czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział XIX

Namówiłam Harry’ego do wcześniejszego powrotu do Londynu. Dzięki temu mogłam spędzić trochę czasu z Lucy i znajomymi. 
Znów weszłam do studia, żeby stworzyć jeszcze szybkie EP przed wydaniem pierwszej długo grającej płyty. 
Matty bardzo zaangażował się w projekt i pomógł mi wyprodukować piosenki, które napisałam po całej sytuacji z Jesse’em i tym co dzieje się we mnie w związku z Harrym. 
Szczerze powiedziawszy w ostatnich miesiącach jestem trochę zagubiona we wszystkim. Tempo jest naprawdę zabójcze. Do tego ta cała sytuacja z Harrym i to co do niego czuję – niepewność czy to, co mi się wydaje jest faktycznie czymś więcej i próba stworzenia czegokolwiek z Jesse’em pomimo niby-związku z Harrym.
Matty nie wiedział co się dzieje w mojej głowie, ale rozumiał moje rozbicie i po części dzięki niemu powstały naprawdę dobre kawałki.

- Janice, wiesz… - zaczęła Lucy, gdy wróciłam obładowana zakupami do naszego mieszkanka.
- Tak? – spytałam.
- Wiesz, że ostatnio poznałam super chłopaka…
- Wiem. Mówiłaś mi o nim. – Jej niepewność trochę mnie niepokoiła. – Jesteś w ciąży?! – przestraszyłam się.
- Nie! – krzyknęła. – No chyba żartujesz! – złapała się za swój idealnie płaski i lekko umięśniony brzuch.
- To co się dzieje?
- Po prostu wiesz… - kręciła.
- Do brzegu – poprosiłam.
- Chodzi o to, że Stan zaproponował mi, żebym z nim zamieszkała.
- Znacie się miesiąc! – zauważyłam nieco oburzona.
- Nieprawda. Jesteśmy razem miesiąc, ale znamy się dłużej. Dużo dłużej. Pracujemy razem.
- Tym gorzej!
- Ty i Harry razem mieszkacie.
- Nieprawda. Ja mieszkam tutaj. No i nie pracujemy razem.
- Ale więcej czasu spędziłaś u niego.
- Bo tego wymagała sytuacja, ale zawsze miałam gdzie wrócić i gdzie pójść.
- Wymyślasz. W każdym razie jak już pewnie się zorientowałaś, zgodziłam się z nim zamieszać. Oczywiście będę pomagała Ci płacić czynsz i za wynajem dopóki czegoś innego nie znajdziesz. Chyba, że będziesz chciała tu zostać.
- Nie. Spokojnie. Rób co uważasz za stosowne. Nie musisz się dokładać. Poradzę sobie.
- Będę mieszkać przy samym studio nagraniowym i nie będę sama.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Byłam beznadziejną przyjaciółką i jeszcze gorszą współlokatorką.
- Naprawdę go lubisz?
- Tak – potwierdziła.
Może to faktycznie było coś dużego. Lucy rzadko traciła głowę do facetów. Raczej eksperymentowała z różnymi poznanymi jednorazowo osobami, ale jeśli w coś się pakowała to raczej rozsądnie.
- Chcę go poznać! – zażądałam.
- Jak sobie życzysz, Skarbie. Podwójna randka?
- Nie! Chcę go poznać, a nie iść z Tobą na pogaduchy, wymawiając się podwójną randką, żeby chłopcy mogli się czymś zająć. Może być w studio! – wymyśliłam nagle. – O tak! Byłoby zajebiście! Będziecie tam razem, ja przyjdę posłuchać jak nagrywasz i będzie niby spontanicznie – zaśmiałam się.
- Okej – zgodziła się.

***

- Co robisz? – spytał Harry wchodząc do mojego pokoju. Leżałam na łóżku z nosem w laptopie.
- Szukam mieszkania – powiedziałam cicho.
- A gdzie jesteśmy? – podniósł brwi.
- Do kupienia – uściśliłam. – Właścicielka powiedziała, że na razie nie sprzedaje, a skoro mam mieszkać sama, to chyba mogę coś kupić.
- Czemu nie chce sprzedać?
- Pewnie ma jeszcze nie spłacony kredyt i jej się to nie opłaca.
- Czemu sama? – siadł na brzegu łóżka.
- Lu przeprowadza się do chłopaka.
- Przez najbliższy czas możesz mieszkać ze mną – stwierdził dotykając moich pleców.
- O nie! – zaprotestowałam. – Potrzebuję miejsca, które będzie moje. Szczególnie, że od listopada spanie u Ciebie nie będzie pewnie wchodziło w grę.
- Jak sobie życzysz… - odpuścił bez kłótni.
- Pojutrze jadę do Polski.
- Po co?
- Zobaczyć się z rodziną i znajomymi – wyjaśniłam.
- Myślałem, że zabiorę cię gdzieś z Niallem. Może na pole golfowe.
- Odpadam.
- Za ile wracasz?
- Myślę, że za tydzień.
- Pamiętaj, że moja mama przyjeżdża za 9 dni.
- Dobrze. – Nie mogłabym o tym zapomnieć. – Nad jakim miejscem myślałaś?
- Myślę, że potrzebuję lokalizacji w pierwszej strefie. Chciałabym dwie sypialnie i może dwa pokoje gościnne, do tego kuchnia z jadalnią mogą być połączone.
- Żebym mógł spać w innej? – uniósł jedną brew.
- Nie. Myślałam raczej o tym, żebym miała gdzie położyć kogoś kto przyjedzie do mnie z wizytą. W sumie chyba za bardzo przyzwyczaiłam się, że u mnie śpisz ze mną.
- Tzn.?
- Po prostu nie myślałam o tym, że miałbyś spać gdzieś indziej.
- To wszystko jest dziwne, prawda? – stwierdził nagle odwracając się na plecy. Przetarł twarz dłońmi.
- Co jest dziwne?
- No... To co jest między nami. Nie rozumiem tego, ale wszystko zajebiście działa.
- Ja też nie – przyznałam.
- Dobrze nas dobrali. Oboje jesteśmy chujowi w byciu z kimś.
- Prawda – zgodziłam się. – Wam jest lepiej. Mój termin przydatności do spożycia mija dużo szybciej. Więc powinnam na poważnie zacząć się rozglądać…
- Czujesz się przy mnie bezpiecznie? – spytał nagle.
- Przecież wiesz, że tak.
- Ufasz mi?
- Oczywiście.
Pokiwał głową i już więcej tego nie komentował.
- Zadałeś te pytania w jakimś konkretnym celu? – spytałam nie mogąc już wytrzymać zżerającej mnie od środka ciekawości.
- Nie. Tak po prostu. Potrzebowałem trochę poczucia bezpieczeństwa.
- Harry… To, że ci ufam sprawia, że sam czujesz się bezpiecznie?
- Nie. Po prostu już Ci kiedyś mówiłem. Jesteś w tej chwili najbliższą mi osobą. Czuję się przy Tobie dobrze i swobodnie. Po prostu potrzebowałem się upewnić.
- Nic się w tej kwestii nie zmieniło.
- To dobrze – stwierdził wtulając się w mój bok. – Bo niewielu osobom mogę ufać.
Odłożyłam komputer, przewróciłam się na plecy i dałam mu się przykleić do mnie. Twarz ułożył na moim brzuchu. Tym razem to ja bawiłam się jego długimi włosami czekając aż zaśnie. Gdy odpłynął, ostrożnie – tak żeby go nie obudzić – przewróciłam się na brzuch i zaczęłam szukać mieszkania. Wybrałam na razie trzy.

***

Siedziałam jak na szpilkach. Lada chwila mieli przyjechać. Zrobiłam obiad oraz przygotowałam deser i czekałam. Posprzątałam wszystko, mimo że Margaret, która sprząta w tym domu dłużej niż mieszka Harry, była wczoraj. Upewniłam się piąty raz, że nie zostawiłam nic swojego w sypialni Anne.
Usłyszałam jak otwierają się drzwi od garażu.
Nieśmiało podeszłam w kierunku przedpokoju. Przygryzłam lekko wargę widząc Harry’ego niosącego walizkę za bardzo ładną kobietą. Widząc mnie szeroko się uśmiechnęła pokazując dołeczki w policzkach. Miała dokładnie taki uśmiech jak Gemma.
Odwzajemniłam go. Po raz pierwszy widziałam lekko zawstydzonego Harry’ego. Starał nie dać po sobie tego poznać, ale było to oczywiste.
- Mamo, to Janice. Janice, to moja mama. – Przedstawił nas jak na siebie nadzwyczaj cicho.
- Mów mi Anne – powiedziała od razu tuląc mnie do siebie. Również ją uścisnęłam. – Jesteś taka śliczna! – dodała lekko mnie odsuwając, ale wciąż trzymając za ramiona. Nigdy nie wiedziałam co zrobić, gdy ktoś mnie komplementuje, więc zapewne zaczerwieniłam się na twarzy.
- Mamo! Ostrożnie. Janice jest bardzo nieśmiała i już się Ciebie boi. – zażartował Harry próbując mnie uratować.
- Naprawdę? – z przerażeniem mnie puściła.
- Nie, nie. Wszystko okej. Po prostu…
- Nie umiesz przyjmować komplementów. Jesteś tak urocza.
- Mamo! – znów upomniał ją Harry.
- Przepraszam. Ale tak się cieszę, że w końcu mogę Cię poznać.
- Ja również się cieszę. Zrobiłam obiad – dodałam. – Jeśli oczywiście jesteście głodni.
- Zjadłabym konia z kopytami! – powiedziała Anne. Zaprosiłam ją przodem do jadalni.
Harry objął mnie ramieniem, żeby dodać mi otuchy.
- Naprawdę myślałam, że nigdy Cię nie poznam. Tak długo zwlekał…
- Mamo… Naprawdę.
- Mówię prawdę. Myślałam, że może jesteś wymyślona. – spojrzeliśmy dyskretnie po sobie z Harrym. Nieznacznie się uśmiechnął.
Weszliśmy do jadalni.
- Sama to przygotowałaś?! – spytała z niedowierzaniem kobieta.
- Tak – potwierdziłam przygryzając ze zdenerwowania wargę. Mimo Wszystko zależało mi na jej opinii.
- Ktoś jeszcze będzie? – zdziwił się Harry widząc cztery nakrycia.
- Em… Tak. Przepraszam, że nie uprzedziłam, ale Gemma do mnie zadzwoniła i zapytała czy może wpaść na deser. Założyłam, że nie będziecie mieć nic przeciwko.
- Gemma?! – zaśmiał się Harry.
- Tak – odpowiedziałam. Pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Nie wiesz w co się pakujesz… - powiedział wciąż rozbawiony.
- Harry! – upomniała go Anne.
Siedli, a ja poszłam do kuchni przynieść talerze.
- Harry, idź pomóż – powiedziała cicho kobieta.
- Nie, dam radę. – Uśmiechnęłam się do niej delikatnie. – Gdybyś mógł przynieść wino, bo nie chciałam ruszać Twojego cudownego zbioru w cenie mojego mieszkania – przyznałam z przekąsem, wywołując śmiech Anne. Czyli nie tylko ja miałam takie podejście do chwilowej fascynacji Harry’ego drogimi winami.
Chłopak przewrócił oczami, ale bez słowa poszedł do piwniczki.
- Lubisz gotować? – spytała mnie Anne, gdy przyniosłam danie.
- Nie mam z tym problemu, ale wolę raczej piec – przyznałam.
- Naprawdę sama to przygotowałaś?
- Tak. To bardzo proste.
- Wygląda smakowicie.
Przyszedł Harry z butelką czerwonego trunku. Nalał nam wody i wina.
- Pyszne – stwierdziła.
- To prawda – przyznał Harry z pełnymi ustami.
- Jak  to zrobiłaś?
- Upiekłam polędwiczki, przygotowałam na patelni sos z octu balsamicznego i miodu, w międzyczasie zrobiłam puree i szparagi – wyjaśniłam znów zawstydzona.
- Muszę spróbować.
Do końca posiłku mniej gadaliśmy, więcej jedliśmy.
Harry pomógł mi z przyniesieniem części deseru. Na środku stołu stała herbata earl gray z wczorajszym ciastem z rabarbaru.
- Od razu ostrzegam, że z główną częścią deseru czekam na Gemmę, bo powiedziała, że mi tego nie wybaczy – powiedziałam.
- Główną część deseru?! – spytała podejrzliwie Anne.
- Myślisz, że Janice zrobiłaby tylko ciasto z rabarbarem na twoją wizytę? Możesz być pewna, że właściwy deser ma fajerwerki, serpentyny i śpiewa – zażartował Harry.
- Po prostu lubię piec – broniłam się.
- Kochanie, żartowałem – powiedział, biorąc moją dłoń. Delikatnie ją pocałował. Spojrzałam na niego. Domyśliłam się, że próbuje wyczuć na jak dużo może sobie pozwolić. Uśmiechnęłam się. Położył nasze dłonie na stole gładząc moją delikatnie kciukiem.
Spojrzałam na Anne. Jej oczy świeciły jak iskierki.
- Po prostu Janice uwielbia piec ciasta i w tej chwili robi same skomplikowane rzeczy.
Uratował mnie dzwonek do drzwi.
- To Gemma – powiedziałam.
Harry poszedł otworzyć. Przyszedł z dziewczyną w obecnie jasno różowych włosach.
- Cześć Mamo! – powiedziała witając się z mamą uściskiem i buziakiem, a potem podchodząc do mnie i dając mi buziaka w policzek.
- Jakie wino przynieść? – spytał Harry.
- Chcesz nas upić?! – zaśmiała się Anne.
- A temu jeszcze się nie znudziło?! – spytała pod nosem Gem wywołując nasze rozbawienie. Widziałam, że zrobiło mu się trochę przykro i jego entuzjazm nieco opadł.
- Jakieś białe, słodkie.
- Do czekolady? – spytał, uśmiechając się nieznacznie.
- Trafiony – potwierdziłam.
- Oooo!!! Czekolada! – pisnęła Gem. – Wiedziałam, że tego nie pożałuję! Będę mogła zabrać trochę ciasta do domu? – spytała wskazując placek z rabarbarem.
- Gemma… - upomniała ją Anne.
- Tak, oczywiście – zgodziłam się.
- Mamo, Janice wie jak uwielbiam jej ciasta. Starczyły mi zaledwie trzy tygodnie tu. Nie jest na mnie zła. Ellie też jest wielką fanką.
Uśmiechnęłam się i zniknęłam w kuchni, żeby nałożyć czekoladowy fondant, na który położyłam jedną malinę. Nałożyłam gałkę limonkowych lodów i nalałam do każdej porcji trochę ciepłego sosu lawendowego. Lody przyprószyłam prażonymi płatkami migdałowymi.
Słyszałam, że Harry wrócił. Cicho plotkowali przy stole. Wyszłam z kuchni z dwoma talerzami. Zostałam zaatakowana przez trzy pary dołeczków w policzkach wyczekujące na to co im przyniosę. Harry wstał, żeby mi pomóc. Pocałował mnie w czoło i wziął ode mnie talerze.
- Tylko ostrożnie poprosiłam.
- Dobrze. Siadaj, przyniosę resztę – postanowił. Spojrzał mi w oczy. – No dobrze. Przyniesiemy razem – ugiął się.
Uśmiechnęłam się i zaczęłam wracać do kuchni. Usłyszałam „ooo” Anne i kolejny zduszony pisk Gemmy, gdy Harry podał im deser, po czym trzema krokami dogonił mnie.
- Jest tak strasznie? – spytał.
- Nie. Jest bardzo miła.
- I zachwycona. Naprawdę Cię lubi – powiedział, jakby sam był lekko zaskoczony. – Czemu jesteś w takim razie taka spięta?
- Aż tak widać?
- Nie. Po prostu dobrze Cię znam – podniósł talerze.
- To głupie…
- No przestań! Mów.
- Po prostu stresuję się, że fondant nie będzie płynny w środku.
Wyszliśmy z kuchni.
Bardzo go rozbawiłam. Anne i Gem popatrzyły na nas zaciekawione.
Z niepokojem wyczekiwałam na moment wbicia przez wszystkich łyżeczki w ciastko. Gdy wypłynęła czekolada od razu się rozluźniłam.

Harry powstrzymał się przed komentarzem. Przygryzł tylko wargę, żeby się nie roześmiać.

***

Dziękuję za uwagę i komentarz pod ostatnim rozdziałem :)

Liczę na opinie, ponieważ chciałabym coś może ulepszyć. Tylko muszę wiedzieć co i jak.

Życzę miłego wieczoru.


1 komentarz:

  1. Super rozdział. A Janice i Harry są po prostu mega. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń