czwartek, 25 czerwca 2015

Rozdział XI

Cześć! Dodaję dzisiaj nowy rozdział, mimo nauki ;)
Jednak w poniedziałek wyjeżdżam na Openera i nie wiem czy będę miała czas w weekend coś opublikować, a w czasie wyjazdu napisać kolejny rozdział, żeby wyrobić się do końca jeszcze kolejnego tygodnia.
Mam nadzieję, że tak. Jednak postanowiłam się spiąć, żeby znów nie dopuścić do dłuższej przerwy w publikowaniu rozdziałów :)

Bardzo dziękuję za komentarze!

A teraz zapraszam do lektury :)

***

- Gdzie jesteś tak długo, Misiu? – usłyszałem. Uhh! Nie lubiłem, gdy tak do mnie mówiła.
„Musiałem się kurwa odlać.” – Pomyślałem przewracając oczami.
- Już idę, Hailey – krzyknąłem zamiast tego z łazienki, myjąc ręce. Wytarłem je w ręcznik wiszący na moich biodrach. 
Spojrzałem podkrążonymi oczami na swoje zmęczone odbicie w lustrze i z westchnieniem poszedłem do sypialni.
Leżała nago na łóżku. 
Była ładna, ale z każdym dniem miałem wrażenie, że coraz bardziej pusta. Wszystkie tematy, na które tak dobrze mi się z nią rozmawiało musiały być bardzo wyuczone i powierzchowne. Nie była złą dziewczyną, ale nie zależało mi na niej tak jak na początku.
Położyłem się obok niej nakładając na usta uśmiech. Miałem nadzieję, że wygląda szczerze.
- Coś się dzieje? – spytała przygryzając seksownie wargę.
- Jestem po prostu bardzo zmęczony – powiedziałem zgodnie z prawdą. Wydęła jeszcze bardziej wargi. Odgarnąłem za ucho kosmyk jej idealnie prostych blond włosów.
- Myślałam, że będziesz jeszcze chciał ze mną to zrobić przynajmniej raz. Wiesz, że jutro wylatujesz do Londynu – wyjaśniła, dotykając przez ręcznik mojego penisa.
- Wiem. Ale naprawdę nie mam już siły. Przepraszam. Marzę o tym, żeby położyć się spać. 
Dałem jej buziaka w czoło, a potem w usta, co przerodziło się w nieco dłuższy pocałunek.
Usłyszałem wibrację mojego telefonu na szafce nocnej.
Nie odrywając się ode mnie podniosła go.
-Kto dzwoni? – spytałem pomiędzy pocałunkami.
Nie odpowiedziała.
- Hailey, kto dzwoni? – powtórzyłem i oderwałem się od niej zabierając jej telefon.
Janice wyświetlało się razem z jej uśmiechniętym zdjęciem, które zrobiłem, gdy byliśmy w ogrodzie zoologicznym przy żyrafach z wielką porcją lodów w dłoni. – Wybacz. – powiedziałem jej i odebrałem.
- Halo? – przyłożyłem telefon do ucha podnosząc się. Przytrzymałem drugą ręką ręcznik i poszedłem do gabinetu w wynajętym przeze mnie apartamencie.
- Harry? – spytała głupio, rozbrajając mnie.
- Nie, z tej strony Rose. W czy coś przekazać? – zażartowałem imitując moją agentkę.
- Przestań! Możesz rozmawiać?
- Jakbym nie mógł rozmawiać to bym nie odebrał – przedrzeźniłem, cytując jej słowa sprzed wielu miesięcy.
- Mówię serio.
- Ja też. Coś się dzieje? – spytałem, tym razem poważnie.
- Po prostu chciałam porozmawiać. – Wyczułem niepewność w jej głosie.
Zaskoczyła mnie tym.
- Dlatego jeśli jesteś zajęty…
- Jestem w Nowym Jorku i mamy wieczór, więc spokojnie.
- Jesteś z nią prawda?
- To nic takiego.
- Harry…
- Wyszedłem z pokoju, jesteśmy teraz tylko Ty i ja – sprecyzowałem. – O czym chciałabyś porozmawiać.
- Sama nie wiem. Teraz ten pomysł wydał mi się bardzo głupi. Po prostu tęskniłam. – Wyrzuciła z siebie. Uwielbiałem to, że zawsze jest ze mną szczera.
- Ja też się za tobą stęskniłem. Jeszcze dwa tygodnie i się spotkamy.
- Będziesz?
- No jasne, że tak. Przecież tak ustaliliśmy.
- Po prostu nie dzwoniłeś i bałam się, że już więcej się nie spotkamy.
- Jesteś głupia, Janice. Jak mogłaś tak w ogóle pomyśleć. Przecież masz swoje rzeczy u mnie, ja swoje u Ciebie i musimy sobie je oddać – zażartowałem. 
Czułem, że jest bardzo niepewna i zapewne przerażona tym, że swoim zdaniem wystawia się na odrzucenie, więc próbowałem rozładować atmosferę. 
– Mówiłem Ci przecież, że jesteś dla mnie w tej chwili najbliższą osobą, ostatnio przegiąłem i chciałem dać Ci trochę spokoju, żebyś mogła pomyśleć. I wiesz… Zawsze to ja dzwoniłem i stwierdziłem, że może po prostu masz dosyć.
- Przepraszam, Harry. Ja po prostu myślałam, że Ty nie chcesz mieć już ze mną nic wspólnego.
- Myślę, że to nie jest takie łatwe. Jak w ogóle podoba Ci się koncertowanie? – spytałem jej zmieniając temat, bawiąc się przy tym włóknami na ręczniku.
- Jest super. Dzisiaj grałam w Warszawie. Wiesz… Wiadomo, że supportowanie to nie to samo co pełnowymiarowy koncert, ale to naprawdę super uczucie.
- Duży stres?
- Trochę tak. Ale wszyscy bardzo mi pomagają. Poza tym jak słyszę, że ludzie znają teksty piosenek z EPki i jak z nimi rozmawiam po koncertach to czuję się naprawdę świetnie.
Jej entuzjazm był zarażający i zorientowałem się, że się szeroko uśmiecham dopiero, gdy zaczęły boleć mnie policzki.
- Gadasz z ludźmi po koncertach? – zaskoczyła mnie.
- Tak, w miarę możliwości. Podczas koncertu też się staram, ale czasami niestety barierki są za daleko i ciężko jest złapać tak bezpośredni kontakt.
Bardzo mi tym zaimponowała.
- Nie mogę się doczekać aż zobaczę jak występujesz na żywo.
- Ja też, bo zależy mi bardzo na twojej opinii.
- Mogę ze sobą kogoś zabrać? – spytałem.
- Byle nie Hailey.
- Nie, myślałem raczej o mojej siostrze i jej przyjaciółce. Wiercą mi dziurę w brzuchu od dłuższego czasu.
- Jasne. Sam to załatwisz, czy podasz mi w wiadomości imiona i od razu przekażę to do Elli.
- Mogę Ci przesłać, to już nie będę fatygował Rose. Ty i Jesse to coś poważnego? – spytałem nagle. Chciałem ją zaskoczyć.
- Nie! – krzyknęła z prędkością światła. Czyli jednak.
- Często z nim sypiasz? – spytałem bezpośrednio. Wiedziałem, że ją zawstydzę. Zastanawiałem się jak to jest możliwe, że przez te miesiące tak dobrze zdążyłem ją poznać.
- Harry, ja…
- To w porządku, Jay. Przecież wiesz, że ja też sypiam z Hay.
- Zaspokajamy swoje potrzeby – odpowiedziała pokrętnie. – Skąd w ogóle wiesz? – spytała.
- Widziałem jak na Ciebie patrzył. Często razem was łapią, lubisz jego muzykę i chyba to jak wygląda.
Usłyszałem po jej stronie jakiś hałas.
- Chwilkę Harry – przerwała – tak? – ktoś wszedł najprawdopodobniej do pomieszczenia, w którym siedziała. – Dobra, już kończę - odpowiedziała na pytanie zadane przez jakiś męski głos, którego nie rozpoznałem. – Harry? – zwróciła się znów do mnie.
- Tak?
- Muszę kończyć, bo wracamy do hotelu.
- To jeszcze jesteś w klubie?
- Tak.
- No to leć, Mała.
- Pamiętaj, prześlij mi nazwisko przyjaciółki Twojej siostry.
- Jasne. Powodzenia dalej.
- Dziękuję – odpowiedziała dając buziaka do słuchawki i rozłączając połączenie.
Zablokowałem klawiaturę i wstałem idąc do sypialni. Hay leżała teraz w mojej koszulce i bawiła się telefonem.
- W końcu... – stwierdziła urażona.
- Nie gniewaj się, przecież wiesz, że musiałem odebrać.
- Jasne. Ona zawsze jest na pierwszym miejscu. Skoro ją kochasz, to po co jestem Ci ja? Jestem Twoją dziwką do ruchania? – spytała.
- O czym ty mówisz, Hailey – niedowierzałem. – Przecież mówiłem Ci, że jej nie kocham. Spędzam z Tobą dużo więcej czasu niż z nią. Ale jest moją dziewczyną i jeśli chcę zachować nasze spotkania w sekrecie, to nie mogę znikać.
- Mówiłeś wiele rzeczy, Harry. Dlaczego w takim razie z nią nie zerwiesz?
- Mieliśmy nie poruszać tej kwestii.
- Musisz wybrać albo ona albo ja.
- Nie rób tego. Porozmawiamy jutro, a teraz chodźmy spać.
- Nie.
Wstała i zaczęła zbierać swoje rzeczy z podłogi.
- Hailey, proszę cię.
- Jeśli coś mojego zostało przyślij mi kurierem – odpowiedziała, wychodząc w pełni ubrana. Trzasnęła tylko drzwiami na pożegnanie.

Zostałem sam w wielkim apartamencie na Manhattanie. 
Wysłałem do Jay wiadomość z danymi, o które prosiła i przełożyłem bilet lotniczy na taki za cztery godziny. 
Szybko się zebrałem i pojechałem na JFK Airport.
Po długim locie pojechałem prosto do swojego mieszkania i wziąłem klucze do mieszkania Janice.
Wiedziałem, że ją obudzę, ale musiałem zapytać o zgodę.
- Tak? – odebrała zachrypniętym głosem. Usłyszałem czyjeś chrząknięcie.
- Pozdrów go ode mnie – zażartowałem.
- Spałam dzisiaj z Lucy, Zachem i Jesse’em.
- Co? Czemu? 
- Trochę za dużo wypiliśmy i nas zmogło - wyjaśniła.
- Ciiii… – usłyszałem jak ktoś po drugiej stronie ją ucisza.
- Coś się stało? – spytała.
- Jestem w Londynie…
- Jak to? – przerwała mi.
- To już koniec – poinformowałem. – Z nią oczywiście.
Usłyszałem jak się podnosi i wychodzi na balkon. Odpaliła papierosa.
- Czemu?
- Zdenerwowała się, że odbieram telefon od Ciebie, gdy się z nią całowałem.
- Czemu to zrobiłeś? Też byłabym zła.
- Tylko wiesz… To…
- Dobra mi kitu nie wciskaj. Wiem, że dała Ci kosza, z którego jesteś zadowolony.
- Może i tak, ale wiesz, że nie lubię być sam.
- Wiem, Słońce.
- No i w związku z tym chciałem zapytać, czy mogę dzisiaj i jutro spać u Ciebie.
- Jasne. Lucy jest ze mną.
- Zorientowałem się, gdy powiedziałaś, że właśnie z nią śpisz – zaśmiałem się. Czyżby to Lu przekonała Janice o tym, że powinna się ze mną skontaktować. 
- Tak powiedziałam? - wybuchnąłem śmiechem. - Nie śmiej się. To niemiłe z Twojej strony.
– Ale mogę mimo wszystko spać u Ciebie?
- Jasne Harry. Już Ci to powiedziałam. Czuj się jak u siebie i nie śmiej się już ze mnie.
- Dziękuję, Kochanie. Śpij dobrze.
- Ty też. - Bąknęła niewyraźnie.

***

Obudził mnie dzwoniący telefon.
- Halo? – spytałem cicho, po czym odchrząknąłem, żeby powtórzyć to nieco bardziej słyszalnie.
- Cześć… - usłyszałem nieśmiały głos Hay.
- Coś się stało? – podniosłem się z łóżka drapiąc się po głowie.
- Przepraszam za to, co wczoraj mówiłam… - powiedziała łamiącym się głosem.
- Wszystko w porządku? – spytałem.
- Nie wiem. Tak bardzo przepraszam… Nie powinnam była tak reagować i wychodzić.
- Spokojnie... – mówiłem powoli.
- Przepraszam… Ale tak bardzo chcę mieć cię tylko dla siebie… - zaniosła się płaczem.
- Jesteś pijana?
- Trochę... – przyznała bez bicia.
- Hailey, zaraz zadzwonię po Jeffa, okej?
- Wolałabym, żebyś to Ty do mnie przyjechał.
- Jestem w Londynie – wyjaśniłem.
- Ale… Ale miałeś dopiero wyjeżdżać dzisiaj wieczorem. – Nieco się uspokoiła.
- Tak, ale przełożyłem lot zaraz po Twoim wyjściu.
- Obudziłam Cię.
- Tak, ale to nic. Zaraz zadzwonię do Jeffa.
- Pojechałeś do Janice, prawda?
- Nie. Janice jest teraz w trasie. Nie mieszaj jej w to wszystko.
- Dlaczego tak jej bronisz? Przecież mówiłam Ci co o niej wypisują. Powinieneś ją zostawić.
- Jesteś okrutna! – oburzyłem się. – Nie znasz jej i nie masz o niej pojęcia. Masz jej w to nie mieszać.
- Oh, mój drogi… Myślę, że ona powinna się o wszystkim dowiedzieć.
- Zrobiłabyś to? – spytałem niedowierzając.
- Jeśli nie mam wyboru… Musisz być tylko mój. 
- I tak nie masz dowodów. Żegnaj Hailey – wycedziłem i się rozłączyłem.
Dlaczego z samego rana musiała mi podnieść ciśnienie?!
Dlaczego Janice musiała mieć jak zwykle rację?!
Westchnąłem i padłem z powrotem na łóżko odbijając się od miękkiego materaca.
Krzyknąłem w poduszki, a następnie podniosłem się idąc w kierunku gitary. Położyłem ją na pościeli i podniosłem z biurka starego macbooka Janice. Ostatnio kupiła sobie złotego, żeby był bardziej poręczny zostawiając swoją piętnastocalową płytę chodnikową w domu. Przedzwoniłem w między czasie szybko do Jeffa i włączyłem jej program do nagrywania muzyki.
Zacząłem tworzyć piosenkę.
Zajęło mi to jakieś czterdzieści minut i już byłem gotów, żeby podesłać to do Louisa.
Odebrał po drugim sygnale.
- Tak?
- Podsyłam Ci z adresu Janice piosenkę.
-Napisałeś z nią piosenkę dla nas? – zdziwił się.
- Nie. Sam napisałem. Po prostu jestem u niej w domu.
- A ona nie jest gdzieś na trasie? Myślałem, że miałeś być w Nowym Jorku.
- Jest w trasie, jestem sam w Londynie. Po prostu spałem u niej, bo ma mniejsze mieszkanie i czuję się trochę mniej sam.
- A co z Hay i jej cyckami?
- Jesteś obleśny. Janice miała rację co do Hailey. Kasa i sława. Nie dostała tego czego chciała, więc zaczęła robić problemy. Chce iść ze wszystkim do mediów.
- Będą kłopoty?
- Wątpię. Bardzo uważałem. Co najwyżej pojawią się jakieś niepotwierdzone pogłoski, które łatwo będzie obalić jak pokażemy się razem raz, czy dwa.
- Mimo wszystko musisz być wściekły. Dobra podsyłaj mi piosenkę, jestem ciekawy tego co wymyśliłeś.

***

Dzisiaj w nocy wróciłem z Los Angeles. Razem z zespołem mieliśmy kilka spraw do załatwienia w Stanach. Jakieś wywiady, występy, imprezy, gale. Nuda. Cieszyłem się, że Jay codziennie od naszej ostatniej rozmowy wysyłała mi kilka zdjęć. Standardem był pokój w hotelu, miejsce w którym odbywał się koncert i strój, w którym występowała. Bardzo podobała mi się jej koncepcja co do zakładania „luksusowych” rzeczy, głównie sukienek ze zwykłymi ubraniami noszonymi przez nią każdego dnia. Wszystko było utrzymane głównie w czerni, czasem bieli oraz denimie, co z resztą prezentowała na co dzień, natomiast z tego co wiem, to na scenie chciała ze strojem trochę zaszaleć i mimo przeważnie stonowanych kolorów, szła raczej w formę i fakturę, która miała robić wrażenie pod względem padania na sukienkę świateł.
Z resztą sama mówiła mi, że bardzo interesuje ją moda i była niezwykle podekscytowana wybierając jeszcze na miesiąc przed trasą pięćdziesiąt outfitów koncertowych razem z przydzieloną jej stylistką Susie, a potem każdego dnia siedząc z nią przy telefonie, zmieniając lub dopracowując wizje.

Udało mi się dotrzeć do knajpy, w której miałem zjeść z Grimmym lunch. Gdy tylko mieliśmy możliwość próbowaliśmy się złapać. Lunch idealnie pasował ze względu na to, że on był już po programie, ja raczej dopiero się zbierałem i dojeżdżałem akurat do centrum, bo nie chciało mi się robić śniadania tylko dla siebie.
Nick już na mnie czekał.
- Dołączy do nas Lucy – uprzedziłem.
- Lucy?
- Lucy Ziegler.
- Ty się z nią kumplujesz?! Nigdy nie wspominała – zdziwił się.
- To przyjaciółka Jan. Zapomniała kluczy do mieszkania.
- Janice dała Ci klucze?
- Tak.
Grimmy gwizdnął.
- Ona ma do mnie.
- To robi się poważnie… - zaśmiał się. – Szczerze? Gdy po raz pierwszy huknęło, że ze sobą kręcicie, to nie dawałem wam szans, bo byłem przekonany, że skoro nie jest modelką i nie ma do tego predyspozycji to nie zawiesisz na niej dłużej oka.
- Dzięki Nick. To chyba źle o mnie świadczy.
- Taki masz gust. To wszystko. Ale jak na was patrzę to bardzo do siebie pasujecie, co rzadko się spotyka. No i wydaje mi się, że przede wszystkim dzięki przyjaźni bardzo sobie zaufaliście, co w przypadku jednak osób znanych jest niezbędne. Planujesz iść o krok dalej?
- Co? – zaskoczył mnie.
- No, czy myślałeś nad jakimś pierścionkiem? Ostatnio puścili twoje zdjęcia w salonie Cartiera.
- Nie, nie. No coś ty… Szukałem po prostu prezentu.
- Z jakiejś konkretnej okazji?
- To jej pierwsze koncerty – wyjaśniłem.
Nick przewrócił oczami.
Podniosłem rękę do dziewczyny ubranej w ubrania w pastelowych kolorach.
Razem z Jan były dokładnymi przeciwieństwami. Zarówno wizualnie jak i w środku. Ale może właśnie dzięki temu tak bardzo się kochały.
Podeszła do nas.
Przywitała się soczystym buziakiem z Grimmy’m, a potem ze mną.
- Wiesz kiedy Janice przyjedzie? – spytała mnie.
- Mówiła, że wyjechała z dwie godziny temu, więc myślę, że powinni być za jakieś kolejne dwie.
- Buuu… - wydęła usta.  – Dopiero? Miałam nadzieję, że jeszcze się z nią spotkam przed koncertem.
- Chłopcy mieli jakiś wywiad i mają małą obsuwę. Wytrzymasz do backstage’u – zaśmiałem się.
- No dobra… - skapitulowała siadając obok mnie. Podałem jej klucz do jej mieszkania.
- A gdzie podziałaś klucze, moja Panno? – spytał jej Nick.
- Długa historia. Finał jest taki, że pojechały do Bristolu i odzyskam je dopiero jutro.
- Myślałem, że takie rzeczy przydarzają się tylko Jay – zażartowałem.
- Ona jest w tym niekwestionowanym mistrzem. Dobra! Dzięki, Hazza. Ja biegnę do studia – powiedziała, pożegnała się z nami i pobiegła w kierunku, z którego przyszła.

- Bardzo ją lubię – stwierdził Nick, gdy zniknęła z pola widzenia.
- Jest okej – przyznałem, dodając – tylko strasznie dużo plotkuje.
- To prawda. Może dlatego lubię ją aż tak.
- Ale myślę, że gdyby nie ona to mógłbym się rozsypać z Janice.
- Serio? – zmarszczył brwi.
- Tak. Byliśmy pokłóceni i każde z nas bało się wyjść z inicjatywą. Ona dostarczała mi informacji o Jay i namówiła ją, żeby do mnie zadzwoniła. Ale z kolei bardzo mnie denerwuje jak upija Jan.
- Serio? – tym razem na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech.
- Taaak – przeciągnąłem. – Janice rzadko się upija. Co najwyżej wstawia. Lucy potrafi ją położyć na ziemię.
- Aż tak?
- Kilka razy ją ratowałem – zaśmiałem się na wspomnienie jej nieco bezczelnego, ale wesołego humoru, gdy trochę wypije.
- Muszę ją lepiej poznać – zawyrokował. – Niedługo będzie u mnie na śniadaniu.
- Nie chwaliła się.
- Może jeszcze nie wie.
- Nie, ona zawsze wszystko wie i dokładnie śledzi. Nie lubi jak coś idzie nie po jej myśli lub niezgodnie z planem.
- A jak oceniła ją Anne? – spytał nagle zupełnie zmieniając temat.
- Em… - zawstydziłem się przed nim z nieznanego mi powodu. – Jeszcze jej nie przedstawiłem Mamie.
- Serio?! Ile wy jesteście razem?
- Prawie 9 miesięcy.
- Myślę, że najwyższy czas.
- Dzisiaj pozna Gemmę.
- Anne też musi. Wiesz o tym.

- Wiem, przemyślę to.

***

Dziękuję za uwagę, liczę na wasze opinie dotyczące jakości, fabuły i wszystkiego innego ;)

A teraz, DOBRANOC!

2 komentarze:

  1. Cudowny. Mam nadzieje ze bedzie ona z Jessem wiem ze inni myślą ze z Harrym. Czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział. Hazza i Janice muszę być już razem ever. Miłość niech kwitnie. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń