Dzisiaj mały bonus, bo akurat miałam chwilę i wenę, żeby przysiąść. Mam nadzieję, że się spodoba :)
Bardzo się cieszę, że mam już ponad 3 000 wyświetleń.
Dziękuję za komentarze i zapraszam do lektury!
PS Po prawej stronie jest link "Soundtrack", gdzie umieszczone są wszystkie piosenki wspomniane w opowiadaniu oraz piosenka, która mnie zainspirowała do napisania tego opowiadania. - Wspominam, bo w tym rozdziale są aż trzy piosenki ;)
Rozdział zawiera sceny erotyczne oraz język, który może być uznany za wulgarny.
Ostatnie
dni zlewały mi się w jedno. Byłam mocno zmęczona i nie wiedziałam jaka jest
tego przyczyna. Czy wciąż trwający od dwóch tygodni Jetlag, co jest chyba nie
możliwe, czy rozmycie się dnia i nocy przez ciągłe przenoszenie się z miejsca
na miejsce.
Spałam w
autokarze i wszystkich możliwych miejscach, a po samym koncercie nie mogłam
zasnąć. Wiadomo – adrenalina, wielkie emocje, szum w uszach. Jesse zgrabnie
gospodarował cały ten czas, za co byłam mu wdzięczna, bo nie wiem co miałabym
ze sobą przez tyle godzin zrobić. W rezultacie w nocy zostawała mi jakaś
godzina, maksymalnie dwie, na myślenie, a później albo do miejsca, w którym
graliśmy albo do autokaru, gdzie mogłam bezkarnie spać – o ile słuchanie muzyki
można nazwać snem.
Widziałam,
że Ella się o mnie martwi, więc starałam się jak mogłam ukryć przed nią
zmęczenie. Nie było to łatwe, bo to Ella i zawsze wszystko musi wiedzieć i
kontrolować, ale chyba z każdym kolejnym dniem udawanie wyspanej (mimo sińców
pod oczami) szło mi coraz lepiej, bo prawie całkiem się rozluźniła.
***
- Gotowa
na przyjazd Harry’ego? – spytała mnie Ella, gdy zatrzymaliśmy się na stacji
benzynowej. Jechaliśmy busem do Chicago. Jakieś pół godziny temu wyjechaliśmy z
Detroit, ale Jacksonowi zachciało się "dwójkę", więc musieliśmy zatrzymać dwa autokary,
żeby nie skazić naszego pojazdu na samym początku podróży.
- Kto
przyjeżdża?! – spytał Jesse podchodząc do nas z trzema kawami. Jedną podał
Elli, drugą mi.
- Harry –powiedziałam cicho.
Prawie
się zakrztusił.
- Po co?!
– oburzył się.
- Bo
narobiliście bałaganu – upomniała go Ella.
Spojrzał
jej w oczy.
Miałam
ochotę zniknąć.
Od czasu
„wpadki” Ella i Jesse raczej nie pałali do siebie sympatią.
- Powiedziałaś
jej! – oskarżył mnie.
- Tak – przyznałam spokojnie.
- To Ty
chcesz to zachować w tajemnicy, czy rozgadujesz na lewo i prawo?! To Ty masz
faceta. Ja jestem na czysto.
- Jesse, o
co Ci chodzi?! Sam wypaplałeś to Zachowi, ja powiedziałam Elli, więc nic Ci do
tego.
- Ale w
przeciwieństwie do Elli, ja z Zachem się przyjaźnię, a Ella nie przyjaźni się z
Tobą, tylko przyjaźni się z jego pierdoloną agentką, więc możesz być pewna, że
on już o wszystkim wie.
- W
przeciwieństwie do Zacha, Ella jest moją agentką, która ma obowiązek zachować
to między nami i nie sypia z moją przyjaciółką, której później sypie różnymi
ciekawymi uwagami na mój temat.
- Zach
potrafi trzymać język za zębami.
- Ale przy
okazji się nagada. Skończmy tę rozmowę – poprosiłam. – To bez sensu, bo do
niczego nie prowadzi. Harry przyjeżdża i tyle.
- Na ile?!
- Do
Chicago, Milwaukee i Minneapolis – wtrąciła Ella, chyba tylko po to, żeby jeszcze podsycić ogień. Zmroziłam ją wzrokiem.
- Aż
tyle?! – zmarszczył brwi, ale zmienił swoją postawę.
- Aż tyle – odpowiedziała mu. Pokręciłam zrezygnowana głową.
- Nie
lubię spać bez Ciebie – stwierdził szczerze. Spojrzał znów na Ellę. – Dobra
już sobie idę – westchnął i poszedł do Mikey’a i Zacha.
- Jezu,
myślałam, że to Harry jest zmienny – powiedziała do mnie cicho.
Pokręciłam
głową, przygryzając wargę.
- Dlaczego
szukasz sobie tak ciężkich facetów?!
- Nie
miałam takiego szczęścia jak Ty – zaśmiałam się.
Uśmiechnęła
się patrząc w kierunku Patricka, który właśnie rozmawiał z Brettem i Mattem.
Musiał wyczuć na sobie jej wzrok, ponieważ odwrócił się. Ich miłość była
niewątpliwa. Byli dla siebie stworzeni.
- Mieliście
kiedyś jakikolwiek kryzys? – spytałam ciekawa.
- Tak.
Było kilka, ale nauczyliśmy się z tym radzić.
Czułam,
że nie jest gotowa mi o tym opowiedzieć. Znałyśmy się stosunkowo krótko, więc
nie naciskałam.
***
Wsiadłam do busa. Od razu objęła mnie Nicole,
przyjaciółka chłopaków z The Neighbourhood, która na trasie po Stanach pełniła
rolę ich stylistki.
Wręczyła mi piwo i usadziła obok siebie. Po mojej drugiej
stronie siadł Jesse. Gdy tylko ruszyliśmy podał mi bongo.
- Tak się cieszę, że zgodziłaś się z nami pojechać ten
kawałek – powiedział cicho.
Graliśmy w karty, pijąc piwo i paląc zioło.
- Chodź, położymy się… - poprosił Jesse szeptem.
- Tak, muszę się położyć i chwilę odpocząć – zgodziłam
się.
- Gdzie idziecie? – podłapała Nicole. Bardzo ją polubiłam.
Była zabawna i bardzo bezpośrednia.
- Położyć się – odpowiedział jej Jesse.
- Uuuu… Tak to nazywacie… - podniosła brew do góry.
- Spadaj, Mała… - powiedział Jesse. – Ella już mnie nie
lubi, a jak Janice w takim stanie wysiądzie z autokaru to będzie chciała mnie
zabić.
- No już się tak nie tłumacz… - zaśmiał się Jeremy.
- Bo wiesz… - znów wtrąciła Nicole. – Tylko winni się
tłumaczą – dodała, poruszając zabawnie brwiami.
Jesse szeroko się uśmiechnął i pokazał jej środkowy
palec, ciągnąc mnie w tym samym czasie na swoją leżankę.
Przytulił mnie na
łyżeczkę.
- Naprawdę wolałbym, żeby nie przyjeżdżał – jęknął mi
cicho do ucha.
- Wiem, Jesse – szepnęłam przeczesując jego włosy
palcami.
Delikatnie pocierał przyrodzeniem o moją pupę.
- Muszę dzisiaj w nocy się Tobą mocno nacieszyć – powiedział w taki sposób, że przeszły mnie ciarki.
***
Byłam wykończona. Nie miałam pojęcia skąd Jesse czerpie
takie pokłady energii, ale nie miałam siły już podnieść się na rękach. Leżałam
wyczerpana na łóżku. Nagle znów znalazł się nade mną odgarnął mi włosy z twarzy
i pocałował z krzywym uśmiechem.
- Odwracaj się na brzuch – powiedział. Zrobił to za mnie
jednym zwinnym ruchem, po czym klepnął mnie w tyłek. Zaśmiał się, gdy cichutko
pisnęłam.
- No dobrze! – powiedział podciągając mnie tak, że moja
pupa była na odpowiedniej dla niego wysokości. Moje mięśnie drżały już od
wysiłku. – Czyżbyś miała dosyć? – spytał.
- Nie mam już siły… - przyznałam zgodnie z prawdą, jednak
wciąż niegotowa, żeby to przerwać.
- Skoro jutro przyjeżdża, chcę żebyś czuła mnie przez cały
jego pobyt – powiedział. Było to mocno zaborcze i trochę zakrawało na
uprzedmiotowienie mnie, ale on musiał czuć, że do niego należę. Wiedział, że
przez jakiś najbliższy tydzień zobaczymy się tylko tyle ile musimy, więc prawie
wcale.
Bez ostrzeżenia się we mnie wbił. Krzyknęłam,
nieprzygotowana na to i nie potrzebowałam dużo czasu, żeby znów dojść.
***
Siedziałam na parapecie przy otwartym oknie paląc
papierosa. Syciłam się widokiem za oknem. Pociągnęłam łyka herbaty, którą przed
chwilą przyniosłam z recepcji. Słuchałam cicho – o ironio! – Jessie Ware przez
jedną słuchawkę w uchu. Nie chciałam go obudzić.
Spojrzałam na chłopaka w łóżku. Jego włosy były
rozrzucone. Wyglądał bardzo spokojnie. Wszystkie zmarszczki na jego twarzy się
wygładziły i wyglądał jak chłopiec. Tylko jego budowa ciała i tatuaże zdradzały jego
wiek. Nawet, gdy się śmiał widziałam na jego twarzy troskę i trud. Był zmęczony
tym co się wokół niego dzieje. Chciałam ściągnąć z niego cały ten ciężar. Nawet
nie wiedziałam kiedy tak bardzo się do niego przywiązałam.
‘Cause I don’t
wanna fall in love (Ponieważ nie chcę się zakochiwać,)
If you don’t want
to try. (Jeśli nie chcesz spróbować.)
But all that I’ve
been thinking of (ale wszystko o czym myślę)
Is maybe that you
might. (to fakt, że może jednak
mógłbyś spróbować.)
Baby, it looks as
though we’re running out of words to say (Kochanie, wygląda na
to, że zaczyna nam brakować słów by to powiedzieć,)
And love’s
foating away (a miłość odpływa w dal.)
Wytarłam z policzka łzę. Tak nie mogło być. Wiedziałam,
że muszę być silna. Tylko siłę powinnam była wykazać po wygaśnięciu ostatniego
kontraktu i nie podpisywać nowego, a zamiast tego wplątałam się jeszcze
bardziej.
„Może chociaż wyjdzie z tego jakiś hit?!” pomyślałam. Wyciągnęłam
z ucha jedną słuchawkę. Cicho się zaśmiałam, a śmiech przerodził się w zduszony
szloch. Wtuliłam się w kolana, ale nie potrafiłam go zatrzymać. Próbowałam
wytłumić odgłosy, które niekontrolowanie się ze mnie wydobywały, ale to było na
nic.
- Janice? – usłyszałam cichy zachrypnięty niski głos.
Pokręciłam głową. Podniosłam głowę i zobaczyłam jego
rozmazaną sylwetkę. Podszedł do mnie.
- Co się dzieje? – spytał.
- Prze… przepraszam… - wydukałam.
- Za co mnie przepraszasz? Co się dzieje?! – przytulił
mnie do siebie. Wydawał się być zmartwiony.
- Nie ch…chciałam Cię obu…udzić. Po…powinieneś spać…
- próbowałam złapać oddech.
- Nie, ze mną wszystko dobrze. Co się stało? – spytał
lekko się odsuwając i łapiąc mnie za rękę.
- Nie mogłam spać… - powiedziałam bardzo cicho, żeby
wypowiedzieć się w miarę płynnie. Zaczęłam wycierać rękawem łzy. – Przepraszam…
Po prostu jestem zmęczona… - wymyśliłam cicho na poczekaniu. Chociaż była to
prawda, to jednak nie na tym polegał problem. W końcu to przed sobą przyznałam.
Byłam zbyt emocjonalna od momentu, gdy zaczęłam z nim przebywać. Nigdy
wcześniej nie pozwalałam sobie się nad sobą rozczulać.
Kątem oka zauważył słuchawkę.
- Nie… - szepnęłam. Próbowałam zdążyć przed nim, ale nie
miałam szans. Posłuchał piosenkę, którą zapętliłam.
- Say you love me?
– pokręcił głową. – Ta piosenka potrafi rozbić każdego. – Zauważyłam cień
uśmiechu na jego twarzy.
Mocno mnie przytulił.
- Kochasz go? – spytał nagle zupełnie zbijając mnie z
tropu. Znów lekko mnie odsunął, żeby spojrzeć mi w oczy.
- Nie… - powiedziałam cicho. Głos znów lekko mi zadrżał.
- Jeśli chcesz możemy to przerwać.
- I tak mnie na to nie stać, Harry – przypomniałam mu.
- Wezmę to na siebie. Może trochę za bardzo naciskałem – przyznał.
To była moja szansa.
- Nie, Harry. Nie kocham go. Tak jest okej – powiedziałam
cicho, nie wykorzystując jej.
- Wiesz, że tu nie wolno palić? – spytał lekko rozbawiony
zmieniając temat dla odwrócenia mojej uwagi. Zawsze to robił, gdy miałam gorszy
nastrój. Mimo że pomysł był dość prosty, to zawsze na mnie działał.
Spojrzałam na niego spode łba.
- Ciiii… - szepnął. Chodź, idziemy spać.
- Aua… - cicho jęknęłam, gdy złapał za moje ramię, żeby
mnie podnieść.
- Co się stało? – przestraszył się. Zmarszczył brwi.
- Mam zakwasy… - powiedziałam ledwo słyszalnie, doskonale
wiedząc, że zaraz zacznie mi docinać, niezależnie od tego jak się czułam.
- Zakwasy? Ciekawe. Zaczęłaś chodzić na siłownię? –
zażartował.
Wydęłam usta, wywołując jego śmiech.
- To nie jest śmieszne. – Udałam obrażoną.
- Jesteś urocza… - pokazał mi swoje dołeczki w policzkach
i podniósł nieco ostrożniej, żeby przenieść mnie do łóżka.
Położył mnie delikatnie na łóżku, wsunął się obok i przykrył
nas szczelnie kołdrą.
- No już się nie dąsaj – poprosił.
- Zaśpiewaj mi coś… - wyszłam z inicjatywą.
- Zaśpiewać?! – nie dowierzał.
- Do snu. – Upewniłam go.
- Do snu… - powtórzył. Pokiwałam lekko głową.
Chwilę się zastanawiał.
- No dobrze… - cicho odchrząknął. – She’s a good girl, loves her mamma (Jest dobrą dziewczyną,
która kocha swoją mamę) / Loves
Jesus and America too, (Kochająca Jezusa i Amerykę też) –
wsłuchiwałam się w każde słowo i każdy dźwięk, który gdzieś w środku mnie koił
– I’m a bad boy, ‘cause I don’t even miss
her (Jestem złym chłopakiem, ponieważ nawet za nią nie
tęsknię) / I’m a bad boy
for breaking her heart (Jestem złym chłopakiem, który
złamał jej serce)
Nagle z moich oczu ponownie zaczęły lecieć łzy.
- Nieee… Nie płacz… Przepraszam… - przestraszył się. Miał
wielkie oczy. Nagle zachciało mi się śmiać. Nie wytrzymałam i wybuchłam
śmiechem. – Śmiejesz się ze mnie? – niedowierzał.
- Jesteś tak samo beznadziejny w doborze repertuaru jak
ja – wyjaśniłam.
- To co proponujesz? – spytał z szelmowskim uśmiechem.
- To co czujesz… - powiedziałam dając mu wyzwanie, którego
nie mógł nie podjąć.
Przygryzł wargę patrząc mi oczy.
- Going out tonight (wychodzi tej nocy), Changes
into something red (przebiera się w coś czerwonego). Her mother doesn’t like that kind of dress (Jej matka nie lubi sukienek w tym stylu). Everything she never had, she’s showing off (wszystko czego nigdy
nie miała, pokazuje teraz).
Kontynuował śpiewanie, a jego cichy zachrypnięty głos
pomagał mi spokojnie odpłynąć – po raz pierwszy od wielu nocy.
***
Mam nadzieję, że mogę liczyć na wasze opinie i uwagi :)
Miłego wieczoru!
OMG... Rozdział jest świetny. Powiem szczerze że Jesse mnie już wkurza tą swoją zaborczością wobec Janice. Do następnego. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuń