wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział XIV

Dzisiaj mały bonus, bo akurat miałam chwilę i wenę, żeby przysiąść. Mam nadzieję, że się spodoba :)
Bardzo się cieszę, że mam już ponad 3 000 wyświetleń.
Dziękuję za komentarze i zapraszam do lektury!

PS Po prawej stronie jest link "Soundtrack", gdzie umieszczone są wszystkie piosenki wspomniane w opowiadaniu oraz piosenka, która mnie zainspirowała do napisania tego opowiadania. - Wspominam, bo w tym rozdziale są aż trzy piosenki ;)


Rozdział zawiera sceny erotyczne oraz język, który może być uznany za wulgarny.

Ostatnie dni zlewały mi się w jedno. Byłam mocno zmęczona i nie wiedziałam jaka jest tego przyczyna. Czy wciąż trwający od dwóch tygodni Jetlag, co jest chyba nie możliwe, czy rozmycie się dnia i nocy przez ciągłe przenoszenie się z miejsca na miejsce.
Spałam w autokarze i wszystkich możliwych miejscach, a po samym koncercie nie mogłam zasnąć. Wiadomo – adrenalina, wielkie emocje, szum w uszach. Jesse zgrabnie gospodarował cały ten czas, za co byłam mu wdzięczna, bo nie wiem co miałabym ze sobą przez tyle godzin zrobić. W rezultacie w nocy zostawała mi jakaś godzina, maksymalnie dwie, na myślenie, a później albo do miejsca, w którym graliśmy albo do autokaru, gdzie mogłam bezkarnie spać – o ile słuchanie muzyki można nazwać snem.
Widziałam, że Ella się o mnie martwi, więc starałam się jak mogłam ukryć przed nią zmęczenie. Nie było to łatwe, bo to Ella i zawsze wszystko musi wiedzieć i kontrolować, ale chyba z każdym kolejnym dniem udawanie wyspanej (mimo sińców pod oczami) szło mi coraz lepiej, bo prawie całkiem się rozluźniła.

***

- Gotowa na przyjazd Harry’ego? – spytała mnie Ella, gdy zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Jechaliśmy busem do Chicago. Jakieś pół godziny temu wyjechaliśmy z Detroit, ale Jacksonowi zachciało się "dwójkę", więc musieliśmy zatrzymać dwa autokary, żeby nie skazić naszego pojazdu na samym początku podróży.
- Kto przyjeżdża?! – spytał Jesse podchodząc do nas z trzema kawami. Jedną podał Elli, drugą mi.
- Harry –powiedziałam cicho.
Prawie się zakrztusił.
- Po co?! – oburzył się.
- Bo narobiliście bałaganu – upomniała go Ella.
Spojrzał jej w oczy.
Miałam ochotę zniknąć.
Od czasu „wpadki” Ella i Jesse raczej nie pałali do siebie sympatią.
- Powiedziałaś jej! – oskarżył mnie.
- Tak – przyznałam spokojnie.
- To Ty chcesz to zachować w tajemnicy, czy rozgadujesz na lewo i prawo?! To Ty masz faceta. Ja jestem na czysto.
- Jesse, o co Ci chodzi?! Sam wypaplałeś to Zachowi, ja powiedziałam Elli, więc nic Ci do tego.
- Ale w przeciwieństwie do Elli, ja z Zachem się przyjaźnię, a Ella nie przyjaźni się z Tobą, tylko przyjaźni się z jego pierdoloną agentką, więc możesz być pewna, że on już o wszystkim wie.
- W przeciwieństwie do Zacha, Ella jest moją agentką, która ma obowiązek zachować to między nami i nie sypia z moją przyjaciółką, której później sypie różnymi ciekawymi uwagami na mój temat.
- Zach potrafi trzymać język za zębami.
- Ale przy okazji się nagada. Skończmy tę rozmowę – poprosiłam. – To bez sensu, bo do niczego nie prowadzi. Harry przyjeżdża i tyle.
- Na ile?!
- Do Chicago, Milwaukee i Minneapolis – wtrąciła Ella, chyba tylko po to, żeby jeszcze podsycić ogień. Zmroziłam ją wzrokiem.
- Aż tyle?! – zmarszczył brwi, ale zmienił swoją postawę.
- Aż tyle – odpowiedziała mu. Pokręciłam zrezygnowana głową.
- Nie lubię spać bez Ciebie – stwierdził szczerze. Spojrzał znów na Ellę. – Dobra już sobie idę – westchnął i poszedł do Mikey’a i Zacha.
- Jezu, myślałam, że to Harry jest zmienny – powiedziała do mnie cicho.
Pokręciłam głową, przygryzając wargę.
- Dlaczego szukasz sobie tak ciężkich facetów?!
- Nie miałam takiego szczęścia jak Ty – zaśmiałam się.
Uśmiechnęła się patrząc w kierunku Patricka, który właśnie rozmawiał z Brettem i Mattem. Musiał wyczuć na sobie jej wzrok, ponieważ odwrócił się. Ich miłość była niewątpliwa. Byli dla siebie stworzeni.
- Mieliście kiedyś jakikolwiek kryzys? – spytałam ciekawa.
- Tak. Było kilka, ale nauczyliśmy się z tym radzić.
Czułam, że nie jest gotowa mi o tym opowiedzieć. Znałyśmy się stosunkowo krótko, więc nie naciskałam.

***

Wsiadłam do busa. Od razu objęła mnie Nicole, przyjaciółka chłopaków z The Neighbourhood, która na trasie po Stanach pełniła rolę ich stylistki.
Wręczyła mi piwo i usadziła obok siebie. Po mojej drugiej stronie siadł Jesse. Gdy tylko ruszyliśmy podał mi bongo.
- Tak się cieszę, że zgodziłaś się z nami pojechać ten kawałek – powiedział cicho.
Graliśmy w karty, pijąc piwo i paląc zioło.
- Chodź, położymy się… - poprosił Jesse szeptem.
- Tak, muszę się położyć i chwilę odpocząć – zgodziłam się.
- Gdzie idziecie? – podłapała Nicole. Bardzo ją polubiłam. Była zabawna i bardzo bezpośrednia.
- Położyć się – odpowiedział jej Jesse.
- Uuuu… Tak to nazywacie… - podniosła brew do góry.
- Spadaj, Mała… - powiedział Jesse. – Ella już mnie nie lubi, a jak Janice w takim stanie wysiądzie z autokaru to będzie chciała mnie zabić.
- No już się tak nie tłumacz… - zaśmiał się Jeremy.
- Bo wiesz… - znów wtrąciła Nicole. – Tylko winni się tłumaczą – dodała, poruszając zabawnie brwiami.
Jesse szeroko się uśmiechnął i pokazał jej środkowy palec, ciągnąc mnie w tym samym czasie na swoją leżankę.
Przytulił mnie na  łyżeczkę.
- Naprawdę wolałbym, żeby nie przyjeżdżał – jęknął mi cicho do ucha.
- Wiem, Jesse – szepnęłam przeczesując jego włosy palcami.
Delikatnie pocierał przyrodzeniem o moją pupę.
- Muszę dzisiaj w nocy się Tobą mocno nacieszyć – powiedział w taki sposób, że przeszły mnie ciarki.

***

Byłam wykończona. Nie miałam pojęcia skąd Jesse czerpie takie pokłady energii, ale nie miałam siły już podnieść się na rękach. Leżałam wyczerpana na łóżku. Nagle znów znalazł się nade mną odgarnął mi włosy z twarzy i pocałował z krzywym uśmiechem.
- Odwracaj się na brzuch – powiedział. Zrobił to za mnie jednym zwinnym ruchem, po czym klepnął mnie w tyłek. Zaśmiał się, gdy cichutko pisnęłam.
- No dobrze! – powiedział podciągając mnie tak, że moja pupa była na odpowiedniej dla niego wysokości. Moje mięśnie drżały już od wysiłku. – Czyżbyś miała dosyć? – spytał.
- Nie mam już siły… - przyznałam zgodnie z prawdą, jednak wciąż niegotowa, żeby to przerwać.
- Skoro jutro przyjeżdża, chcę żebyś czuła mnie przez cały jego pobyt – powiedział. Było to mocno zaborcze i trochę zakrawało na uprzedmiotowienie mnie, ale on musiał czuć, że do niego należę. Wiedział, że przez jakiś najbliższy tydzień zobaczymy się tylko tyle ile musimy, więc prawie wcale.
Bez ostrzeżenia się we mnie wbił. Krzyknęłam, nieprzygotowana na to i nie potrzebowałam dużo czasu, żeby znów dojść.

***

Siedziałam na parapecie przy otwartym oknie paląc papierosa. Syciłam się widokiem za oknem. Pociągnęłam łyka herbaty, którą przed chwilą przyniosłam z recepcji. Słuchałam cicho – o ironio! – Jessie Ware przez jedną słuchawkę w uchu. Nie chciałam go obudzić.
Spojrzałam na chłopaka w łóżku. Jego włosy były rozrzucone. Wyglądał bardzo spokojnie. Wszystkie zmarszczki na jego twarzy się wygładziły i wyglądał jak chłopiec. Tylko jego budowa ciała i tatuaże zdradzały jego wiek. Nawet, gdy się śmiał widziałam na jego twarzy troskę i trud. Był zmęczony tym co się wokół niego dzieje. Chciałam ściągnąć z niego cały ten ciężar. Nawet nie wiedziałam kiedy tak bardzo się do niego przywiązałam.

‘Cause I don’t wanna fall in love (Ponieważ nie chcę się zakochiwać,)
If you don’t want to try. (Jeśli nie chcesz spróbować.)
But all that I’ve been thinking of (ale wszystko o czym myślę)
Is maybe that you might.  (to fakt, że może jednak mógłbyś spróbować.)
Baby, it looks as though we’re running out of words to say (Kochanie, wygląda na to, że zaczyna nam brakować słów by to powiedzieć,)
And love’s foating away (a miłość odpływa w dal.)

Wytarłam z policzka łzę. Tak nie mogło być. Wiedziałam, że muszę być silna. Tylko siłę powinnam była wykazać po wygaśnięciu ostatniego kontraktu i nie podpisywać nowego, a zamiast tego wplątałam się jeszcze bardziej.
„Może chociaż wyjdzie z tego jakiś hit?!” pomyślałam. Wyciągnęłam z ucha jedną słuchawkę. Cicho się zaśmiałam, a śmiech przerodził się w zduszony szloch. Wtuliłam się w kolana, ale nie potrafiłam go zatrzymać. Próbowałam wytłumić odgłosy, które niekontrolowanie się ze mnie wydobywały, ale to było na nic.
- Janice? – usłyszałam cichy zachrypnięty niski głos.
Pokręciłam głową. Podniosłam głowę i zobaczyłam jego rozmazaną sylwetkę. Podszedł do mnie.
- Co się dzieje? – spytał.
- Prze… przepraszam… - wydukałam.
- Za co mnie przepraszasz? Co się dzieje?! – przytulił mnie do siebie. Wydawał się być zmartwiony.
- Nie ch…chciałam Cię obu…udzić. Po…powinieneś spać… -  próbowałam złapać oddech.
- Nie, ze mną wszystko dobrze. Co się stało? – spytał lekko się odsuwając i łapiąc mnie za rękę.
- Nie mogłam spać… - powiedziałam bardzo cicho, żeby wypowiedzieć się w miarę płynnie. Zaczęłam wycierać rękawem łzy. – Przepraszam… Po prostu jestem zmęczona… - wymyśliłam cicho na poczekaniu. Chociaż była to prawda, to jednak nie na tym polegał problem. W końcu to przed sobą przyznałam. Byłam zbyt emocjonalna od momentu, gdy zaczęłam z nim przebywać. Nigdy wcześniej nie pozwalałam sobie się nad sobą rozczulać.
Kątem oka zauważył słuchawkę.
- Nie… - szepnęłam. Próbowałam zdążyć przed nim, ale nie miałam szans. Posłuchał piosenkę, którą zapętliłam.
Say you love me? – pokręcił głową. – Ta piosenka potrafi rozbić każdego. – Zauważyłam cień uśmiechu na jego twarzy.
Mocno mnie przytulił.
- Kochasz go? – spytał nagle zupełnie zbijając mnie z tropu. Znów lekko mnie odsunął, żeby spojrzeć mi w oczy.
- Nie… - powiedziałam cicho. Głos znów lekko mi zadrżał.
- Jeśli chcesz możemy to przerwać.
- I tak mnie na to nie stać, Harry – przypomniałam mu.
- Wezmę to na siebie. Może trochę za bardzo naciskałem – przyznał.
To była moja szansa.
- Nie, Harry. Nie kocham go. Tak jest okej – powiedziałam cicho, nie wykorzystując jej.
- Wiesz, że tu nie wolno palić? – spytał lekko rozbawiony zmieniając temat dla odwrócenia mojej uwagi. Zawsze to robił, gdy miałam gorszy nastrój. Mimo że pomysł był dość prosty, to zawsze na mnie działał.
Spojrzałam na niego spode łba.
- Ciiii… - szepnął. Chodź, idziemy spać. 
- Aua… - cicho jęknęłam, gdy złapał za moje ramię, żeby mnie podnieść.
- Co się stało? – przestraszył się. Zmarszczył brwi.
- Mam zakwasy… - powiedziałam ledwo słyszalnie, doskonale wiedząc, że zaraz zacznie mi docinać, niezależnie od tego jak się czułam.
- Zakwasy? Ciekawe. Zaczęłaś chodzić na siłownię? – zażartował.
Wydęłam usta, wywołując jego śmiech.
- To nie jest śmieszne. – Udałam obrażoną.
- Jesteś urocza… - pokazał mi swoje dołeczki w policzkach i podniósł nieco ostrożniej, żeby przenieść mnie do łóżka.
Położył mnie delikatnie na łóżku, wsunął się obok i przykrył nas szczelnie kołdrą.
- No już się nie dąsaj – poprosił.
- Zaśpiewaj mi coś… - wyszłam z inicjatywą.
- Zaśpiewać?! – nie dowierzał.
- Do snu. – Upewniłam go.
- Do snu… - powtórzył. Pokiwałam lekko głową.
Chwilę się zastanawiał.
- No dobrze… - cicho odchrząknął. – She’s a good girl, loves her mamma (Jest dobrą dziewczyną, która kocha swoją mamę) / Loves Jesus and America too, (Kochająca Jezusa i Amerykę też) – wsłuchiwałam się w każde słowo i każdy dźwięk, który gdzieś w środku mnie koił – I’m a bad boy, ‘cause I don’t even miss her (Jestem złym chłopakiem, ponieważ nawet za nią nie tęsknię) / I’m a bad boy for breaking her heart (Jestem złym chłopakiem, który złamał jej serce)
Nagle z moich oczu ponownie zaczęły lecieć łzy.
- Nieee… Nie płacz… Przepraszam… - przestraszył się. Miał wielkie oczy. Nagle zachciało mi się śmiać. Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. – Śmiejesz się ze mnie? – niedowierzał.
- Jesteś tak samo beznadziejny w doborze repertuaru jak ja – wyjaśniłam.
- To co proponujesz? – spytał z szelmowskim uśmiechem.
- To co czujesz… - powiedziałam dając mu wyzwanie, którego nie mógł nie podjąć.
Przygryzł wargę patrząc mi  oczy.
Going out tonight (wychodzi tej nocy), Changes into something red (przebiera się w coś czerwonego). Her mother doesn’t like that kind of dress (Jej matka nie lubi sukienek w tym stylu). Everything she never had, she’s showing off (wszystko czego nigdy nie miała, pokazuje teraz).

Kontynuował śpiewanie, a jego cichy zachrypnięty głos pomagał mi spokojnie odpłynąć – po raz pierwszy od wielu nocy.


***

Mam nadzieję, że mogę liczyć na wasze opinie i uwagi :)

Miłego wieczoru!

1 komentarz:

  1. OMG... Rozdział jest świetny. Powiem szczerze że Jesse mnie już wkurza tą swoją zaborczością wobec Janice. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń