Witajcie!
Przed nami kolejny rozdział, oprócz tego zostały tylko dwa i to już takie ostatnie z ostatnich ;)
Powiem wam, że nie mogę się już doczekać, ponieważ w marcu idę na The Neighbourhood w Warszawie! TAK! Dwa dni później jadę na Halsey do Berlina, a miesiąc później również tam na The 1975. Będzie intensywnie i niecierpliwie odliczam dni.
A teraz, wracając do rozdziału...
Zapraszam do lektury
***
– Kochanie, w przyszłym miesiącu wychodzi moja nowa płyta. Dostałem
propozycje trasy koncertowej – powiedziałem, wchodząc do jej pokoju w
ośrodku.
Gdy to usłyszała stała się ostrożna. Widziałem jak zmienia się wyraz jej
twarzy.
– Kiedy? – spytała.
– Trzy miesiące w wakacje. Zaczynałbym na rozgrzewkę od kilku letnich festiwali,
potem miesiąc koncertów w Stanach, miesiąc w Europie i miesiąc w Australii i
Azji.
Nie była zadowolona.
– Podjąłeś już decyzje? – spytała bardzo spokojnie. Zbyt spokojnie.
– Nie. Chciałem najpierw porozmawiać z tobą i dojść do jakiegoś kompromisu.
– Nie będę cię powstrzymywać.
– Wiem, ale nie podoba ci się ten pomysł.
– To prawda.
– Czemu?
– Bo będę sama.
Objąłem ja, ale delikatnie się wyswobodziła.
Zabolało mnie to, ze się odsunęła. Nie byłem w stanie zlokalizować tego
bólu, ale poczułem się odtrącony.
– Zabierasz mi w ten
sposób możliwość trzeźwego osadu – wyjaśniła, widząc moje skonsternowanie.
– To znaczy?
– Że mnie osaczasz.
– Myślałem, że to cię uspokaja.
– Tak, ale twój dotyk sprawi, że wszystko dla ciebie zrobię, więc potrzebuję
w tym konkretnym momencie odrobiny przestrzeni, żeby pomyśleć. Wracając do
tematu. Czy nie uważasz, ze trzy miesiące rozłąki jak na nasz staż i wszystkie
wydarzenia, które ostatnio miały miejsce, to trochę za dużo?
– Owszem, tak uważam – przyznałem.
– Wiec skoro mówiłeś o kompromisie, to pewnie masz jakiś pomysł.
– Tak – potwierdziłem. – Myślałem, żebyś dołączyła do mnie.
– Wiesz jak poprzednio zakończyła się dla mnie trasa.
– To dużo wolniejsze tempo. Grałbym maksymalnie trzy koncerty w tygodniu. Po
każdym miesiącu miałbym dwa tygodnie przerwy lub po dwóch tygodniach tydzień.
To jest do dogadania. Ty mogłabyś jeździć ze mną i popracować nad nagrywaniem
materiału na twoja płytę. Po powrocie mielibyśmy czas, żeby odpocząć czekając
na jej wydanie i pojechać w twoja trasę.
– Jesteś pewien, że to wypali?
– Nie, ale chciałbym.
– Musze to przemyśleć – przyznała. Było to dla niej dużo informacji na raz i
rozumiałem jej obawę przed wyjazdem w trasę koncertowa. Poprzednio źle się to
skończyło. Potrzebowała czasu i liczyłem się z tym.
Pokiwałem głowa.
– Chcesz żebym poszedł? – spytałem, wskazując drzwi.
– Nie. Oczywiście, że nie - odpowiedziała.
Położyłem się więc na łóżku, a ona ułożyła się obok mnie.
– Mam ochotę przejść się na spacer – powiedziała w mój policzek, odgarniając
mi włosy za ucho.
– Na zewnątrz jest lodowato – zauważyłem.
– Ale spadł śnieg.
– Wolisz oglądać śnieg, od mojej obecności?
– Oglądać śnieg w twojej obecności - drażniła się, wbijając mi palec w
dołeczek w policzku.
***
Harry, Lucy, Gemma, Ellie, Lou i Lux dzisiaj rano powitali mnie tortem.
Dostałam prezenty, z których cieszyłam się jak dziecko. Już dawno nie
widziałam tyle osób na raz.
Harry dał mi wodę perfumowaną Toma Forda oraz chustę Louis Vuitton, Lucy
dała mi Polaroida, którego zapewne dorwała na targu staroci, Gemma i Ellie
sprezentowały (w komitywie z Anne) wizytę w SPA pod Londynem dla dwóch
osób, natomiast Lou i Lux dały mi szkatułkę z kolorowymi ozdobami oraz
narzędziami do włosów i twarzy oraz narysowaną przez Lux kartkę.
Spędziliśmy bardzo miłe południe, potem zabrałam wszystkich za zgodą
Melissy, która koniecznie chciała ze mną porozmawiać po powrocie, na obiad i
wieczorem wróciłam z Harrym do ośrodka.
Zastanawiałam się jak on to robi, ze wciąż nie został tu zauważony, ale
potem zdałam sobie sprawę z tego, ze pewnie wszyscy wiedzą gdzie jestem. Nie
zapadłam się w końcu pod ziemię.
Przyszliśmy do mojego pokoju.
– O czym myślisz? - spytał mnie puszczając moją dłoń.
– O tym czy ludzie wiedza gdzie jestem.
Zauważyłam jego zawahanie.
– Ale doszłam do wniosku, że to nie ma takiego znaczenia, ponieważ i tak,
nawet jeśli teraz nie byliby tego świadomi, co jest wątpliwe, to na pewno będą
wiedzieć, gdy wydam płytę – dokończyłam.
– Podejrzewają, ale od dnia, którego wróciłaś do mnie ze szpitala jesteśmy
bardzo ostrożni.
– Kilka razy nas śledzili - zauważyłam.
– Tak. Nie wiem czy to ja powinienem ci o tym mówić, ale od kiedy trafiłaś do
szpitala, a nie trzeba było dużo czasu, żeby wszyscy wiedzieli gdzie jesteś, to
domniemywali nawet twoja śmierć. Potem ogłosiliśmy, ze kończymy działalność
jako One Direction, więc zaczęli spekulować, czy jest to choroba, czy kolejne przedawkowanie,
czy ciąża. Raczej nie obstawiali tego, że chciałaś odebrać sobie życie. W
każdym razie zniknęłaś ze strony Modest!
chwile po nas. Wróciłaś do mnie, sprzedaliśmy twoje mieszkanie, trafiłaś tutaj
i czekaliśmy aż wszystko się wyciszy. Po miesiącu zeszło to z czołówek.
Większość doszła do wniosku, ze nie jesteśmy razem. Za każdym razem gdy tu jadę,
wyjeżdżam dwoma samochodami i dojeżdżam dopiero gdy jestem pewien, że nikt mnie
nie śledzi. Wiec nikt nie wie gdzie jesteś. Spodziewali się natomiast czegoś
poważnego. Gdy wyjechaliśmy stąd na święta i ludzie cię zobaczyli ze mną
zaczęli znów o nas pisać, ponieważ nikt się nie spodziewał zobaczyć nas razem.
Przy okazji odpadła ostatecznie ciąża. Myślę, że gdybyś stąd wyszła, wróciłabyś
do prasy, ale i tak nie mają nic poza naszą miłością. – Zaśmiał się na końcu.
Był trochę nerwowy, bał się mojej reakcji, ale ku mojemu własnemu zdumieniu
całkiem dobrze to przyjęłam.
Uśmiechnęłam się do niego.
– Obiecałam dr Lincoln, że przyjdę do niej jak wrócimy.
– Jasne. – Spuścił wzrok na ziemie.
Podeszłam do niego i splotłam nasze dłonie, ciągnąc go lekko w dół. Musnęłam
jego usta.
– Harry, wszystko dobrze. – Uśmiechnęłam się ponownie. – Poczekasz chwile?
– To dzisiejsza sesja?
– Raczej krótkie spotkanie, natomiast chciałabym jej powiedzieć o tym, co właśnie
mi powiedziałeś, więc może to zająć trochę więcej niż dziesięć minut.
– Oczywiście, że poczekam, kochanie - odpowiedział i pocałował mnie w czoło.
– Zapytaj, czy możesz iść do mnie na noc.
Skinęłam głowa i zamknęłam za sobą drzwi.
Weszłam do gabinetu. Melissa siedziała przy biurku oświetlona tylko lampka
i uzupełniała karty pacjentów.
Gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się.
Wstała i zaprosiła mnie na fotel, na którym zawsze siadałam.
Spoczęła na przeciwko.
– Jak dzień? – spytała.
– Bardzo dobrze. Zjedliśmy ciasto, porozmawialiśmy, pojechaliśmy na obiad na
Notting Hill i przed chwilą wróciliśmy.
Zaczęłam palcami rysować szlaczki na zamszowym podłokietniku.
– Chciałabyś mi o czymś powiedzieć?
– Tak – przyznałam od razu, zanim zdążyłam pomyśleć.
– W takim razie zamieniam się w słuch.
– Postanowiłam jechać z Harrym w trasę – wyjaśniłam.
– On o tym wie?
– Nie, chciałam jeszcze przedyskutować to z tobą i upewnić się, że robię
dobrze.
– Decyzje musisz podejmować sama.
– Wiem. Po prostu chodzi o to, że tym razem nie ja będę koncertować. Bedzie
to pewnie męczące, natomiast wiem, że gdyby cokolwiek złego się ze mną działo,
zawsze będę mogła wrócić. Nie będę tam w końcu z przymusu, a może to też dać mi
szanse na spokojny powrót do tego świata i będę mogła sprawdzić jak wygląda to
przy nieco innej organizacji. W końcu, gdy byłam w trasie z The Neighbourhood nie
było mi źle.
– Wiesz, że to aż trzy miesiące wyjazdów? Plus kolejny miesiąc licząc przerwy.
– Tak. Tak jak mówiłam, zawsze będę mogła wrócić. Nie chcę też trzymać go już
dłużej w niepewności. Wiem, że będzie dobrze.
– W takim razie bardzo cieszę się z twojej decyzji. Jestem z ciebie naprawdę
dumna.
– Jest jeszcze jedna rzecz.
– Tak? – Tym razem ja zaciekawiłam.
– Harry powiedział mi o opinii publicznej wypowiadającej się przez ten czas
na mój temat.
– I co o tym myślisz?
– Nie wiem – przyznałam zupełnie szczerze. – Nie ma to dla mnie aż takiego
znaczenia. Tak na marginesie, myślę że Harry czuje się z tym gorzej, bo boi się
mojej reakcji – zażartowałam.
– Wiesz, że przez to co raz przeczytałaś...
– Trafiłam tutaj – przerwałam jej. – Wiem, ale naprawdę bardzo się tym nie
przejęłam. Szczerze powiedziawszy to, co usłyszałam trochę mnie uspokoiło.
Spodziewałam się dużo gorszych rzeczy.
– Czego na przykład?
– Tego, że próbowałam się zabić. Chciałabym mieć prawo, żeby samej móc się tym
podzielić z ludźmi, gdy uznam, że jest na to właściwy moment.
– Jesteś pewna, że chcesz żeby ludzie o tym wiedzieli?
– To jest cześć mnie i jej nie wymaże. Ludzie będą pytać o to, czemu całkiem
zniknęłam. Szczególnie, gdy będę chciała wydać płytę. Na razie mogę liczyć na
spokój, gdy zacznę się promować pojawią się pytania i chcę móc o tym powiedzieć
bez wstydu i godnie.
Na ustach Melissy zakwitł szeroki uśmiech.
– Właśnie na to czekałam – powiedziała mi.
Nie bardzo rozumiałam i dałam jej o tym znać moim nieco skołowanym
wzrokiem.
– Masz dzisiaj urodziny.
Skinęłam głową.
– Kończysz dwadzieścia cztery lata. To cudowny wiek. Mam dla ciebie
niespodziankę.
Wpatrywałam się w nią z wyczekiwaniem.
– Myślę, że możesz dziś opuścić ośrodek.
– Słucham?! – Miałam wrażenie, że się przesłyszałam.
– Oczywiście raz w tygodniu musiałabyś pokazywać się u mnie w gabinecie w
centrum na wizytę, nie musiałabyś jeździć taki kawał aż tutaj, natomiast po tym
co dzisiaj od ciebie usłyszałam, uważam że jesteś gotowa. Masz przy sobie
mężczyznę, który będzie chronił cię swoim własnym ciałem, więc czuję się
spokojna o was.
– Dziękuje! - pisnęłam i mocno ścisnęłam kobietę. Usłyszałam jej śmiech. Gdy
się odsunęłam wytarłam z policzków pojedyncze łzy.
– No, to leć do Harry'ego i idźcie się sobą nacieszyć.
– Wiedział? - spytałam.
– Wiedział, że jest taka szansa.
– Zabiję go – pisnęłam. – Poprosił, żebym zapytała czy może zabrać mnie do
siebie na noc.
– Pewnie się bał. Nie stawiałam nic za pewnik. Byłam ciekawa co od ciebie
usłyszę.
– Aż mam ochotę potrzymać go w niepewności do jutra. – Rozbawiłam kobietę. -
Miał powiedzieć mi o prasie?
– Nie. Tym chciałam zająć się z tobą już podczas cotygodniowych sesji, ale
byłam ciekawa jaką podejmiesz decyzję w związku z trasą.
– Czy jeśli nie zgodziłabym się na wyjazd to przekreśliłoby moje szanse?
– Zależy od tego jakbyś to uargumentowała. Teraz jesteś wolna. Zmykaj. Nie
chce cię widzieć.
– Dziękuję – powiedziałam z szerokim uśmiechem.
Weszłam do pokoju.
– Płakałaś? – spytał Harry znad swojego telefonu. Leżał na łóżku na plecach w
poprzek, z głową zwisającą z łóżka.
Odwrócił się i zamrugał, ponieważ zakręciło mu się w głowie.
– To nic takiego – powiedziałam, podchodząc.
– Jesteś pewna?
– Tak. – Uśmiechnęłam się, żeby wzmocnić moje słowa.
– Co mówiła dr Lincoln?
– Że zrobiłam bardzo duży postęp.
– Tylko?
– A powinna powiedzieć mi o czymś jeszcze? - spytałam podejrzliwie, siadając
na jego kroczu.
– Tak tylko pytam – wyjaśnił.
– No dobrze. – Otarłam się o niego. Przymknął oczy, ale złapał mnie za
biodra, żeby utrzymać rozmowę. Wiedział, że próbuję go rozproszyć.
– Co powiedziała o tym co ci powiedziałem?
– Że myślę bardzo dojrzale i że to dobra droga.
– Mogę cię zabrać dzisiaj na noc? - spytał.
– Tak.
– Serio? – ożywił się. - To czemu płakałaś? – Dotknął mojego policzka.
– Bo mój chłopak jest wrednym kłamczuchem i nie powiedział, że jeśli dobrze
mi dzisiaj pójdzie, to będzie mógł zabrać mnie do domu. – Uderzyłam go w klatkę
piersiową.
Jego ciało zastygło na te słowa. Patrzył na mnie. Potrząsnął głowa i
marszcząc brwi przetworzył jeszcze raz w głowie to, co powiedziałam.
Prawie usłyszałam kliknięcie, gdy kawałki się połączyły.
– Poszło ci dobrze, prawda? - upewnił się.
– Tak.
Podtrzymując mnie zerwał się do siadu.
– Mogę zabrać cię do domu na stałe?
– Tak – odpowiedziałam.
Przytulił mnie i przewrócił nas na bok.
Zaczął mnie żarliwie całować. Tak jakby nigdy więcej miał tego nie robić.
Miłego nadchodzącego wielkimi krokami weekendu oraz... Dobranoooc!
Jezus tak się cieszę, że wreszcie może stąd wyjść i, że wyleczyła się z tego oraz zrozumiała, że nie może przejmować się wszystkim, ogromnie się cieszę. Cieszę się również z tego, że zgodziła się jechać z Harrym na tą trasę bo wiem, że przy Harrym nic jej się nie stanie bo on nie pozwoli nikomu zrobić jej krzywdy bo przeżyli naprawdę dużo. Więc ten rozdział był tak kochany i cudowny, że moje serce mięknie. A tak po za opowidaniem, to cholernie Ci zazdroszczę, że zobaczysz jedną z moich ukochanych artystek Halsey, aaa uduszę Cię, mam nadzieję, że gdzieś można Cię złapać i zdasz mi relację, bo jestem ogromnie ciekawa jak to wygląda na żywo. Więc życzę udanej zabawie na każdym z koncertów i żeby to były niezapomniane noce :* Więc na koniec dodaję, że jak zawsze czekam na kolejną cześć xx
OdpowiedzUsuń