Spięłam się i nie pozwoliłam sobie na jakiekolwiek rozproszenie.
- No dobra… - zgodził się Harry. Cieszyłam się, że leżę plecami do nich.
- To co to było, to wtedy? – zaśmiał się Niall. – Tak mówisz, że nic nie ma, nic nie ma, a słuchajcie! – tym razem musiał zwrócić się do reszty – prawie zaczął ją rozbierać. Sypiacie ze sobą?
- Nie. Przesadzasz. Byliśmy ubrani – odpowiedział od razu Harry, wywołując śmiech reszty.
- Jeszcze! – wciął się Niall powodując kolejną salwę śmiechu.
- Naprawdę. Ona tego nie chce. Myślę, że gdyby coś między nami się wydarzyło to musielibyśmy naprawdę być razem, a na to nie jesteśmy gotowi.
- Ty nie jesteś – stwierdził cicho Lou. Wszyscy się zaśmiali, ale wyczułam cień prawdy w tym co mówił Louis.
- Naprawdę nigdy nie chciałeś zobaczyć jej nago, czy coś? – spytał go lekko podekscytowany Niall.
- Widziałem ją nago… - przyznał niepewnie Harry.
- Łoł! – powiedzieli razem pozostali.
- I nic?! – zdziwił się tym razem Liam.
- Jej cycki to nawet ja chciałbym zobaczyć – zaśmiał się Louis. Zrobiło mi się gorąco na twarzy i mega głupio. Miałam ochotę zrobić mu krzywdę.
- Jesteście obleśni – akwitował to Harry. Oczywiście, że mi się spodobała. – wybronił się. – Ale sytuacja nigdy nie była sprzyjająca.
- Czyli było ich kilka. – Złapał go za słowo Liam.
- Może woli dziewczynki… - zaśmiał się Niall.
- Nie, nie woli. Nie gadam z wami. Idę do niej – zawstydził się. Tak, Harry Styles się zawstydził.
Słyszałam jego kroki. Poczułam jak opiera rękę na materacu i ściąga buty. Podsadził się i wszedł obok mnie.
- Jan… - powiedział cicho dotykając mojej talii. Lekko drgnęłam, ale się nie poruszyłam. – Janice… - Powtórzył.
Cicho jęknęłam.
- Przesuniesz się? – spytał, a ja niezdarnie przeturlałam się na wewnętrzną stronę leżanki. Lubił mieć mnie po swojej lewej stronie. Zawsze. Nie wiem z czego to wynikało. Po prostu tak. Położył się, a ja automatycznie wtuliłam się w niego, splatając razem nasze nogi.

***

Szliśmy do samochodu. Wyszliśmy z klubu. Chłopcy bardzo chcieli iść się zabawić korzystając z dnia przerwy. Harry był w bardzo dobrym nastroju. Nie bardzo ogarniał co się dzieje wokół niego.
Od razu wpadły na niego fanki. Andy, który opiekował się dzisiaj naszą dwójką próbował nas przed nimi osłonić, ale nie było łatwo.
Ochroniarz wszedł jako pierwszy, a ja asekurowałam Harry’ego, żeby wszedł do samochodu. W tym momencie jakaś dziewczyna zaczęła ciągnąć mnie za rękę.
Próbowała mnie odciągnąć.
- Janice! – krzyknął Andy. – Wchodź.
- Nie dam rady – pisnęłam.
Jakaś inna dziewczyna złapała za drzwi. Zrobiło się nerwowo.
- Jedźcie – poprosiłam.
- Przecież Cię tu nie zostawmy. 
- Widzę resztę. Zaraz mi pomogą. Jedźcie do hotelu – powiedziałam i zatrzasnęłam drzwi.
Samochód odjechał.
Tak naprawdę nie widziałam nikogo, a gdy odjechali dostrzegłam jedną osobę, w tej chwili będącą moją jedyną szansą.
- Lou! – krzyknęłam próbując wydostać się z tłumu. Zaciągnął się papierosem i spojrzał w kierunku zamieszania. Złapałam z nim kontakt wzrokowy. – Pomóż… – poprosiłam. Na chwilę zamarł.
Zanim się zorientowałam oplótł mnie ściśle rękoma, przyciskając maksymalnie do siebie i wyciągał z tłumu.
W kolejnej sekundzie Lou został złapany przez swojego ochroniarza i tym razem z sukcesem wyciągnięty z tłumu.
Zostaliśmy odeskortowani na tyły klubu w oczekiwaniu na transport do hotelu.
- Co Ty kurwa właśnie robiłaś?! – spytał podniesionym głosem, ale wciąż nie byłam gotowa go puścić. Próbowałam złapać oddech. – Nie… - usłyszałam Lou. Podniosłam głowę, ale objął mnie trochę mocniej. – Jest w szoku. Wszystko okej.
- Ale…
- Zostaw ją.
Zorientowałam się, że mówi do kogoś z ochrony.
- Pan Styles prosił…
- Jebany Pan Styles ją tu zostawił. Mam w dupie co mówił. Dziewczyna zostaje ze mną, dopóki nie będzie w stanie sama dojść do pieprzonego samochodu.
Ktoś, kto gadał z Louisem odpuścił.
- Wszystko okej? – spytał, gdy lekko rozluźniłam uścisk.
- Przepraszam… - jęknęłam i opuściłam ręce robiąc krok w tył.
- Wszystko okej? – powtórzył.
- Tak – odpowiedziałam.
- Co się w ogóle stało, że tu zostałaś? – spytał. Nie wyglądał już na tak bardzo wściekłego.
- Po prostu… Andy złapał Harry’ego, żeby wciągnąć go do samochodu i nie było dla mnie miejsca, a zanim je zrobili, były to może trzy sekundy, to jakaś dziewczyna mnie złapała i nie chciała puścić. Andy nie mógł jej odciągnąć, bo przed nim siedział Harry i jak ktoś złapał za drzwi to powiedziałam, że was widzę i że pojadę z wami.
- Wiedziałaś, że Cię stamtąd wyciągnę? – zmarszczył brwi.
- Emmm… Nie… - odpowiedziałam drapiąc się po głowie. – W sumie to zauważyłam Cię jak odjechali, a ja próbowałam się uwolnić.
- To czemu zostałaś?!
- Bo chciałam, żeby nic mu się nie stało.
- Komu?! – nie rozumiał.
- Harry’emu – wyjaśniłam nieco zażenowana, odwracając wzrok.
- Myślę, że… - zaczął, ale spojrzał mi w oczy i urwał. – O nie… Ty naprawdę przepadłaś… - powiedział, a ja znów się rozpłakałam.
Chyba nie bardzo wiedząc co zrobić znów mnie do siebie przytulił.
- Nie płacz, proszę. To niezręczne.
- Nie płaczę… Przepraszam… - oderwałam się wycierając łzy. – To takie żałosne. Ostatnio ciągle płaczę… - wyjaśniłam.
- Nie jesteś w ciąży, czy coś, prawda?
- Nie. Miałam okres ostatnio. To chyba przez to, że wszystko się ciągle zmienia i potrzebuję trochę stabilności, żeby ułożyć samą siebie. 
Pokiwał lekko rozbawiony głową, przygryzając wargę.
- Wracamy?
- Papieros wcześniej? – spytałam.
Zgodził się.
- Naprawdę Ci na nim zależy? – spytał, gdy siedzieliśmy już w samochodzie.
Wzruszyłam ramionami.
- To ważne pytanie.
- Sorki, ale nie ufam Ci.
- Przed chwilą Cię uratowałem... - przypomniał.
- Dziękuję…
Skinął głową w podziękowaniu i wyciągnął telefon.
- Harry się do Ciebie dobija – powiedział.
- Będzie wściekły… - westchnęłam.
- Będzie – przyznał mi rację. – Dzwoni. Chcesz odebrać?
- Chyba nie jestem gotowa jeszcze stawić temu czoła – stwierdziłam, opierając głowę o oparcie.
- Jak chcesz.
- Przepraszam… Naprawdę… Zepsułam Ci wieczór, w dodatku za mną nie przepadasz…
- Spoko. I tak nic nie planowałem. To nie tak, że za Tobą nie przepadam. Po prostu uważałem, że chcesz wykorzystać Harry’ego.
- Nigdy nie miałam takiego zamiaru.
- Teraz już wiem – powiedział spuszczając wzrok na ręce.

***

Dziękuję za uwagę. Liczę na Wasze opinie!



2 komentarze:

  1. Genialny rozdział! Myślę, że Harry wreszcie się otrząśnie, cieszę się również, że między Louisem a Janice jest wszystko w porządku, już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! :D

    OdpowiedzUsuń