piątek, 17 kwietnia 2015

Rozdział I

Dzisiaj miałem poznać Janice. 
Młodą dziewczynę – wschodzącą gwiazdkę, która dostała się do brytyjskiego X Factora. Szło jej dobrze i myślała, że spełnia marzenia. Tak naprawdę nie zdawała sobie sprawy w co się pakuje.

Dokładnie jak ja kiedyś. 
Zupełnie naiwny i nieświadomy jak zakręci się ta cała spirala. 
Była Polką. Tak myślę… 
Na pewno miała jakieś słowiańskie korzenie, bo przyznam się, że nie śledziłem ostatnio telewizji. Nie miałem na to czasu. Widziałem kilka jej zdjęć i szczerze – mam nadzieję, że na żywo też jest ładna, choć nie jest to do końca dziewczyna w moim typie. 
Podobno jest strasznie drobna. Mam nadzieję, że tym razem będzie trochę inaczej i uda mi się ją tolerować nieco dłużej.

Podszedł do mnie Patrick. Jedna z nielicznych osób w Modest!, które jeszcze darzyłem sympatią. Zaraz za nim kroczyła niziutka blondynka w miętowej spódnicy do połowy uda, w którą wpuszczona była różowa polówka. Rozglądała się niepewnie wokół siebie. Jej sprzęt wyglądał na stosunkowo nowy, więc mimowolnie uśmiechnąłem się, przygotowując mentalnie na to, że gra będzie dość długa.
- Cześć Harry! – powiedział ściskając mnie serdecznie.
- Hej Pat! Co tam?
- Wszystko dobrze. A ty jak?
- Też. Dzięki.
- Poznajcie się. - Powiedział z uśmiechem wykonując standardowy gest.
- Janice. – Przedstawiła się niepewnie.
- Harry. – Odpowiedziałem, pokazując jej swoje niedawno wybielane zęby, żeby ją nieco ośmielić.
- To twoja pierwsza rozgrywka? – spytałem, gdy ruszyliśmy w kierunku pierwszego dołka.
- Co? – wydawała się zdezorientowana. – Przepraszam… - odpowiedziała znów spuszczając wzrok. Trochę mnie to rozbrajało. Była strasznie urocza i tak nieśmiała, że miałem ochotę się nią zaopiekować. Może nie będzie tak źle. – W zasadzie to nie. – Odpowiedziała zbijając mnie z tropu. 
Potrzebowałem chwili, żeby się zorientować, że odpowiedziała na moje pytanie, a nie na niewypowiedzianą wątpliwość.
- Często grywasz? – postanowiłem ciągnąć rozmowę.
- Zaczęłam jak już tu przyjechałam, czyli jakiś miesiąc czy dwa temu, ale Patrick i Ella zabrali mnie tu już dobre kilka razy. – Przyznała.

Tak… To musiała być prawda. Ella i Patrick byli fanatykami golfa. Jeśli spędzała z nimi dużo czasu to faktycznie musiała często tu przyjeżdżać.
- Już tak nie przesadzaj. – Odezwał się Patrick.
- Nie przesadzam. Jeśli wydałam kupę kasy, której na dobrą sprawę nie mam, na sprzęt to muszę być tu często. – Wypowiadając ostatnią część spojrzała na mnie. – Wiesz Harry, raz można z siebie idiotkę robić, ale regularnie to już niekoniecznie.
Rozbawiła mnie. Miała rację.

Przez całą rozgrywkę uważnie jej się przyglądałem. Ku mojemu zaskoczeniu radziła sobie całkiem nieźle. Po raz pierwszy w życiu grałem w golfa z jakąkolwiek dziewczyną i nigdy nie spodziewałem się, że może to być przyjemne. Zawsze odbierałem to jako wtargnięcie na męskie terytorium, nie mogliśmy otwarcie pogadać o tym co interesuje facetów, bo zaraz zostaniemy ocenieni i zbesztani. 

A jednak okazało się, że bardzo przyjemne widoki rekompensują wszystko. Choć muszę przyznać, że Janice była dość otwarta i Patrick za bardzo się nie hamował z komentarzami.
- Ej, no nie patrz tak. Trzeba było założyć coś innego. – Stwierdził, gdy wkurzyła się, że gapimy się na jej tyłek podczas odbić piłki. Fakt, wyglądała bardzo seksownie.

***

Po skończonej grze udaliśmy się klubu na obiadokolację.
Rozbawiło mnie to jak kręci nosem przeglądając menu.
Po prawie piętnastu minutach, nie żartuję, patrzyłem na zegarek, wybrła wołowinę z puree w sosie pieczeniowym i warzywa na parze.

- No dobra! To do rzeczy! – powiedział cicho, jednak energicznie Patrick. - Wstępnie kontrakt obowiązuje trzy miesiące. Przez ten okres pokazujecie się razem, ale nie oficjalnie. Przyłapią was na kolacji, lunchu, obiedzie, lodach, w kinie, samochodzie. Razem czy osobno, ale w jednym mieście. Nie ważne. Ma iść plotka, że jesteście razem. Czasem będziecie w jednym miejscu spać. Szczególnie jeśli będziesz go odwiedzać na trasie. W grę wchodzi jeden pokój.
Spojrzałem na nią ukradkiem. Udawała, że zajmuje się swoją pieczenią. Był to bardzo niezręczny moment.
- Chciałbym, żeby to nigdzie nie wychodziło. Nawet do rodzin. Wiadomo, że chłopcy będą wiedzieć, ale przed nimi tego nie ukryjemy. Nawet u nas w firmie wiedzą o tym tylko te osoby, które muszą, żeby to zorganizować.
Spojrzała mu w oczy, a potem przez ułamek sekundy na mnie. Stresowało ją to. Nie zdziwiłem się. Właśnie sprzedała duszę. Może nie dosłownie, ale do tego to można było sprowadzić.
- Macie jakieś pytania?
- Co później? – spytała.
- To zależy. Podpisujemy dalej lub to kończymy.
- Yhym… - mruknęła niezbyt szczęśliwa.

***

Po obiedzie Patrick wyszedł i zostawił nas samych, żebyśmy trochę się poznali.
- Muszę się czegoś napić. – Powiedziała.
- Odwiozę cię.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Przecież poznamy się dopiero za dwa tygodnie. A co jak ktoś nas namierzy? - miała rację.
- Walić to.
- Harry.
- To wezmę pokój, bo nie zostawię Cię samej.
Uśmiechnęła się nieśmiało.
- To co sobie teraz życzysz po obiedzie?
- Banoffee Cheescake.
- Serio? – zaśmiałem się. Pokiwała głową wpatrując się we mnie wielkimi oczami. – Okej. – Namierzyłem kelnerkę wzrokiem.
- Albo nie! Tarte cytrynową. – Zmieniła zdanie.
- Przed chwilą wyglądałaś jakbyś mogła zabić dla sernika.
- Ale teraz mogę zabić dla tarty cytrynowej.
- No dobrze. – Podeszła kelnerka. – Poproszę tarte cytrynową, tort bezowy i Muscat. Macie jakiś?
- Tak, oczywiście. Już podaję.

Patrzyła na mnie lekko mrużąc oczy.
Wzruszyłem lekko ramionami. Gdy już otrzymaliśmy zamówienie i pociągnęła pierwszy łyk wina postanowiłem zacząć rozmowę dotyczącą umowy.
- Czemu w ogóle zgłosiłaś się do tego całego przedsięwzięcia? – spytałem. Poczekałem aż spokojnie przełknie.
 - Nigdzie się nie zgłaszałam. Po prostu skorzystali z klauzuli
w kontrakcie. Z resztą wiedziałam o niej. Nie sądziłam jednak,
że tak szybko będą chcieli skorzystać z możliwości.
- Jakim kontrakcie? – zmarszczyłem brwi.
- W moim kontrakcie z SyCo i Modest!. – Odpowiedziała.
- Podpisałaś już kontrakty?
- Przed trzecim odcinkiem na żywo.
- Czemu?
- Zgłosiły się dwie duże wytwórnie i prześcigali się w ofertach. Wybrałam Simona i Modest, którzy poszli na bardzo dużo ustępstw, dzięki czemu mam stu procentowy wpływ na muzykę i dość dużą samodzielność, jeśli będę jej chciała.
- Wiesz jak to wygląda w rzeczywistości…
- Wiem jak to wygląda w rzeczywistości osób, które podpisują pierwszą podsuniętą im kartkę. – zaznaczyła.
- Co jeszcze jest w kontrakcie? – byłem autentycznie ciekaw.
- To, że nie wygram i że będę śpiewać z Edem w finale. – Uśmiechnęła się, powoli kończąc tartę. Wiedziałem, że podała mi najmniej istotne informacje, ale nie naciskałem więcej. Umowy były poufne i nie powinienem tego wiedzieć. Przynajmniej teraz. – Powiedz mi, Harry… Czy pozostałe związki w waszym zespole też były udawane?

Zauważyła moje zawahanie.

- Harry, jesteśmy w tym sami. Musimy sobie zaufać.
Przygryzłem wargę. Miała rację, ale co to zmieniało?
Wyczekiwała.
- Danielle, Eleanor i Perrie, oczywiście jeśli Zayna wliczamy w zespół.
- Przecież te związki trwały naprawdę długo.
- Tak. Tylko ja jestem upośledzony w tym zakresie. No i Niall, ale to trochę inna sytuacja.
- Ale przecież Perrie i Zayn chyba są ciągle razem.
- Tak. Naprawdę się w sobie zakochali. Dlatego odszedł.
- Co to ma do tego?! – nie rozumiała. Jak daleko mogłem się posunąć?
- Dostał ultimatum… - powiedziałem szybko i ledwo słyszalnie - Dobre? – spytałem, żeby jak najszybciej zmienić temat, wskazując jej deser.
- Zajebiste! – odpowiedziała z pełną buzią. – Chcesz spróbować?
Skinąłem głową i podstawiła mi widelec z kawałkiem tarty pod twarz. Faktycznie była dobra. Zamknąłem oczy i wydałem z siebie ciche westchnienie. Rozbawiłem ją i o to mi chodziło.
- Chcesz spróbować mojego tortu?
- Tak. - Odpowiedziała cicho popijając jeszcze łyk wina. Powtórzyła moją reakcję. Spojrzała mi w oczy.
- Janice, zanim zaczniemy w to brnąć powinniśmy się chyba troszkę poznać. - Odezwałem się po chwili ciszy.
- Co proponujesz?
- Nie wiem. Możemy się spotkać, albo mogę Ci dać na siebie namiary 

i zrobimy to na odległość.
- Skłaniam się ku drugiej opcji. Nie chcę narozrabiać już na samym początku. - zaśmiała się cicho.
- No dobrze. Jak wolisz. 
- Ale zawsze rozmowa twarzą w twarz daje więcej. Więc mam nadzieję, że dzisiaj wieczorem jeszcze pogadamy, jak już sobie stąd pójdziemy.


Była miła. Polubiłem ją. Miałem nadzieję, że w końcu uda mi się wytrzymać z kimś nieco dłużej. Nawet jeśli był to tylko udawany związek.


***


Mam nadzieję, że się podobało. To wprawdzie pierwszy rozdział i muszę się trochę rozkręcić. Jeśli macie jakieś uwagi lub/i coś wam się podobało to zapraszam do komentowania. Na pewno będzie mi bardo miło.

1 komentarz:

  1. fajny początek, czytałam dużo fanfic i w żadnym nie myło ''umowy na chodzenie'' jednym słowem zajebisty i będe czytać dalej

    OdpowiedzUsuń