niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział II

Hej Lucy! – powiedziałam wchodząc do małego salonu mieszkanka, które kilka dni temu zdecydowałyśmy się razem wynająć.
- Cześć! – odpowiedziała wyglądając przez wyspę, która oddzielała duży pokój oraz wejście od kuchni i jadalni. – Łoł! Widzę zakupy!
- Tak… Zaczęłam się trochę stresować występem. – Przyznałam.
- W końcu podjęłaś decyzję co śpiewać?
- Tak. Cheryl jest szczęśliwa.
- No, to co to będzie? – podparła się na łokciach i słodko uśmiechnęła.
I put a spell on you because you’re mine…
- Ojejejejejej! – ożywiła się. – Naprawdę?
- Tak! No a drugą będzie Comeback Elli.
- Wytrzymasz wokalnie?
- Nie mam wyboru. – Zaśmiałam się. – Ale tak naprawdę to jestem myślami już w finale i wiem co zaśpiewam z Edem. Tylko Cheryl próbuje mnie przekonać do jakiegoś klasyka typu Beyonce albo Whitney Huston.
- Ja śpiewam teraz Listen.
- No wiem, ale Ty kochana masz predyspozycje. A jak Jessie? Co będziecie wykonywać?
- To niespodzianka. - Puściła mi oko. - A tak serio, to mimo że jest cudowną osobą, trudno ją złapać, więc wciąż nie jest to ustalone. Ale wiem chociaż, że jeszcze będę śpiewać Meghan.
- Oh, jakbyś zaśpiewała Like I’m gonna lose you to ukradłabyś moje serce.
- Cieszę się, że się zaprzyjaźniłyśmy. – Powiedziała nagle zupełnie zmieniając temat.
- Ja też. Tylko Mark i dziewczyny są jakieś dziwne.  – Rozbawiłam ją.
- Obiecaj, że zaśpiewamy coś razem po programie i że to wszystko się nie utnie.
- Przecież razem mieszkamy. A jeśli będzie to coś właśnie w stylu Like I’m gonna lose you, to wchodzę od razu do studia.
- High Five! – przybiłyśmy piątkę zgadzając się na to.

Siadłyśmy przed telewizorem i zaczęłam pokazywać jej moje zakupy.
Zapaliłyśmy jointa, żeby się rozluźnić przed jutrzejszymi próbami
i poszłyśmy spać.

***

Ćwiczyłam z trenerem piosenki, które miałam śpiewać w półfinale programu. Miałam drobny problem z Ellą. Miała zupełnie inną skalę niż ja. Strasznie ją podziwiałam. Wieczorem miałam zacząć próby na scenie.

Dostałam smsa siedząc przed budynkiem na przerwie.
„Cześć co robisz? H.”
„Ciężkie przygotowania.”
„Sugestia, żebym nie przeszkadzał?”
„Nie. Akurat jestem na papierosie i piję kawę”
„Mogę zadzwonić?”

Pokręciłam głową z niedowierzaniem i sama wybrałam jego numer.
- Jakbym nie mogła rozmawiać to po prostu bym nie odebrała. – Powiedziałam, gdy tylko podniósł słuchawkę.
- Wolałem się upewnić. Chciałem Ci pogratulować przedwczorajszego odcinka.
- Dzięki. – Odpowiedziałam głęboko się zaciągając.
- Nie pal.
- To pomaga się odstresować.
- I zabija.
- I tak na coś w końcu umrę. Może w wieku dziewięćdziesięciu ośmiu lat paląc przez całe życie, a może w wieku dwudziestu pięciu potrącona przez samochód, mimo że nigdy nie wzięłam papierosa do ust.
- I tak mi się to nie podoba.
- No akurat tu nie musisz się ze mną zgadzać. – Napiłam się kawy.
- Co pijesz?
- Ej! Jesteś zbyt wścibski.
- A kto mówił, że musimy sobie ufać.
- To nie zaufanie. To stalking.
Usłyszałam przez telefon jego śmiech.
- Słyszałam, że za trzy tygodnie muszę jechać nagrywać do LA. Ciekawe czyja to zasługa.
- To odgórne polecenie. Chciałabyś mieszkać przez te dwa czy trzy tygodnie u mnie?
- Po to dzwonisz?
- Nie. Tak chciałem pogadać, ale przy okazji mogę to zaproponować.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Myślę, że tak. Do niczego cię nie zmuszam, aczkolwiek myślę,
że będziesz czuła się bardziej komfortowo z kimś kto zna miasto i tu pomieszkuje.
- Nie sądzisz, że powiedzą, że za szybko?
- Myślę, że mogą pojawić się plotki, o ile w ogóle ktoś to zauważy.
A jeśli tak to chyba o to chodzi wytwórni.
- Muszę się zastanowić.
- Masz mój numer.
- Jasne.
- Dobra kończę, muszę iść do Lou, żeby przygotowała moje włosy na koncert.
- No tak! To najważniejsze! – znów się zaśmiał. Rozłączyłam się
i głęboko odetchnęłam.

To wszystko co się teraz działo… Wszystko zaczęło pędzić i ciężko mi nadążyć. Gdy tylko pomyślę, że kilka miesięcy temu byłam jeszcze zwykłą dziewczyną, o której nikt nie miał pojęcia i która śpiewała
w zaciszu domu, która nigdy nie miała zbyt dużych wymagań 

i szczegółowych planów co po studiach, które zaczęła już jakiś czas temu, przechodzą mnie ciarki. Prawie dwa miesiące temu musiałam się odciąć od dawnego życia i zacząć układać nowe. Studia, praca – to musiało poczekać. Musiałam przystosować się do nowego otoczenia – miasta i ludzi oraz tego, że nie byłam już całkiem anonimowa. 
Jakieś trzy miesiące temu o tej porze, pewnie siedziałam w pokoju nudząc się i czekając na kolejny dzień, który wyglądał dokładnie tak samo jak poprzedni. 
Teraz natomiast, przygotowywałam się do występu na żywo w programie, który oglądały miliony osób na całym świecie, a za półtora tygodnia miałam zacząć tworzyć udawany związek z bożyszczem nastolatek, żeby chwilę później zacząć nagrywać debiutancką płytę. 
Byłam tym trochę przerażona, ale skłamałabym mówiąc, że nie tego oczekiwałam – nigdy nie chciałam przyznać tego na głos, ale prawda jest taka, że jeśli idziesz do X Factora, w dodatku tego „najbardziej prestiżowego” to dokładnie na to liczysz. Mimo wszystko trochę mnie to przerażało.

***

Wróciłam do domu zdecydowanie za późno. Byłam umówiona z Lucy i jej znajomymi na drinka, jednak trochę mi się przedłużyło. Mój telefon zawibrował.
- Tak? – spytałam i przymrużyłam oczy ze względu na hałas po drugiej stronie.
- No gdzie Ty jesteś? – spytała mnie Lu.
- Dopiero weszłam do mieszkania. Czuję jakby przejechał po mnie czołg. Chyba nie wyjdę.
- Nawet tak nie mów. Są tu fajni faceci.
- Jesteś pijana. – Stwierdziłam.
- Tak troszkę. Ale ty też możesz być! Jest super!
- Zjem coś i dam ci odpowiedź.
- Tak, tak. Pa! – odpowiedziała i się rozłączyła.
Musiała być mocno pijana.

Nalałam soku do szklanki i siadłam na blacie w kuchni.
Wybrałam numer Harry’ego.
- Hej! – odebrał od razu.
- Nie przeszkadzam?
- Nie. Co tam?
- Okej. Zgadzam się na twoją propozycję.
- O… To super. Zapraszam. Wolisz widok na ocean, czy widok na wzgórza?
- Co? To mam aż taki wybór? – zaśmiałam się.
- Tak, muszę przygotować sypialnię. Mam jeszcze jedną z widokiem na ogród i jest ładna, ale gorąco polecam widok na ocean.
- A Ty na co lubisz patrzeć?
- Na ocean. Dlatego go polecam.
- To zdam się na Ciebie. Jak koncert?
- Bardzo dobrze. Nic specjalnego, ale fani byli całkiem głośni
i oddani, więc się udało. Mam wrażenie, że chcesz o coś jeszcze zapytać.
- Nie.
- Ej, słyszę.
- Nie chcę cię męczyć.
- Nie męczysz. Co się dzieje?
- Jak sobie radzisz z tym tempem?
- Tempem?
- Tak. Dzisiaj zaczęłam się nad tym zastanawiać. Nad sensem i tym kiedy to wszystko minęło.
- Łoł… Ja miałem kryzys dopiero po jakichś dwóch latach.
- Po prostu chodzi o to, że wszystko jest inne… To nie kryzys…  - zaczęłam się tłumaczyć, ale nie mogłam znaleźć argumentów, które przekonają nawet mnie.
- Janice…
- Nie Harry, już wiem. Ja po prostu tak potwornie tęsknię za rodziną, za znajomymi, uczelnią, pracą. I wiem, że nic nie będzie takie samo.
- Pomyśl sobie, że to tylko kolejny etap. Ej… Mała, nie płacz… - powiedział nagle i uświadomiłam sobie, że pociągam nosem, a po moich policzkach ciekną łzy.
- Jestem tak cholernie słaba. Nie wiem co ja sobie myślałam…
- Cicho! – rozkazał. – Nie jesteś słaba. Jesteś niesamowicie odważna, bo zrobiłaś olbrzymi krok, żeby realizować swoje marzenia. Nie jestem pewien, czy miałbym w sobie tyle zaparcia co ty, żeby próbować tak daleko od domu. To naturalne, że się boisz…
Przerwał, chyba licząc na jakikolwiek komentarz z mojej strony, ale się nie doczekał.
- Gdy zaczynałaś szkołę, zaczynałaś od nowa, gdy zaczynałaś studia, czy pracę… Też stopniowo wszystko ulegało zmianie. To dokładnie to samo.
- Wiem, że Tobie też było ciężko…
- Było, bo zostałem z dnia na dzień wyrwany od rodziny, dokładnie tak jak ty, do tego byłem do niej naprawdę przywiązany. Od momentu, w którym poszedłem do programu już nigdy nie wróciłem do domu. Jestem niezwykle wdzięczny losowi, że nie byłem w tym sam, tylko dostałem w pakiecie czterech braci.
Nieznacznie się uśmiechnęłam.
- Nie płacz. Będzie dobrze. Daj sobie odrobinę więcej czasu. Sama mówiłaś, że musimy sobie zaufać, więc zawsze możesz do mnie zadzwonić, albo napisać.
- Harry, tylko wiesz… To, czego od nas chcą to nie jest prawda. Więc nie chcę cię zmuszać do większej ilości kontaktu ze mną niż jest to konieczne.
- To, że mamy udawać miłość nie znaczy, że nie możemy spróbować się zakumplować w prawdziwym życiu.
- Udało ci się kiedyś zaprzyjaźnić z dziewczyną?
- Nie. – Przyznał zupełnie szczerze. – Ale lepiej będzie dla nas jeśli będziemy się lubić.
- Dobrze. – Cicho się zaśmiałam.
- Poza tym, ostatnio nadganiałem program. Chyba przyjaźnisz się z jakąś dziewczyną, co?
- Taaak. Z Lucy. Wynajęłyśmy razem mieszkanko.
- Czemu?
- Miałam dość hotelowego żarcia.
- Och, rozumiem. – Zaśmiał się.
- Jest na jakiejś imprezie. Chyba do niej dołączę, żeby nie siedzieć samej.
- Tylko uważaj na siebie.
- Dobrze. Dziękuję, Harry.
- Do usług. Dobranoc.
- Dobranoc.
Dokończyłam sok, wzięłam torbę i wyszłam z domu.


***

No i jest rozdział drugi, mam nadzieję, że zarówno ja jak i potencjalni czytelnicy się rozkręcą i będę mogła liczyć na jakiś feedback.

Pozdrawiam wszystkich!


1 komentarz: