- Poddajesz się?!
– zarzuciłam mu. Jak mógł w ogóle tak powiedzieć.
- Nie. Chcę dla
ciebie jak najlepiej. Jakbyś pomyślała, to już byś dawno się z tego uwolniła
tak jak inne.
- Myślę o tym! –
uniosłam się. – Nic innego nie robię! Nigdy nie chciałam być jak inne. Po
prostu czuję się tym wszystkim trochę przytłoczona. Wiedziałam, że tak będzie i
dobrowolnie się na to zgodziłam. Więc albo to zaakceptuj, albo przestań
pieprzyć, że to dla mojego dobra.
Rzuciłam widelec
na talerz.
- Już nie jestem
głodna – powiedziałam.
- Musisz zjeść. –
Lekko się uśmiechnął.
- Co cię bawi?!
- To, że nawet jak
się wściekasz wyglądasz uroczo.
Zacisnęłam usta w
cienką linię.
- Jeszcze nie
poznałeś mojego gniewu.
Pokręcił głową z
niedowierzaniem, po czym siadł koło mnie ze szklanką wody i widelcem.
Zaczął wyjadać mi
z talerza.
Nie miałam nic
przeciwko, bo naprawdę nie byłam zbytnio głodna.
- Idziemy spać? –
spytał po jedzeniu.
- Nie wiem. W
sumie to trochę się wyspałam.
- Możemy obejrzeć
jakiś film – zaproponował.
- Okej – zgodziłam się.
Stanęło na O Północy w Paryżu.
Harry objął mnie
ramieniem. Znaliśmy się miesiąc. Lubiliśmy się. Spędzony wspólnie czas nas nie męczył. Czuliśmy się chyba dość swobodnie ze sobą. Bardzo
podobało mi się to, że chłopak bardzo się o mnie troszczył. Siedzieliśmy
razem i mimo tego, że byłam w niego w tej chwili wtulona nie uważałam, żeby
było to za dużo. Czułam się bezpiecznie i to było dla mnie najistotniejsze.
Dzisiaj szliśmy
na mecz koszykówki. Wybrałam koszulkę LA Lakers, która sięgała mi prawie do
kolan. Do tego założyłam złote buty Wings 2.0 od Jeremy’ego Scotta.
Harry zamówił
kierowcę, który podwiózł nas pod Staples Center.
Byłam strasznie
podekscytowana.
Jedliśmy orzeszki
i piliśmy colę.
Za głupie
komentarze oberwał ode mnie garścią orzeszków. Nieopodal nas siedziała Rihanna
z przyjaciółmi, a kawałek dalej Ashton Kutcher z Milą Kunis. Czułam się tym
nieco przytłoczona, ale nie dawałam po sobie tego poznać.
W przerwie Harry
nie pozwolił mi wyjść na papierosa, więc obrażona zostałam z nim w hali. W
pewnym momencie mnie lekko szturchnął. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam nasze twarze na Kiss Cam.
To źle.
Przygryzłam wargę, natomiast na twarzy chłopaka zakwitł szeroki uśmiech.
To źle.
Przygryzłam wargę, natomiast na twarzy chłopaka zakwitł szeroki uśmiech.
Odwróciłam się
zawstydzona w jego kierunku i dosłownie ułamek sekundy później poczułam jego
miękkie usta na swoich. Byłam w szoku. To była ostatnia rzecz, której mogłabym
się po nim spodziewać.
Oddałam
pocałunek, a chwilę później poczułam jak go pogłębia rozchylając delikatnie
moje usta. Wszystko trwało może koło minuty, a mimo wszystko, gdy oderwał się
ode mnie z krzywym uśmiechem, patrząc mi w oczy, pozbawił mnie możliwości
złożenia jakiegokolwiek sensownego zdania.
- Co to było?! –
spytałam, gdy gra już się zaczęła.
- Deklaracja.
Pokazuję jak bardzo jestem z tobą szczęśliwy.
- Mieliśmy… Nie
wykorzystuj moich słów przeciwko mnie.
- Mieliśmy, nie
mieliśmy. Nie bądź taka dosłowna. Nic złego nie zrobiłem, poza tym podobało ci
się to.
- Skąd wiesz?!
- Twoje serce tak
waliło, że czułem je trzymając tylko twoją twarz
w dłoni – zaśmiał się.
w dłoni – zaśmiał się.
Spojrzałam na
niego spode łba.
- No przestań nie
gniewaj się na mnie za coś tak głupiego.
- To ty jesteś
głupi.
- Nikt nigdy nie
twierdził, że jest inaczej.
Następnego dnia
byłam już w Londynie. Prosto z lotniska pojechałam pisać z chłopakami z
McBusted. Byłam niezwykle podekscytowana współpracą z nimi. W czasach mojego
dzieciństwa byli tym, kim dla milionów nastolatek jest teraz One Direction.
Po całym dniu pracy wróciłam do swojego mieszkania. Poczułam się dziwnie, ale stabilnie. Jakbym wróciła do siebie.
Po całym dniu pracy wróciłam do swojego mieszkania. Poczułam się dziwnie, ale stabilnie. Jakbym wróciła do siebie.
Zostałam od razu
zaatakowana przez Lucy chcącą poznać najgorętsze szczegóły mojego związku z
Harrym.
- Nic Ci nie
powiem.
- Zajebiście do
siebie pasujecie! Mówię Ci! Jesteś z nim szczęśliwa?
- Jesteśmy razem
zaledwie miesiąc.
- I spędziłaś z
nim sam na sam trzy tygodnie w Los Angeles. W ogóle łał! Powiem Ci, że jestem w
szoku, że się pocałowaliście przy wszystkich.
- Nie miałam
pojęcia, że to zrobi – przyznałam zgodnie z prawdą.
- Piszą w gazetach
i na plotkarskich portalach. Ciągle! Ty miałaś mnie gdzieś i w ogóle się ze
mną nie kontaktowałaś, natomiast wszystko wiem. Szkoda, że nie z pierwszego źródła.
- Przepraszam… -
nagle poczułam się winna. – Ale wiesz bardzo dużo siedziałam w studio i…
- I wracasz do
Stanów zaraz?
- Nie. Teraz będę
pisać trochę w Londynie.
- Na ile
zostajesz?
- Na tydzień? - zabrzmiało to jak pytanie.
- No to
faktycznie.
- Ale potem po tygodniu
w Stanach wracam tu przynajmniej na miesiąc. A jak twoja twórczość? – spytałam,
żeby przejąć pałeczkę.
- No, ja to ogólnie
też zaczynam coś tam robić, ale nie z takim rozmachem jak Ty. Ja mam czas. Mam
na razie jedną piosenkę.
- Ja cztery demo,
ale planujemy zrobić jakieś dwadzieścia. I wybrać najlepsze, a potem obrobić je
tak, żeby jedna przechodziła w drugą, ale żeby to nie była jedna godzinna
piosenka rzecz jasna. Po prostu trochę tak jak zrobili na Dark Side of the Moon.
- Tak, mów do
mnie.
- Czas
zainteresować się taką muzyką.
- Jasne. Wolę mój
soul i reggae.
- Jak chcesz. Znasz
Easy Star All-Stars?
- No pewnie!
- No to posłuchaj
ich płyty Dub Side of the Moon.
- O matko!
Przecież jest świetna.
- No to powiedzmy,
że zbieżność nazw nie jest przypadkowa. – Zaśmiałam się. – Warto sprawdzić Pink
Floyd. Uwierz mi.
- No dobra – powiedziała, żebym dała jej spokój. – Skąd ich znasz? W Sensie Easy Star?
- Mój były –
wyjaśniłam, wchodząc do kuchni.
***
- Matty – przedstawił mi się chłopak, który wszedł do pomieszczenia razem z Patrickiem,
który wraz z żoną opiekował się mną. On był przedstawicielem Modest!, jego żona
moją agentką, do momentu,
w którym nie znajdę sama kogoś komu będę mogła bezgranicznie w tym względzie zaufać.
w którym nie znajdę sama kogoś komu będę mogła bezgranicznie w tym względzie zaufać.
- Janice – odpowiedziałam.
- No dobra! To was
zostawiam. Jak czegoś będziecie potrzebować będę pod telefonem – poinformował
nas i wyszedł.
- Słyszałem, że
nagrywasz z chłopakami z The Neighbourhood – zaczął.
- Tak.
- To jest
estetyka, w której chcesz tworzyć?
- Tak. Trochę coś
takiego jak robicie wy i oni.
- Okej – zaśmiał
się.
- Nie serio. Ma
być trochę przesterowane i syntetyczne, ale w dobrym guście. Trochę
elektroniczne. Kojarzysz Banks albo London Grammar?
- Tak.
- Wiesz jak
przesterowany jest ich głos?
- Tak – potwierdził lekkim skinieniem głowy.
- No to może
odrobinę tak, ale nie chcę żeby ludzie słyszeli Lorde
i Florence.
i Florence.
- Może Jessie
Ware.
- Trochę. Ale ona
jest żeńskim Edem Sheeranem. Głos Jessie Ware, muzyka London Grammar. Będę
pisać coś z Edem i chcę, żeby było słychać w tym Eda, natomiast ma się
delikatnie wpasować w estetykę, którą ja preferuję.
- Okej, czyli
syntetyczne, mroczne, elektroniczne, surowe.
- Dokładnie.
- No to super, że
się rozumiemy.
Cztery godziny
później siedzieliśmy na wykładzinie popijając wino kawą, paląc papierosy i
zioło.
Współpraca
układała się owocnie. Napisaliśmy jedną piosenkę.
Zaczęliśmy
tworzyć wstępnie instrumental do demo mając przy sobie jedynie gitarę i
keyboard. Dograłam do demo swój głos i gdy wyszłam z kabiny czekał na mnie już
Patrick, który z uśmiechem kręcił głową z niedowierzaniem.
- Chyba muszę Ci
zmienić towarzystwo – zażartował.
- Protestuję! – powiedziałam podnosząc rękę.
- To jak Matt?
Będziecie razem współpracować? – spytał go Patrick.
- No jasne. Z
wielką chęcią.
***
Przyleciałam do
Los Angeles. Harry był teraz bardzo zajęty swoimi sprawami, więc przez cały
tydzień widziałam go może dwa razy w domu, dwa razy złapaliśmy się na obiad. Trochę
dziwnie się czułam, bo było to coś zupełnie innego niż ostatnim razem, ale
rozumiałam to. Oboje mieliśmy co robić.
Spędzałam w
zasadzie większość czasu z Rutherfordem. Musiałam trochę zwolnić tempo, bo
zaczęłam za dużo palić.
- Mózg mi zniknie
jeśli nie przestanę – tłumaczyłam Jesse’emu.
- Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam.
Jak nie wy to Matty. Błędne koło. Moje życie nie jest łatwe.
Zaśmiał się.
- Masz już zespół?
- Kompletuję – powiedziałam wypuszczając z płuc biały dym i przekazując mu końcówkę jointa.
Siedzieliśmy na
dachu nowoczesnego domu w Beverly Hills, w którym mieściło się studio
nagraniowe.
- Przystojni?
- Tak, żeby
dziewczyny też się mną interesowały – zażartowałam.
Chłopak wybuchł
śmiechem.
- Będą Ci
zazdrościć.
- Kolegów z zespołu?
- Wszystkiego.
Kariery, wyglądu, faceta, chłopaków z zespołu – powiedział obejmując mnie
ramieniem i ciągnąc, żebym położyła się obok niego, ciesząc się promieniami
słońca i podziwiając bezchmurne niebo.
- Nie sądzę, żeby
mogły mi czegokolwiek zazdrościć. Wiesz… Chyba wszystko w życiu zawsze się
wyrównuje.
- Wyrównuje? –
spytał nie wiedząc do czego dążę.
- Nie koniecznie
chodzi o karmę. To co dasz innym wróci do ciebie. Mam wrażenie, że im bardziej
boli, tym więcej dostaniesz. Musi się wyrównać.
- Wciąż nie do
końca rozumiem.
- Niektórzy
prowadzą stabilne i nudne życie od urodzenia do śmierci. Niektórzy zaliczają
ostre upadki i jeśli im zależy to mają szansę osiągnąć coś, żeby wyzerować
bilans.
- Miałaś ciężki
start?
- Nie w takim
sensie jak myślisz. Dostałam kilka razy w życiu po dupie w najmniej oczekiwany
sposób i od osób, po których byś się tego nie spodziewał – wyjaśniłam. – Nie chcę o tym mówić – dodałam i mocniej
wtuliłam się w jego ramię. – Jak będzie ci sinieć ręka i przestaniesz ją czuć
to powiedz. Podniosę się.
Cicho się zaśmiał
i zaczął bawić się moimi włosami.
***
Wypiłam czwartego
dzisiaj drinka. Było to dosyć zdradliwe. Nie lubiłam mocnych alkoholi, ponieważ
najpierw jest super i nic nie czujesz, a jak uderza, to już nie jest tak miło.
Jestem raczej zwolennikiem piwa, bo jestem w stanie kontrolować ile piję,
aczkolwiek w tym przypadku problem pojawia się w momencie, gdy myślisz o
kaloryczności.
Harry podszedł do
mnie od tyłu i objął mnie w pasie.
- Chodźmy
zatańczyć – szepnął, lekko poruszając biodrami. Był dużo bardziej wstawiony niż ja.
- Zaraz musimy
wracać, musimy jutro podjechać do Modest.
- Tak, tak. Ale
możemy w międzyczasie wypocić trochę alkoholu.
- Ale tylko
chwilę – skapitulowałam.
- Oczywiście – obiecał odgarniając z szyi moje włosy. Złożył szybki pocałunek na mojej szyi i
udał się na parkiet trzymając mnie za rękę. Miałam już przyjemność wcześniej z
nim wychodzić do klubu, czy jakieś nieoficjalne show businessowe imprezy i
uwielbiałam z nim tańczyć, ponieważ zawsze bardzo mnie to bawiło. Jego taniec
nie różnił się zbyt wiele od jego ruchów scenicznych, do tego miał dwie lewe
nogi, co często kończyło się zaburzeniem równowagi. Było to jednak na swój sposób
urocze i gwarantowało dobrą zabawę. Nigdy wcześniej imprezy, na których
musiałam tańczyć nie sprawiały mi takiej przyjemności. Raczej ich unikałam lub
siedziałam w kącie, natomiast z Harrym miałam to gdzieś. Potrafił podtrzymać mój
dobry humor bez względu na sytuację.
Po dwóch
piosenkach przyciągnął mnie do siebie, a ja splotłam dłonie na jego karku. Oparł
brodę o czubek mojej głowy i zaczął lekko się
o mnie ocierać. Spojrzałam na niego zaskoczona, a on schylił się odgarniając moje włosy za ucho.
o mnie ocierać. Spojrzałam na niego zaskoczona, a on schylił się odgarniając moje włosy za ucho.
- Korzystam póki
mogę – wyjaśnił półgłosem, wysyłając ciarki w dół mojego ciała.
- Wszyscy patrzą – powiedziałam ignorując to uczucie.
- Od jutra takie
sytuacje będą dla nas codziennością. A dodatkowo dzisiaj wyglądasz
niesamowicie, więc jak wspomniałem korzystam dopóki mi wolno.
Moje oczy
powiększyły się chyba trzykrotnie, a szczęka uderzyła
o posadzkę.
o posadzkę.
Widząc moją minę
cicho się zaśmiał.
Wychodząc z
lokalu ściśle mnie obejmował ramieniem. Zastanawiałam się, czy ze względu na
jego dzisiejsze usposobienie, czy próbował utrzymać równowagę. Wsiedliśmy do
podstawionego samochodu w błysku fleszy.
Czarne wnętrze
samochodu tylko wzmogło moje mroczki przed oczami.
Dojechaliśmy do
mojego mieszkania w pięć minut.
Gdy tylko zamknęliśmy za sobą drzwi mojego pokoju, Harry pobiegł do łazienki, żeby zająć ją przede mną. Dżentelmen.
Gdy tylko zamknęliśmy za sobą drzwi mojego pokoju, Harry pobiegł do łazienki, żeby zająć ją przede mną. Dżentelmen.
Wyszedł po dziesięciu minutach w samych bokserkach. Wymachiwał ręcznikiem coś śpiewając. Gdy wstałam
z łóżka zbierając po pokoju rzeczy potrzebne mi do przygotowania się do snu, tańczył przy mnie kręcąc biodrami i śpiewając piosenkę, która leciała w klubie.
Objął mnie
odwracając jednym ruchem.
- Jesteś piękna.
- Harry, a Ty jesteś
pijany – zaśmiałam się z jego figlarnego nastroju. Lubiłam go takiego
beztroskiego.
- Ty też. No dalej, jutro nie będziemy pamiętać. – Szeroko się uśmiechnął.
- Nie ma takiej
opcji. Myślałam, że już to dokładnie przedyskutowaliśmy.
- Nie daj się
prosić. Tylko ten jeden raz.
Pokręciłam głową
i weszłam do łazienki, żeby wziąć orzeźwiający prysznic.
Gdy wyszłam już
zasypiał. Uchyliłam okno.
-Po co? Będzie
zimno – wybełkotał, będąc już myślami po drugiej stronie.
Nie odpowiadając
zgasiłam światło i mocno wtuliłam się w jego ciało, co przyjął bez wahania.
Mruknął cicho z uznaniem. Czułam jego erekcję na udzie, ale ignorowałam to.
Mimo że miało to miejsce coraz częściej, raczej o tym nie mówiliśmy. Na
początku przepraszał. Teraz wiedział, że po prostu mu ufam. Leżeliśmy rozgrzani
alkoholem
i własnymi ciałami.
i własnymi ciałami.
Znów cicho
mruknął.
- To był
zdecydowanie dobry pomysł z tym oknem – sklecił ledwo słyszalnie. Gdybym nie
leżała tak blisko miałabym problem z wyłapaniem sensu tych słów, ponieważ
chwilę później jego oddech się wyrównał.
***
Hej! No to jest kolejny rozdział, komentarzy w zasadzie brak. Może za szybko to wszystko publikuje... Nie wiem ;p Ale dopóki mam wenę to korzystam ;)
Liczę na komentarze.
Mecz koszykówki - przekupiłaś mnie. Za to dałabym się pokroić. Kiss cam wygrała wszystko. Naprawdę, jednocześnie miałam otwartą buzię i śmiałam się z reakcji haha. Harry taki romantyk, ajaja <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, nie mogę się doczekać kolejnego <3
Zapraszam na pierwszy rozdział. I dziękuję za komentarz u mnie <3
http://i-see-harry-styles-ff.blogspot.com/