- To jakaś Twoja
kolejna wymyślona dziewczyna, co? – zgadł Niall, gdy tylko pojawiłem się w
studiu nagraniowym.
- O czym mówisz? –
zainteresował się Liam odkładając gitarę.
- No Janice. Nie
widziałeś żadnych kolorowych portali? – spytał go Irlandczyk.
- No właśnie,
Stary! Coś mi nie pasowało, że tak szybko lecisz. – Dorzucił swoje trzy grosze
Louis. – Wczoraj ją poznałeś i już biegniesz do niej na noc. To z nią pisałeś,
prawda?
- Poza tym bądźmy
szczerzy, raczej nie jest to dziewczyna w twoim typie. – Skwitował blondyn.
- No dobra, nie
przesadzajmy. Jest ładna i w ogóle. Tylko chyba po prostu raczej wole wyższe.
Zaczęli się
śmiać.
- Ja bym nie
pogardził – rzucił Lou.
- Nie zaskoczyłeś
nas – stwierdził Liam, co wywołało śmiech Nialla i mój.
- I tak pewnie jak
zwykle nie przedłużycie kontraktu, bo po miesiącu intensywnego seksu Ci się
znudzi.
- Myślę, że nie
tym razem. Ona raczej się na to nie zgodzi, Lou.
- Na zerwanie
kontraktu? – spytał głupio.
- Nie, na seks. – Sprostowałem przewracając oczami.
- Co? Jest taką
cnotką?
- Nie. Po prostu
trzyma mnie mocno na dystans. Może nie do końca… Nie wiem jak to opisać. Wydaje
mi się, że to nie jest dziewczyna, która chce mi wskoczyć do łóżka.
- Zobaczymy,
zobaczymy. – Zaśmiał się Liam.
Umówiłem się na
lunch z Grimmym. Zamówiłem sałatkę i kawę. On sok pomarańczowy i kanapkę.
- Dzisiaj na moim
Twitterze pojawiła się masa pytań o was. – Powiedział bez zahamowania.
- Taaak, słyszałem.
– Przyznałem krzywiąc się.
- Nie chwaliłeś
się.
- To było dosyć
niespodziewane.
- Coś
poważniejszego?
- Umówiliśmy się
na kolację.
- Huhuhu… -
zaśmiał się. – Nie miałem pojęcia, że tak szybko działasz. Dobra jest? – spytał
podnosząc sugestywnie brew.
- Nick. To nie
twoja sprawa akurat.
- Wiem swoje.
Podoba mi się – stwierdził zaskakując mnie.
- Ona?! –
zmarszczyłem brwi grzebiąc widelcem między liśćmi szpinaku a kurczakiem.
- Tak. Ma coś w
sobie. Powodzenia.
To była dla mnie rewolucja. Grimmy’emu podoba się jakaś dziewczyna.
To była dla mnie rewolucja. Grimmy’emu podoba się jakaś dziewczyna.
- A jak sprawy
sercowe? - zmieniłem temat.
- Rozstaliśmy się.
– przyznał.
- Co? Kiedy?!
Czemu nic nie wiem.
- Znudziło mi się
to wszystko. Postanowiliśmy się rozejść. Nie ma tu zbyt dużej filozofii.
Popytaj, czy twoja zdobycz nie ma jakichś fajnych homoseksualnych kolegów. W
takim guście jak ona.
- Nick! Jesteś
idiotą….
- Wspaniałomyślnym
idiotą.
***
Wprowadziłem ją
do swojego domu w Los Angeles. Słyszałem jak wzdycha. Rozbawiony zaprowadziłem
ją do pokoju, który miała zajmować.
- Łał… Harry! To
jest niesamowite - powiedziała patrząc
z uznaniem.
Wzruszyłem
obojętnie ramionami uwydatniając jej dołeczki w policzkach.
Dziwnie się
poczułem, ponieważ miałem wrażenie, że naturalnym byłoby gdyby właśnie wpadła
mi w ramiona i chyba oboje mieliśmy na to ochotę, ale po prostu nie wypadało.
Powoli zaczynaliśmy wpadać w pułapkę.
Siedzieliśmy nad
basenem, zaczynając drugą butelkę wina. Zanurzyliśmy stopy w wodzie i
cieszyliśmy się słońcem. Cieszyłem się, że możemy sobie tak po prostu pogadać.
Była bardzo inteligentna. Miała dużo planów na przyszłość i dokładny plan na
siebie jako artystkę. Imponowało mi to. Z przenośnego głośnika zaczęła lecieć
piosenka Rainbow G. Love & Jack
Johnson. Westchnęła i położyła się na drewnianej podłodze. Miała na twarzy
lekki uśmiech. Wyglądała beztrosko.
- Kocham to
miejsce… - przyznała. – Jestem tu dosłownie chwilę, ale już rozumiem czemu tak
uwielbiasz tu być.
Podniosła się i
spojrzała mi w oczy. Objąłem ją ramieniem. Wtuliła się we mnie.
To prawda. Pobyt
tu był dla mnie trochę ucieczką od życia i codzienności. Słońce nastrajało
pozytywnie i ładowało baterię. Dużo czasu spędzałem w ogrodzie. Był jak moja
własna bezludna wyspa, na której mogłem cieszyć się spokojem.
- Gdzie masz
telefon? – spytałem.
Spojrzała na mnie
pytająco. Wybiłem ją z toku jej myśli. Spojrzała w kierunku wejścia do domu.
Podążyłem za jej wzrokiem i zobaczyłem leżak, na którym leżały jej papierosy,
zapalniczka i telefon.
Zanim Janice
zdążyła się zorientować odstawiłem kawałek dalej butelkę wina i pociągnąłem ją
do wody.
Pisnęła, gdy
nasze ciała zanurzyły się w zimnym basenie.
- Harry! –
próbowała się wyswobodzić, ale jej na to nie pozwoliłem mocno trzymając w
ramionach.
- Ciii… -
uciszyłem ją. Gdy przestała się wyrywać zelżyłem uścisk, a ona zarzuciła mi
ręce na ramiona i oplotła nogami w pasie.
- Nie sięgam do
dna – przyznała lekko zawstydzona tym faktem, tłumacząc przy okazji swoją panikę.
Zacząłem się
śmiać.
-To wcale nie
jest śmieszne! – powiedziała z wyrzutem, uderzając pięścią moją klatkę
piersiową.
- Chyba jesteś
najniższą dziewczyną, która kiedykolwiek tu przebywała – powiedziałem, żeby
trochę się podroczyć.
Spojrzała na mnie
spode łba. Rozczuliła mnie tym. Mocno ją przytuliłem, przełożyłem na plecy i
przeniosłem się w kierunku krawędzi basenu, żeby zgarnąć butelkę wina, a potem udałem się na płytszą część basenu.
- Już powinno być
okej – poinformowałem wciąż rozbawiony. Poczułem jak niepewnie prostuje nogi
do momentu, w którym poczuła podłoże, żeby móc się ode mnie odkleić.
***
Siedziałem z
Janice w restauracji i jedliśmy razem z moimi znajomymi lunch. Właśnie wróciła
ze studia. Nagrywała dzisiaj coś razem z Jessem
i Jeremym z The Neighbourhood. Wczoraj, gdy o tym usłyszała była
niesamowicie ożywiona i podekscytowana myślą o współpracy z nimi. Teraz jednak
była bardzo małomówna i zamyślona. Zaskoczyła mnie tym. Nie było to coś
naturalnego. Mam nadzieję, że wszystko poszło dobrze.
Jeff opowiadał
właśnie historię o ostatniej grze w golfa z ojcem. Dotknąłem jej uda.
Delikatnie drgnęła. Spojrzała na mnie. Coś ją gryzło.
- Wszystko okej? –
zapytałem cicho.
- Tak – odpowiedziała.
Widziałem, że nie jest do końca szczera. Zmarszczyłem brwi, na co nieznacznie uniosła kąciki ust.
Widziałem, że nie jest do końca szczera. Zmarszczyłem brwi, na co nieznacznie uniosła kąciki ust.
Była aż tak
nieśmiała?
Złapałem jej
dłoń, która leżała na stole i zacząłem kciukiem delikatnie ją głaskać, żeby
dodać jej otuchy. Poczułem, że nieznacznie się rozluźnia.
Podniosłem wzrok
na Jeffa, który znacząco się uśmiechnął.
- Janice, grasz w
golfa? – spytał jej nagle.
- Zdarzyło mi się – odpowiedziała cicho.
- Może w takim
razie powinieneś zabrać ją ze sobą w niedzielę, co? – zwrócił się do mnie.
- Może… - miałem
nieco mieszane uczucia.
- Nie chcę wam
przeszkadzać. Poza tym nie mam tu sprzętu. – Odpowiedziała jakby wyczuła moje wewnętrzne
wahanie.
- A to akurat
najmniejszy problem.
- Wiem ile znaczy
dla Harry’ego taka gra. Chyba nie powinnam wam przeszkadzać.
- Nie, Janice.
Jeśli chcesz z nami zagrać… – wtrąciłem się.
- A będzie jeszcze
jakaś dziewczyna? – przerwała mi.
- Nie planowaliśmy – przyznał Jeff.
- No to
postanowione. Zostanę w domu i może trochę popisze piosenki.
- Sama? Nie ma
opcji – wtrąciłem ponownie.
- Możesz zawsze
spędzić trochę czasu z żeńskim gronem naszej rodziny w domu. – Zaśmiał się Jeff. –
Dołączymy do was po grze na obiad.
- Dobrze, zobaczę.
– Zgodziła się, żeby nie ciągnąć już tego tematu.
***
Zbliżał się
wieczór. Wróciłem właśnie do domu. Wszedłem z garażu do cichego wnętrza.
Zapaliłem światło i udałem się do kuchni. Położyłem reklamówki z jedzeniem od
Shelli Azoff, które przygotowała dla Janice na kolację, zakładając, że "pewnie
jest sama cały dzień i chodzi głodna". Żałowała, że nie mogła jej poznać, ale
wiedziałem, że Janice czuła się trochę dziwnie wchodząc w mój świat. Wiem, że
nie czułaby się komfortowo razem z nami i potrzebowała trochę więcej czasu.
Wszedłem po
schodach i zapukałem do jej sypialni. Nie słysząc odpowiedzi lekko uchyliłem
drzwi. Leżała na łóżku w białej podkoszulce i majtkach. Jej włosy były
rozrzucone po poduszce. Ściskała w ramionach kołdrę. Przygryzłem wargę. Wyglądała
bardzo seksownie. Siadłem przy niej i odgarnąłem jej włosy z twarzy za ucho.
- Janice… -
powiedziałem cicho.
Zerwała się.
- Cii… -
uspokoiłem ją.
- Coś się stało?
- Nie. Jesteś głodna? Shelli zapakowała mi dla Ciebie
trochę jedzenia.
- Kto?
- Mama Jeffa.
- Naprawdę?
- No jasne.
Żałowała, że nie może cię poznać. Jeff powiedział jej, że jesteś cicha, ale
wydajesz się mnie uszczęśliwiać.
- Czyli cię
uszczęśliwiam, tak? – lekko ją to rozbawiło.
- Na pewno dobrze
się dogadujemy. To mnie cieszy – wyznałem.
Wyciągnęła w moim
kierunku ręce.
Położyłem się, a
ona we mnie wtuliła.
- Jestem trochę
głodna – przyznała.
- To dobrze, bo to
co zapakowała chyba starczy nam na tydzień.
-Mówiłeś, że przygotowała dla mnie - droczyła się.
W odpowiedzi usłyszała mój śmiech.
-Mówiłeś, że przygotowała dla mnie - droczyła się.
W odpowiedzi usłyszała mój śmiech.
- Przyjechałeś
samochodem? – zbiła mnie z tropu.
Lekko odsunąłem
się, żeby widzieć jej twarz.
- Tak.
- Nie piłeś?
- Nie. Czemu?
- Nic, tak się
zastanawiałam.
Przewróciłem
oczami.
- Idziemy jeść? –
spytałem.
- Tak, chodźmy – zgodziła się, więc przerzuciłem ją z łatwością na drugą stronę mnie. Podniosłem ją i postawiłem nas do pionu.
- Kupiłem nam
bilety na mecz Lakersów za dwa tygodnie - poinformowałem, szykując dla niej w kuchni posiłek.
- Serio?
- Tak. Z
Clippersami.
- No, to będzie
ciekawie.
- Mam nadzieję.
Uśmiechnąłem się. Odpowiedziała tym samym, ale czułem, że coś jest nie w porządku.
Uśmiechnąłem się. Odpowiedziała tym samym, ale czułem, że coś jest nie w porządku.
- O co chodzi?
Pokręciła głową.
- Przecież widzę.
- Wiem jak bardzo
się starasz, żebym czuła się dobrze…
- Mam coś zmienić?
– przestraszyłem się, że robię coś źle.
- Nie, nie. Jesteś
naprawdę bardzo dobry i widzę jak się troszczysz i wychodzisz z siebie, żebym
czuła się komfortowo sama, przy Tobie, czy Twoich znajomych. Bardzo to
doceniam…
- Ale? –
przerwałem jej.
- Ale to wciąż dla
mnie trudne.
- Co jeszcze mogę
zrobić? – spytałem nieco poirytowany. Nie wiedziałem co jeszcze mogę zrobić,
żeby ułatwić jej „bycie ze mną”.
- Nic. Naprawdę tu
nie chodzi o Ciebie.
- Tu nie chodzi o Ciebie, chodzi o mnie – zaironizowałem wysokim głosem, udając ją. – Będziesz chciała zerwać kontrakt, tak?
- Harry! – cicho
mnie upomniała. – Nie mam zamiaru nic zrywać. Daj mi powiedzieć. To ty zacząłeś
i chcesz rozmawiać o tym, co się dzieje, więc mi nie przerywaj.
Byłem zaskoczony
jej stanowczością.
- Chodzi o to, że
kilka miesięcy temu byłam zupełnie anonimowa. Podczas X Factora byłam raczej zbyt nudna, żeby ktokolwiek chciał się mną interesować. Dzisiaj jestem na ustach milionów waszych
fanek, którym nie podoba się to, że Harry Styles – miłość ich życia – znalazł
kolejną dupę do ruchania. A przecież miałeś być mężem każdej z nich lub ewentualnie założyć
rodzinę z Louisem, gdyby okazało się, że jednak nie jesteś nimi zainteresowany.
- Przejmujesz się
tym? – przecież zawsze takie głupoty pojawiają.
- Pamiętasz jak
kiedyś nie byłeś w stanie zrozumieć dlaczego ktoś Cię nienawidzi tylko po to,
żeby nienawidzić?
Skinąłem głową.
- Ja nic złego
nigdy nikomu nie zrobiłam. A razem z Patrickiem doszłam dzisiaj do wniosku, że
póki co lepiej będzie zablokować moje media społecznościowe przed ludźmi z
zewnątrz.
- Po co? –
zmarszczyłem brwi.
- One mi grożą
Harry. Wiem, że pewnie reszta waszych dziewczyn przechodziła przez to samo. Tylko media
to podburzają. Potrzebuję czasu, żeby się do tego przyzwyczaić.
Uderzyło mnie to.
- Czym są te
groźby? – zmartwiłem się.
- Głównie takie,
że jeśli nie dam ci spokoju to mnie zniszczą, są takie, w których powinnam na
siebie uważać, bo mnie pobiją. Jakaś część życzy mi śmierci...
- Słucham?! –
niedowierzałem.
- Nie! – przerwała
mi. – To nic. To tylko słowa. Żadna z nich przecież nie zrobi mi krzywdy. Są po
prostu rozgoryczone. Rozumiem je trochę. Czują się gdzieś w środku oszukane. Po
prostu powtórzę jeszcze raz. Potrzebuję trochę czasu, żeby to się uspokoiło i
żebym mogła do tego przywyknąć. – Wciąż się tego trzymała. - Do tego czasu mogę być nieco marudna, wycofana i spięta. - Zażartowała, żeby trochę rozładować atmosferę, która przed chwilą mocno się zagęściła.
- Jesteś pewna?
- Tak. Powinniśmy
pokazywać, że jest nam ze sobą dobrze i że jesteśmy razem szczęśliwi. Myślę, że
to jedyny sposób, żeby odpuściły. – Miało to dla mnie jakiś sens.
- Powinniśmy
przemyśleć, czy nie powinniśmy tego dla twojego dobra zakończyć – powiedziałem
pozbawionym emocji głosem nakładając jej jedzenie i stawiając przed nią talerz.
Gdy spojrzałem w jej oczy widziałem, że zraniłem ją tym stwierdzeniem.
***
No to kolejna część za nami :) Mam nadzieję, że się podoba. Na razie może być trochę nudno, ale powoli się rozkręcam. Czekam na komentarze :D
Szkoda, ze trafiłam tutaj tak późno :( No cóż, postaram się bywać tu częściej! Bardzo mi się podoba ten rozdział, jest taki..magiczny i po prostu..fajny? Tak, jest bardzo fajny!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie przy okazji :)
http://i-see-harry-styles-ff.blogspot.com/