sobota, 18 lipca 2015

Rozdział XV


- Nieee… Nie płacz… Przepraszam… - jęknąłem. Chciałem poprawić jej samopoczucie, a nie doprowadzić do płaczu. 
Nagle zaczęła się śmiać. 
– Śmiejesz się ze mnie? – zmarszczyłem brwi.
- Jesteś tak samo beznadziejny w doborze repertuaru jak ja. – Powiedziała wciąż z uśmiechem, ale nieco nieśmiało.
- To co proponujesz? – spytałem. Była naprawdę rozbrajająca.
- To co czujesz… - poprosiła spuszczając wzrok. Urocze.
Pierwsza piosenka, która przyszła mi do głowy, gdy spojrzałem na nią to Night Changes.
Była niesamowicie dobrą dziewczyną. Jednak powoli sama siebie niszczyła. Miałem nadzieję, że w porę uda jej się to zatrzymać.
Zanim się zorientowałem zasnęła, ale dla pewności dośpiewałem piosenkę do końca.

Ella mówiła mi, że Janice kiepsko sypia. Nie dziwię się. Sam tak miałem w trakcie pierwszej trasy po Stanach. Zupełnie inny styl życia, inny sposób podróży i przede wszystkim odległość do przebycia. Dodatkowo różnorodny klimat, zupełnie inna strefa czasowa, do której dochodzą zmiany czasu w okolicach trzech godzin pomiędzy miejscami koncertów. To co jeszcze bardziej mnie zadziwiło to fakt, że na koncertach dawała z siebie wszystko i zawsze było perfekcyjnie.

Lubiłem przy niej być i zasypiać, chociaż bardzo rzadko nam się to zdarzało – tylko, gdy spałem u niej w Londynie lub okazyjnie
w hotelach przy okazji imprez i wyjazdów. Będąc u mnie – zarówno
w Los Angeles jak i w Londynie – miała swój pokój.
Pociągała mnie w TEN sposób, ale tego nie chciała. Prawdopodobnie dlatego, że za dobrze mnie znała. Wiedziała, że skończy się to tak jak zwykle w moim przypadku, czyli niczym dobrym. Przy dobrych wiatrach ograniczeniem kontaktów do minimum. Tak bardzo chciałem znaleźć tego kogoś i przy nim trwać, bo na razie moje osiągnięcia są bardzo nikłe i mój rekord wynosi całe trzy miesiące. To takie żałosne.
Obawiam się, że w tej chwili nie byłbym w stanie z niej w tak głupi sposób zrezygnować. Po prostu musiałem wziąć sobie do serca to, że jest nietykalna.

***

Gdy się obudziłem poczułem przyjemną woń tostów, jajecznicy
i bekonu.
Otworzyłem oczy. Było jasno. Janice siedziała po turecku na łóżku.
W jednej ręce trzymała telefon, w drugiej tosta, którego sukcesywnie wpychała do buzi.
Spojrzała na mnie. Gdy przełknęła uśmiechnęła się serdecznie.
- Dzień dobry! – powitała mnie.
- Dzień dobry… - podniosłem się. 
Przeciągnąłem się i ziewnąłem.
- Wyspałeś się? – spytała.
- Tak. O dziwo tak. Która godzina? – spytałem. Janice była już
w pełni ubrana i pomalowana.
- Dochodzi dziewiąta.
- Co?! Tak późno?!
- Spokojnie. Wyjeżdżamy dopiero za trzy godziny, bo musimy być
w Milwaukee najpóźniej o piętnastej. To niecałe dwie godziny drogi.
- No dobrze. A Ty czemu jesteś już gotowa? – podniosłem jedną brew.
- Zamówiłam nam śniadanie – wtrąciła. – Jedz. – Podała mi tosta
z roztopionym masłem. Nie były już idealnie ciepłe, więc musiała pamiętać o tym co lubię. Zrobiło mi się z tego powodu bardzo miło. 

– Codziennie rano biegam z Mattem, Brandonem i Davidem – wyjaśniła. Gdy nad ranem na chwilę się przebudziłem to faktycznie nie było jej przy mnie, ale założyłem, że poszła na chwilę do Jesse’ego. W końcu nie będzie go widzieć kilka dni.
- Ty biegasz?!
- Tak, nie jestem genetycznie szczupła – poinformowała z westchnieniem. – A skoro musisz już wiedzieć, to Dave jest moim magikiem od włosów. – Uprzedziła moje kolejne pytanie. 
Zamknąłem usta.
- No dobrze. To zaraz pójdę się umyć… - zacząłem planować.
- Najpierw zjedz – poprosiła mnie.
Przewróciłem oczami, ale dostosowałem się do jej prośby.

***

Byliśmy już w hali, w której ma odbyć się koncert. Towarzyszyłem Janice przez cały dzień. Miałem wrażenie, że sprawia jej to dużą przyjemność, a z każdą kolejną sekundą przed wyjściem na scenę stawała się coraz bardziej podekscytowana.
Patrząc na nią w takim stanie robiło mi się trochę cieplej na sercu.
Była szczęśliwa. Też chciałbym czerpać z tego aż taką przyjemność, ale jakiś czas temu wszystko się zmieniło. Nie byłem nawet w stanie powiedzieć kiedy i dlaczego, ale wszystko zniknęło. Przed wyjściem na scenę nie czułem już nic. Mimo tego że zawsze byli przy mnie Niall, Louis, Liam i do pewnego momentu Zayn, byłem przekonany
o tym, że każdy z nas czuje się samotny. Chyba właśnie to doprowadziło do odejścia Zayna.
Samotność – niezbyt przyjazne uczucie, ale zawładnęło prawie każdym z nas. Najlepiej trzymał się Liam, który miał Sophię i Niall, który zawsze o tym marzył - ale ostatnio nawet w nim pojawiły się wątpliwośći.
Tak jak Zayn miałem ochotę zostawić to wszystko, ale w przeciwieństwie do niego nie miałem takiej odwagi. Oprócz tego, pewnie pojawiłyby się wyrzuty sumienia, że zawiodłem wiele osób.
- Harry! – nagle usłyszałam i zorientowałem się, że Jan stoi nade mną.
- Tak?
- Ty mnie w ogóle nie słuchasz! – zarzuciła mi zgodnie z prawdą.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- Zauważyłam. – Przewróciła oczami. Miała na sobie szare dresowe spodnie i za dużą flanelową koszulę.
- Idę zapalić. Będę zamawiać jedzenie. Masz na coś ochotę?
- A co zamawiasz?
- Pizzę.
- To tak jak zawsze – poprosiłem.
- Dobrze. – Uśmiechnęła się. – Chcesz iść ze mną, czy wolisz
zostać? – spytała.
 -Poczekam tutaj.
Skinęła głową i wyszła z pokoju.

***

Po koncercie zabrałem ją na kolację. Większość ekipy pojechała już
w kierunku Minneapolis. Wszyscy mieli teraz kilka dni wolnego
i jeśli nie udali się w miejsce kolejnego koncertu, to porozjeżdżali się po różnych innych miejscach.

Bardzo chciałem pokazać Janice Green Bay i zabrać ją na mecz Packersów, więc jutro koło południa zabierałem nas tam wynajętym samochodem.

- Paparazzi… - powiedziałem cicho, widząc kątem oka zbliżających się dwóch mężczyzn. Jeden z aparatem, drugi z kamerą. Objąłem ją mocniej ramieniem i poczułem jak się spina. Na ułamek sekundy odwróciłem głowę. Było ich jeszcze z trzech trzymających się raczej z tyłu.
Nagle ci dwaj zaczęli nas nachodzić. Szliśmy zygzakiem próbując ich ominąć, ale byli napastliwi.
- Powiedzcie Stupid Famous People – poprosił jeden. No tak. Ci byli zawsze najgorsi.
- Proszę, jestem zmęczona, potrzebuję chwili spokoju – poprosiła jednego z nich.
W zamian gość z kamerą mocniej się do nas zbliżył – o ile było to
w ogóle możliwe.
Jay mocniej się we mnie wtuliła, zaciskając palce mocniej na mojej dłoni.
- Zdradzasz go, prawda? – zapytał jej.
- Proszę się tak do niej nie zwracać – poprosiłem. – Chcemy spokojnie zjeść kolację.
- Jest tylko dziwką. Czemu jej bronisz?
Zignorowała to.
- Jesteś małą pustą dziwką, która leci na kasę. Słyszysz?
Próbował nas sprowokować. Przyspieszyłem kroku ciągnąc ją za sobą.
- Ile bierzesz za godzinę? Dam ci pos… - zaczął, ale nie skończył, ponieważ zanim zdążyłem zareagować jego kamera leżała na ziemi
w kawałkach.
Wszystko przesuwało się jak w zwolnionym tempie, a ja poruszałem się jeszcze wolniej nie mogąc zareagować.
W rzeczywistości wszystko trwało ułamek sekundy. A ona leżała na ziemi, mocno przez niego pchnięta. Odwróciłem się, żeby ją podnieść.
- Stary, co Ty wyprawiasz?! – spytał go cicho gość z aparatem obok.
- Widzisz co ta głupia suka zrobiła?! – podniósł głos.
Za ten tekst uderzyłem go w nos.
Zanim zdążył się na mnie rzucić jakiś inny mężczyzna mocno go złapał pod pachy.
- Zapłacicie mi za to! – odgrażał się. – Mam świadków!
- O czym mówisz? Nic nie widziałem – powiedział drugi z trójki, która również nas śledziła. - Potknąłeś się i upuściłeś sprzęt,
a potem ją popchnąłeś w gniewie.
Podniosłem na nich wzrok.
- Dzięki – powiedziałem cicho, pokazując mu kciuka.
- Nie ma sprawy. Zasłużył sobie.

Skręciliśmy w kolejną uliczkę i niemalże wbiegliśmy do restauracji.
- Rezerwacja na nazwisko Greenberg – powiedziałem do kelnera, który powitał nas na wejściu.
- Stolik dla dwóch osób – potwierdził mężczyzna.
Przytaknąłem.
- Czy możemy najpierw skorzystać z toalety? – spytałem.
- Oczywiście. 
Wskazał nam drogę.
- Czy ma pan plaster? – spytała go Janice cicho.
Otworzyłem szerzej oczy i spojrzałem przestraszony na nią.
Zorientowałem się, że z jej łokcia cieknie krew.
- Jak najbardziej. Przynieść do toalety?
- Poproszę – odpowiedziała nieśmiało.
Pociągnąłem ją jeszcze szybciej do toalety.
- Janice! Czemu nic nie powiedziałaś? – spytałem jej z wyrzutem.
- Po prostu… To wszystko tak szybko się działo. Poza tym co byś zrobił?!
- Mógłbym dać Ci coś co zatamuje krwawienie.
- Wszystko okej. To tylko małe obtarcie.
Była teraz bardzo spokojna, jakby pozbawiona emocji. Po jej postawie i rozszerzonych źrenicach widziałem jednak jak bardzo się w niej gotuje. 
Wyłączyła się.
Wsadziła łokieć pod strumień zimnej wody, która automatycznie zabarwiła się na czerwono.
Po pomieszczeniu rozległo się pukanie. 
Uchyliłem drzwi i zobaczyłem wysokiego blondyna z bandażem, gazą
i wodą utlenioną w ręce.
Przejąłem zawartość jego rąk.
- Czy mógłbym w czymś jeszcze pomóc?
- Na razie dziękuję. Zaraz przyjdziemy.
- Oczywiście – odpowiedział grzecznie i odszedł w kierunku sali.
Delikatnie podniosłem jej rękę, żeby ją opatrzeć. 
Obtarcie nie było głębokie, ale zajmowało dość dużą powierzchnię.
Przyłożyłem papierowy ręcznik do jej łokcia. 
Unikała mojego spojrzenia.
- Uwaga… - ostrzegłem cicho i odkaziłem ranę. 
Przygryzła delikatnie wargę.
Przyłożyłem gazik i owinąłem bandażem.
Westchnąłem.
- Janice… - szepnąłem.
Pokręciła głową.
- Proszę nie tutaj. Wróćmy do hotelu i wtedy porozmawiamy.
- Ale…
- Już i tak zrobiłam scenę. Nie chcę prowokować kolejnych.
- Jesteś pewna?
- Tak.
- No dobrze... - zgodziłem się, puszczając ją przed sobą.
Zjedliśmy dość szybko i tym razem zamówiłem taksówkę. O dziwo przed wejściem do restauracji nikogo nie było.
Przez cały czas unikała mojego dotyku i wzroku. Odpowiadała również bardzo zdawkowo. Nie naciskałem.
- Przepraszam… - powiedziała cicho, gdy zamknąłem za nami drzwi do pokoju.
Siadła na krawędzi łóżka i przetarła twarz.
Kucnąłem przed nią i splotłem razem palce naszych dłoni.
- Jak zwykle coś musiałam spieprzyć – powiedziała niemalże z pogardą. Miała zamknięte oczy.
- Jan… - szepnąłem.
- Jestem tak chujowa… - dodała wyswobadzając jedną dłoń i dotykając nerwowo ust. - A wiesz co jest najgorsze? – spytała mnie. Po raz pierwszy od zajścia spojrzała mi w oczy. – To, że on ma rację.
- Nie ma. Doskonale o tym wiemy.
- Ale wszyscy tak myślą.
- Nieprawda. Wiesz, że to nieprawda. On chciał, żebyś tak pomyślała. Ci ze Stupid Famous People są najgorsi. Zawsze zrobią tak, żebyś poczuła się jak gówno.
- Jeszcze ten jebany aparat… - westchnęła.
- Janice! – powiedziałem nagle ożywiony. – Co to w ogóle było?! To…
- Przepraszam… - przerwała mi znowu cicho jęcząc przeprosiny.
- To było genialne. Matko! Nigdy bym się tego po Tobie nie spodziewał. Nigdy! – podekscytowałem się na wspomnienie jej wybuchu.
Zauważyłem na jej twarzy cień uśmiechu.
- Ty też się popisałeś. – Miałem wrażenie, że lekko mnie kokietowała.
Krzywo się uśmiechnąłem. Po sobie też nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewał. To prawda. Byłem trochę z siebie dumny.
Dotknęła palcem wskazującym mojego dołeczka w policzku.
- Chciałem iść na jakiegoś drinka, ale sytuacja się trochę inaczej rozwinęła. Chcesz potańczyć?
- Potańczyć?! – spojrzała na mnie jak na idiotę.
- Tak jak Harry i Hermiona. – uśmiechnąłem się do niej.
- Też do Nick’a Cave’a? – odpowiedziała tym samym.
- To będzie zbyt duże zapożyczenie… Wybierzemy coś z twojej specjalnej listy. – Zadecydowałem.
Wziąłem od niej telefon, który niechętnie mi oddała. Uruchomiłem Spotify i wybrałem playlistę, w której było wszystko. Nie przyznając się jej zbytnio do tego – sam zacząłem jej słuchać.
W głośniku rozbrzmiało 40 Day Dream.
Lekko się rozluźniła.
Wyciągnąłem do niej dłoń, którą chwyciła. Przyciągnąłem ją do siebie.
- Co jest? – spytałem ciekaw.
- Po prostu bałam się, że wypadnie coś w stylu Pinacolada Song, albo Grek Zorba – wyjaśniła. - Nie odpuściłbyś mi tego i musielibyśmy do tego tańczyć.
Zaśmiałem się na głos.
Strzeliła mnie w klatkę piersiową, kręcąc głową. Wkurzał ją mój śmiech, ale czułem, że gdzieś w głębi serca troszkę go lubiła, bo
w końcu zawsze zaczynała śmiać się ze mną.
Trochę ją rozruszałem, a potem zaczęła się Norah Jones i nasza ulubiona piosenka z To właśnie miłość, czyli Turn Me On.
Objęła moją szyję, cicho mrucząc.
Mocniej się we mnie wtuliła.
W trakcie piosenki jedną rękę położyła na mojej klatce piersiowej.
Złapałem jej dłoń i złączyłem nasze czoła. Czułem jak podnosi się temperatura jej ciała i skłamałbym, gdybym powiedział, że to na mnie w żaden sposób nie działało.
Trochę żałowałem, że nie jestem w stanie darzyć jej większym uczuciem. Była niesamowita, była przy mnie bez względu na wszystko
i zależało mi na niej. Ale tak samo zależało mi na Gemmie, Louisie, Mamie, Niallu czy Liamie.
Nie kochałem jej i nie mogłem zrozumieć dlaczego.

 ***

Dziękuję za komentarze :*
Liczę na kolejne opinie.

Miłego weekendu :)




1 komentarz:

  1. Niesamowity blog oraz historia, już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, BOSKIE! <3

    OdpowiedzUsuń