Hej, dodaję nowy rozdział, mam nadzieję, że będzie się podobał :)
Dziękuję za komentarze i zapraszam do czytania!
Ach! No i jeśli ktoś chciałby dostawać informacje o nowych rozdziałach lub chciałby po prostu się ze mną skontaktować to po prawej stronie jest możliwość napisania do mnie wiadomości :D
Ach! No i jeśli ktoś chciałby dostawać informacje o nowych rozdziałach lub chciałby po prostu się ze mną skontaktować to po prawej stronie jest możliwość napisania do mnie wiadomości :D
***
Harry delikatnie obmywał moje ramiona myjką. Siedziałam
skulona, a on nie miał nic przeciwko temu. Chciał, żebym w miarę możliwości się
zrelaksowała i rozluźniła pod wpływem wody i jego dotyku.
Zostawił mnie w
wannie na chwilę samą. Szybko umyłam wtedy strategiczne miejsca i wróciłam do
poprzedniej pozycji. Podciągnęłam kolana pod brodę i objęłam je ramionami.
Wrócił, gdy woda była już niemal zimna.
- Gotowa stawić czoło światu? – spytał. Podniosłam głowę i
spojrzałam na niego. Uśmiechał się, ale widziałam po nim, że jest mocno
zdenerwowany tym co zaszło i wciąż tu jest tylko ze względu na mnie. W innym
przypadku Jesse nie miałby tak łatwo i mimo tego, że to blondyn nad nim góruje
wzrostem, to Harry nie miałby zbyt dużych problemów, żeby go uszkodzić.
Zawsze wielkie wrażenie na mnie robiło to jak ceni
kobiety i Niall niejednokrotnie opowiadał mi o tym, że podobno nawet podczas
tych jednorazowych przygód pozwalał poczuć się dziewczynie jak królowa.
To pewnie było spowodowane tym, że wychowały go dwie
najważniejsze dla niego kobiety - Anne i Gemma. Dla niego ktoś kto nas krzywdził przestawał
istnieć. Był dla niego nikim i wiem, że tak też patrzył teraz na Jesse’ego.
Przygryzłam wargę.
- To jak? – spytał ponownie, rozkładając ręcznik.
Zorientowałam się, że od jakiejś minuty się na niego
gapię.
Pokiwałam głową i wstałam, żeby mógł go wokół mnie
owinąć. Pomógł mi wyjść z wanny na dywanik.
- Położyłem tu coś do ubrania – powiedział wskazując blat
przy umywalce, wychodząc ponownie z łazienki. – Będę czekał w pokoju – dodał, zamykając za sobą drzwi.
Wytarłam się i spojrzałam na siebie w lustrze.
Miałam cienie pod zaczerwienionymi od płaczu oczami.
Westchnęłam i zaczęłam rozczesywać włosy.
Spojrzałam na to co mi przyniósł. Bokserki i jego koszulka.
Znów westchnęłam, wciągnęłam to na siebie i wyszłam.
Siedział po turecku na swoim łóżku.
- Zrobiłem Ci herbatę – powiedział wskazując na stolik
nocny. – Ładuj się tu. – Wskazał miejsce obok siebie.
Niepewnie wdrapałam się na jego łóżko.
Podał mi kubek. Earl Gray. Idealnie.
- Już odrobinę lepiej? – spytał mnie. Pociągnęłam łyk
mocnej herbaty z łyżeczką cukru. Taką jaką lubię najbardziej. – Tak. Teraz tak.
- Jaki masz plan działania?
- Muszę pojechać do niego i z nim to wyjaśnić.
- Nie puszczę cię samej.
- Na pewno pojechał do mamy. Przy niej nic mi nie zrobi.
- Ja też nie wiedziałem, że to zrobił. Gdybym tylko mógł
temu zapobiec. – Pokręcił głową. – I pomyśleć, że byłem tak blisko.
- Harry, spokojnie. Wszystko okej – powiedziałam cicho
dotykając jego ramienia, żeby choć trochę go rozładować.
Westchnął.
- Nic już nie zmienisz. Po prostu powinien wiedzieć, czym
to wszystko dla mnie było i sprostować kilka rzeczy.
- Powiesz mu?
- Nie wprost.
- Może powinnaś.
- Nie. Jeśli mu to powiem, to wszyscy będą o tym wiedzieć.
- Czemu?
- Bo jest zły i zraniony. Potrafi być wtedy okrutny.
- Widziałem – odpowiedział, patrząc mi intensywnie w oczy.
Spuściłam wzrok.
Dotknął mojego policzka.
- To nie jest normalne. Ja bym nigdy do czegoś takiego nie
dopuścił.
- Wiem, Harry.
Zabrał mi kubek i mocno mnie przytulił.
- Jesteś pewna, że chcesz do niego jechać? – spytał kładąc
nas wzdłuż łóżka.
- Tak.
- Mogę cię odwieźć?
- Nie ma takiej opcji.
- Chcesz samochód?
- Tak – odpowiedziałam. Podnosząc się.
- Chcesz spać dzisiaj ze mną? – spytał, gdy szłam do
swojego pokoju.
Skinęłam nieśmiało głową w myślach dziękując, że wyszedł
z inicjatywą.
Związałam włosy, ubrałam zwykły top i dziurawe jeansy. Z
szafy wyciągnęłam stare czarne Vansy.
Zeszłam na dół. Harry czekał na mnie z dokumentami i
kluczykami.
- Daj znać jak dojedziesz i jak będziesz wracać, dobrze? –
poprosił.
- Nie zamierzasz chyba mnie śledzić?! – zmarszczyłam brwi.
- Nie. – Lekko go rozbawiłam. – Chociaż miałbym na to
ochotę. Po prostu będę się martwił. Informuj mnie na bieżąco.
- Dobrze – zgodziłam się. Pocałował mnie w czoło i
poszedł do garażu. Pomógł mi wsiąść za kierownicę Range Rovera.
- Naprawdę będę się niecierpliwił. Jeśli za godzinę nie
dasz znaku życia, pojadę do ciebie – powiedział.
- Okej. Dam znać jak tylko wjadę do Thousand Oaks – obiecałam.
Zamknął drzwi, a ja otworzyłam wjazd.
Całą drogę przebyłam w ciszy. Nie chciałam się rozpraszać. Bałam się, ale
musiałam stawić temu czoła.
Zapukałam do całkiem dobrze znanych mi drzwi.
- Dzień dobry – powiedziałam do kobiety w średnim wieku.
– Jest Jesse? – spytałam jej.
- Nie ma teraz czasu.
- Proszę, bardzo mi zależy na tym, żeby z nim porozmawiać.
- Myślę, że on tego nie chce.
- Wiem, że przyjechał do Pani. Zawsze to robi, gdy jest zły.
Myślę, że muszę mu kilka rzeczy wyjaśnić.
- Wie już dużo. Nie powinnaś wrócić do…
- Nie może mnie Pani osądzać, bo nie ma Pani o mnie
pojęcia. Chciałabym z nim porozmawiać. Bardzo mi na tym zależy. To nie zajmie
dużo czasu – naciskałam, co nie było dla mnie naturalne.
- Dobrze – zgodziła się w końcu, jednak czułam, że jest
niepewna.
Otworzyła szerzej drzwi, a ja automatycznie poszłam do
niego do pokoju. Otworzyłam drzwi bez pukania. Leżał na łóżku plecami do drzwi.
- Mamo, mówiłem że chcę być sam – upomniał.
- Jesse… - szepnęłam.
Odwrócił się.
- Janice?! Idź! Nie chcę cię więcej oglądać.
- Pozwól mi ze sobą porozmawiać!
- O czym, na Boga, chcesz rozmawiać. Wyparłaś się mnie!
Powiedziałaś, że nic między nami nie ma.
- Nie powiedziałam tak.
- Mówiłaś, że nie skłamiesz…
- Do cholery jasnej! Nie skłamałam! – podniosłam głos. –
Rozumiesz teraz?!
- To nie możliwe… Bo to by znaczyło, że nigdy z nim…
Nie odpowiedziałam.
- Ale skoro tak… Przecież jesteście razem prawie rok, tak?
- To bardzo skomplikowane. Mówiłam Ci…
- Jest gejem?
-Nie jest gejem. Nie chcę teraz mówić o nim. Chciałam Ci
powiedzieć, że Cię nie oszukałam.
- Janice… - chciał mnie dotknąć.
- Nie – powiedziałam robiąc krok w tył. – Chciałeś mnie dzisiaj zranić i
nie chcę, żebyś mnie dotykał.
- To po co przyjechałaś?! Żeby powiedzieć, że spieprzyłem
i że wybrałabyś mnie, ale jednak wybierzesz jego, bo chciałem Ci zrobić
krzywdę? Nie chciałem Cię skrzywdzić. Chcesz się trochę nade mną w zamian
poznęcać psychicznie?
- Nie jest to moją intencją. Wiem, że nie chciałeś mnie
skrzywdzić. Chciałeś mnie ukarać. Udało Ci się. Chciałam tylko odpowiedzieć na Twój zarzut i wyjaśnić to, co
między nami było.
- Było ale się skończyło – dopowiedział.
- Jesse proszę! Przejechałam tu specjalnie pieprzone 40 mil, więc
należy mi się choć odrobina uwagi! – znów podniosłam głos.
Zaskoczyłam go, bo z zainteresowaniem odwrócił się w moją
stronę.
- Tak? Słucham.
- To nie jest tak jak myślisz. To co między nami przez te
dwa miesiące działało…
- Byłem jedyny? – spytał przerywając mi.
- Tak.
- Przez cały ten czas?! – niedowierzał.
- Tak.
- To popieprzone.
- Wiem. Zależy mi na Tobie Jesse – powiedziałam cicho.
- Zostaw go i bądźmy razem.
- Nie zrobię tego.
- Czemu?! Nie możesz, tak? Stara śpiewka.
- Myślałam o tym. Ale doszłam do wniosku, że chcesz mnie
tylko dla tego, że nie możesz mnie mieć.
- O czym ty mówisz?!
- Tak jest. Zawsze tego szukasz. Gdybym zerwała kontakt z
Harry’m nie byłabym dla Ciebie wystarczająco interesująca.
- Wszystkie to robicie… Chcecie mnie zniszczyć…
- Nie. Po prostu instynktownie szukasz dziewczyn, które
Cię kiedyś zranią. Powinieneś spojrzeć bliżej siebie. Widzę taką, która pragnie
twojej uwagi.
- Niby kto?!
- Jest zawsze przy Tobie i bardzo o Ciebie zabiega. Byłbyś
z nią szczęśliwy.
- Że niby Nicole? Przecież jest przyjaciółką.
- Ty tak na to patrzysz.
- A skąd wiesz czego niby ciągle szukam?!
- Bo sama tak robię – przyznałam cicho.
- Więc to koniec? Odchodzisz? – spytał mnie.
- Tak – odpowiedziałam.
- To się musiało skończyć po trasie, prawda?
- Było to prawdopodobne.
- Zawsze o tym w taki sposób myślałaś? Że to tylko na dwa
miesiące?
- Nie Jesse. Nie myślałam w ten sposób. Po prostu nie
chciałam wybiegać w przyszłość.
- Możemy to zrobić po raz ostatni?
- Nie.
- Będę delikatny. Nienawidzę tego, że tak Cię zostawiłem
wtedy.
Dotknął mojego policzka. Zadrżałam, ale nie odsunęłam
się.
Bardzo delikatnie mnie pocałował.
Gdy się oderwałam oparłam o siebie nasze czoła, a on
dotknął mojej piersi. Wyczuł, że to dla mnie za dużo i że nie powinien iść dalej.
- Będę Cię pamiętał – powiedział nagle, odsuwając się ode
mnie.
- Dużo wspomnień.
- Raczej dobrych – zgodził się. – Bądź jutro na naszym
koncercie, okej? – poprosił.
Pokiwałam głową.
– Ciężko mi uwierzyć, że to nasze
ostatnie prawdziwe spotkanie – powiedział. – Myślę, że Cię kocham…
- Nie kochasz mnie, Jesse. Za mało czasu minęło, żebyś
mógł to wiedzieć. Pamiętaj co powiedziałam. Zależy mi na Tobie i chcę żebyś był
szczęśliwy.
Pokręcił głową, ale naprawę tego dla niego chciałam.
- Żegnaj,
Jesse... – powiedziałam ledwo słyszalnie i pocałowałam go w czoło.
- Nie chcesz
zostać do jutra? Możemy jutro rano razem pojechać.
- To zły pomysł.
- Mogę spać na
kanapie.
- Nie, Jesse.
Wracam do Los Angeles.
- Jest tu z Tobą?
- Nie. Nie
mogłabym tego zrobić. – Skrzywiłam się na myśl o tym, że mógł w ogóle wyjść z takiego założenia.
Pokiwał głową.
- Masz rację idź
już… - powiedział nagle przygryzając wargę.
Wyszłam z pokoju
zamykając za sobą drzwi i usłyszałam jego płacz. Moje serce rozerwało się na
miliony kawałków, ale nie mogłam wrócić.
Zeszłam na dół.
- Ja już idę – poinformowałam kobietę w kuchni.
- Zostań na
chwilę – poprosiła widząc jak blisko wybuchu histerii jestem.
- Nie powinnam. –
Spojrzałam na górę.
- Rozumiem – pokiwała głową. – Wyjaśniliście sobie wszystko?
- Chyba tak.
- On Cię naprawdę
lubi. Ciężko mu z tym co zrobił.
- Pani o tym wie?
- Tak, był na
siebie wściekły. Rozumiem, że nie dałaś mu drugiej szansy…
- Myślę, że dobrze
zrobiłam kończąc to. Powinien znaleźć sobie kogoś, kto będzie dla niego
bardziej odpowiedni…
- Jesse myślał, że
w końcu taką osobę spotkał… Ale mówiłam mu, że to nie takie proste.
- Proszę… Nie
chcę, żeby Pani mnie oce…
- Wiem, Kochanie.
Znam show business lepiej niż Ci się zdaje. Nie jesteś z tym całym Harrym,
prawda? To jakiś rodzaj umowy, prawda?
Nic nie
odpowiedziałam. Zaskoczyła mnie.
- Wezmę to za
odpowiedź twierdzącą.
- Proszę nikomu
nie mówić… Nikt nie może się o tym dowiedzieć.
- Spokojnie. Wiem
to od dawna. Nie wierzę tylko, że on tego nie zauważył… Opowiadał mi o wielu rzeczach, które robiliście i naprawdę próbowałaś mu to pokazać. Może faktycznie nie
byliście sobie pisani. Dawałaś mu wiele znaków, szczególnie w tym wywiadzie. On to odebrał zupełnie odwrotnie.
- On nie chciał
tego zauważyć. Wolał myśleć, że jestem z Harrym, bo było to dla niego bardziej
ekscytujące.
Pokiwała ze
zrozumieniem głową. Znała swojego syna od podszewki i wiedziała, że to wielce
prawdopodobne.
- Do widzenia – powiedziałam i opuściłam ten dom po raz ostatni. Wsiadłam do samochodu Harry’ego.
Zadzwoniłam, że już wracam. Odjechałam kawałek, zatrzymałam się na poboczu i
zaczęłam spuszczać z siebie wszystkie emocje, które się we mnie nagromadziły przez
te wszystkie minuty spędzone tam, wylewając je z moich oczu.
Ktoś zapukał w szybę pasażera. Przestraszyłam się i
szybko upewniłam się, że wszystkie drzwi są zamknięte.
Przetarłam oczy i
zobaczyłam postać w czarnym kapturze. Ściągnął go. To Zeeko.
Otworzyłam drzwi.
Wszedł do środka.
- Łoł… Lubię takie
samochody – powiedział.
- Ja też. –
nieznacznie się uśmiechnęłam. – W końcu widzę co się dzieje na jezdni – zażartowałam.
- Spokojnie.
Poradzę sobie z nim – powiedział, żeby trochę mnie uspokoić.
- Jesteś zajebistym
przyjacielem… - stwierdziłam.
- Potrzebuje mnie.
– Podał mi paczkę chusteczek. Zaczęłam wycierać łzy.
- To niesamowite,
że nie widzi ilu ludzi ma wokół siebie.
- Mówisz też o
Nicole?
- Tak.
- On musi zawsze
żyć na krawędzi.
- Zauważyłam.
Wiedziałeś, że tak to się skończy, prawda? – spytałam go.
- Mniej więcej.
Raczej dawałem wam miesiąc albo dzień po ostatnim koncercie, więc trochę się pomyliłem.
- Zależy mi na
nim.
- Wiem. Widzę to – powiedział cicho, patrząc na mnie. – Dobrze zrobiłaś.
- Nie jesteś zły,
że go zraniłam, czy coś? – zaskoczył mnie.
- Nie. Lubię Cię,
a wiesz, że mało kogo lubię. Uważam, że to dobrze, że zakończyłaś z nim
wszystko zanim zrobił Ci krzywdę.
- Ale…
- Nie mówię o tym
jak zachował się dzisiaj – wtrącił, włączając radio. Zaczęły lecieć piosenki Catfish
and the Bootleman. Pokiwał z uznaniem głową. - Mówię o czymś naprawdę poważnym, co będzie go później prześladować.
- Czy każdy już o
tym wie, że przeruchał mnie dzisiaj w tyłek?! – lekko się zirytowałam.
Wywołałam jego
śmiech.
- Myślę, że mówi
takie rzeczy tylko mi i mamie.
- To zdrowe?
- Żadne z nas nie
jest do końca zdrowe. Poza tym chodziło mi o to, że on niszczy zarówno siebie
jak i dziewczyny. Myślę, że jesteś zbyt niewinna na to, żeby zacząć żyć tak jak
on.
- Nie wiesz jak
żyję.
- Nie wiesz też
jak on żyje na co dzień. Na razie miałaś okazję zobaczyć to, co chciał Ci
pokazać.
- Ale wtedy…
- Wtedy kiedy
powiedział, że nie możesz z nami wciągać? – upewnił się, że na pewno chodzi mi o konkretną sytuację, a gdy skinęłam głową
kontynuował. – I tak by to w końcu zrobił. Zawsze to robi. Musiałby być sam w
trochę lepszym stanie i nawet podałby Ci specjalnie stu dolarowy banknot, bo
takim najlepiej, nie?
- Dlaczego tak o
nim mówisz?! – zdziwiłam się. Byłam w szoku, że go za wszelką cenę nie próbuje
bronić.
- Bo tak jest
zawsze i nienawidzę tego co za każdym razem robi z naprawdę fajnymi dziewczynami. Ana była bardzo miła i kochana. Zmienił się Jesse, zmieniła się i ona. Wciągnął ją w to wszystko. Tylko on potrafi sobie z tym radzić. Ona nie i wydaje mi się, że Ty też mogłabyś sobie nie poradzić. Dlatego myślę, że dobrze zrobiłaś.
- Dzięki Zach.
- Nie musisz mu o
tym mówić.
- Spokojnie.
Możesz na mnie liczyć.
- Dobra. Ja
uciekam, Maleństwo… Idę leczyć jego serce.
Pocałowałam go w
policzek. Uśmiechnął się do mnie i wyszedł.
***
Od razu wyjaśniam, Jesse jeszcze będzie się pojawiał ;)
Liczę na wasze opinie.
Życzę udanej, przyjemnej i przespanej nocy.
Dobranoc!
O jezu, wreszcie to się skończyło, mama nadzieję, że ich już nic więcej nie połączy, bo jakoś za nim nie przepadałam, już nie mogę doczekać się nexta ;)
OdpowiedzUsuńOsz kurczę... Rozdział zajebisty. Poprzedni także. Jesse zachował się wobec Janice jak totalny palant i przepraszam za wyrażenie skurwiel, nie cierpię takich typów. Szkoda że Harry i Janice jakoś nie mogą spróbować być razem na fakcie. Do następnego. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać kolejnej części
OdpowiedzUsuń