czwartek, 12 listopada 2015

PO I (Rozdział XXXVI)

Okej! No to chciałam zaprosić do pierwszego rozdziału "Po", czyli tego co miało miejsce po tym jak Harry uratował Jan.
Wyjeżdżam na weekend, więc postanowiłam opublikować rozdział dzisiaj, żeby nie zrobić dłuższej przerwy niż tydzień ;)
Zapraszam do lektury, mam nadzieję, że się spodoba!

Rozdział zawiera sceny nieodpowiednie itd.

***

Janice dostała pozwolenie, żeby opuścić ośrodek na święta. Przed nią było jeszcze dużo pracy, ale zgodnie z obietnicą byłem przy niej wtedy, gdy mnie potrzebowała.
Po raz pierwszy nagrywałem płytę w tak wolnym tempie. Ale wiedziałem, że niczego nie poświęcam jej kosztem. Miałem czas na pracę, czas dla rodziny i przede wszystkim dla kobiety mojego życia.

Wszedłem do jej pokoju. Był dość duży, ściany w kolorze kawy z mlekiem, meble z ciemnego drewna, utrzymane raczej w starym stylu.
Siedziała po turecku na idealnie zaścielonej brązowej pikowanej kapie, oparta o niezliczoną ilość poduszek ozdobnych u wezgłowia łóżka.
Spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem, odkładając na bok skórzany zeszyt i wyciągnęła ręce w moim kierunku.

Jej doktor prowadząca słynęła z dość niekonwencjonalnych metod, ale w jej przypadku odnosiły pożądane skutki.
Jedną z rzeczy, które oboje musieliśmy pokonać był brak zaufania.
Janice nie potrafiła zaufać i była to moja wina, natomiast dr Lincoln również to wzięła na swoje barki.
    – Uznałyśmy z Melissą, że jednym ze sposobów pożegnania tego, co przez dwa lata działo się w moim życiu jest napisanie o tym piosenek. Muszę się przed sobą przyznać do tych wszystkich rzeczy i słabości i z tym pogodzić.
– Pisałaś piosenkę? – spytałem wskakując obok niej i mocno obejmując.
– Tak.
– Mogę zobaczyć?
– W domu. Chciałabym ci ją zagrać, ale muszę dopisać chwyty.
– Dobrze – zgodziłem się, uśmiechając.
Ilekroć Janice mówiła „dom” mając na myśli miejsce, w którym do tej pory mieszkałem sam, na moich ustach pojawiał się szeroki uśmiech.

Po tym co miało miejsce w jej mieszkaniu, bez wahania zgodziła się na usunięcie tego miejsca z jej życia. Ze względu na dobrą cenę i lokalizację oraz jej jako ostatniego właściciela, miejsce sprzedało się jak pstryknięcie palcami.
– Jak idzie ci czytanie pamiętnika? – spytałem przesuwając nosem po jej policzku.
Trzymała mojego kciuka w swoich drobnych dłoniach.
– Wprowadziłam sobie limit dzienny, żeby pamiętać o wszystkich obowiązkach. – Zaśmiała się.

Dr Melissa Lincoln w ostatnich dniach wymyśliła, że Jan w zaufaniu względem mnie może pomóc dostęp do moich wszystkich wolnych myśli. Zaproponowałem więc, że dam Janice przeczytać moje pamiętniki, które prowadzę od 2013 roku.

Przywoziłem jej nowy raz na tydzień i powoli zbliżała się do momentu, w którym ją poznałem. Byłem ciekaw jej reakcji.
– Nie wprowadzałaś go wcześniej? – spytałem w jej szyję, mając wrażenie, że już o tym wspominała.
– Nie. Wcześniej był jeden na tydzień, ale co z tego skoro czytałam go w jeden dzień i jedną noc bez przerwy, a potem nie miałam co robić.
– Nie mówiłaś mi o tym.
– To bardzo wciąga. No dobra. Te pierwsze nie były takie ciekawe, bo dopiero się rozkręcałeś i raczej skupiałeś się na tym co jadłeś na obiad. Ale te kolejne były niesamowite. Potrafiłeś zrobić dziesięć stron jednego wpisu, z bardzo ważnymi przemyśleniami.
Była naprawdę wkręcona w te dzienniki.

Dotknąłem jej blond włosów. Zakręciłem je na palcu i zaciągnąłem się zapachem.
W ostatnim czasie Lou poleciła jej obcięcie włosów do ramion, żeby odzyskały siłę i objętość.
Wyglądała w nowej fryzurze bardziej dojrzale. Trochę tęskniłem za długimi włosami, ponieważ były czymś wyjątkowym, ale Louise miała rację, ich kondycja poprawiła się z dnia na dzień.
Ze zmian nie można było przegapić tego, że w końcu nabrała zdrowych kolorów i trochę przytyła. Wróciła prawie do wagi, którą miała gdy tu przyjechała.
Rozległo się pukanie do pokoju.
– Proszę – zaprosiła do środka Jay.
Odwiedziła nas wysoka i bardzo szczupła mulatka w średnim wieku. Melissa we własnej osobie.
– Gotowa na wakacje w domu? – spytała mojej dziewczyny.
– Oczywiście, że tak. Już nie mogę się doczekać.
– Przyniosłam ci tabletki. Dam je Harry’emu, dobrze? Wiem, że zdarza ci się zapomnieć, albo zagapić. A on przez to co teraz mówię będzie czuł presję, żeby dawać ci je dokładnie o odpowiednich porach.
– Tak, wiem. Ich regularne dawkowanie jest bardziej ważne niż przy tabletkach antykoncepcyjnych bla, bla, bla. Znam na pamięć. – Przewróciła oczami, ale nie było to złośliwe. Wywołała śmiech Melissy.
– Oczywiście. Kiedy ma je dostawać? – wtrąciłem się z pytaniem.
– Dokładnie co dwanaście godzin. O ósmej i o ósmej.
– Dobrze. Włączę sobie alarm.
– Potrzebuję jeszcze na chwilę Harry’ego, jeśli nie masz nic przeciwko – zasugerowała jej dr Lincoln.

Właśnie to podejście działało na Jan. Nawet gdy nie miała na coś wpływu, była pytana o zdanie.
Gdyby nie wyraziła zgody na pewno Melissa zadzwoniłaby do mnie, żeby dać mi instrukcje, ale teraz Janice sama podjęła decyzję, że wolno mi je znać.
Złapałem jej twarz w dłonie. Pocałowałem jej czoło, oczy, nos, brodę i usta.
Uśmiechnęła się do mnie, a ja podniosłem się z łóżka i udałem do mulatki.

Wyszliśmy na zewnątrz.
– Janice bardzo dobrze sobie radzi. Myślę, że dużo zawdzięczamy tym dziennikom. Bardziej się dzięki nim otwiera i łatwiej jest jej mówić o swoich uczuciach znając twoje. Odżywia się już normalnie, natomiast lepiej jest ją mimo wszystko pilnować. Bo to wciąż dość słabe fundamenty. Udało mi się jednak znaleźć przyczynę zaburzeń odżywiania. Z tego co wiem jedziecie na jeden dzień do Polski.
– Tak – przyznałem.
– Musisz upewnić się, że jej mama nie powie nic krytycznego na jej temat. Coś błahego, ale może sprawić, że wrócimy w tej kwestii do punktu wyjścia i cofniemy się znacząco w leczeniu jej również ze stanów depresyjnych i lękowych.
– Rodzina miała na to wszystko wpływ?
– Tak. Tam to się zaczęło. Dobrze, że ciebie ma. Mocno ją dowartościowujesz. Robi to wszystko w dużej mierze dla ciebie. Dopiero ostatnio zaczęła odkrywać, że robi to również dla siebie samej, co jest krokiem milowym. Chciałabym jednak, abyś ograniczył jej niespodzianki, szoki i inne rzeczy, które mogą ją zaskoczyć. Żadnych zaręczyn… – zażartowała.
– Chcę z tym poczekać, aż stąd wyjdzie. Mógłbym oczywiście wziąć ją za żonę jeszcze dziś, ale chciałbym, żebyśmy najpierw mieli czystą kartę. Żebyśmy mogli zacząć od nowa, bez żadnych żali, wypominań i presji.
– Wasza miłość jest niesamowita i bardzo silna. Zapewne przez to co musieliście przejść, ale i tak, to nie zdarza się często – powiedziała. – Trochę wam tego zazdroszczę – przyznała, dotykając mojego ramienia. – Większość par się rozpada, ponieważ to za dużo. Waszą relację to wszystko wzmocniło.
Pokiwałem głową zgadzając się z nią.
– Po jej powrocie ze świąt zaczniemy powoli wyłączać antydepresanty. Będzie dostawiać tabletki placebo. Chciałabym, żebyś wziął pod uwagę to, że gdy wrócicie rozanieleni z wakacji i stawicie czoła codzienności, to może się okazać, że będzie w gorszym nastroju. Powinieneś mieć czas na przetrawienie tego i przygotowanie się, że może być trochę trudniej. Oczywiście nie mówię, że na pewno będzie. Być może nic się nie zmieni. Jeśli zobaczymy, że przynosi to dobre rezultaty powiemy jej o wyłączeniu tabletek i przestanie je dostawać. To również może zmienić jej nastawienie. Wszystko jest w jej głowie i musimy sprawdzić jak szybko uda nam się z tym wygrać.
– Oczywiście. Dziękuję za informację. A co z kokainą?
– To nie było duże wyzwanie. Wszystko pojawiało się w momencie, w którym zaczynały się problemy. Myślę, że raczej po to, żeby zwrócić na siebie uwagę. Nie jest od niej uzależniona ani fizycznie, ani psychicznie.
Pokiwałem głową.
– Natomiast oczywiście musimy pamiętać, iż ktoś kto wcześniej brał jakiekolwiek narkotyki ma większe predyspozycje do spróbowania po raz kolejny.

***

Weszliśmy do domu. Poczułam znajomy zapach skóry i świeczek Diptyque, dzięki którym zrobiło mi się trochę cieplej na sercu.
Harry położył moją torbę na fotelu w przedpokoju.

– Porywam cię do sypialni – powiedział, łapiąc mnie w talii. Przyciągnął mnie i podsadził.
Oplotłam go automatycznie w pasie nogami.
– Nie mogę się doczekać aż cię wezmę – powiedział obniżając głos, w moje włosy.
Zrobiłam się mokra tylko słysząc te słowa.
Harry przez ostatnie kilka miesięcy był u mnie codziennie, ale na noc mógł zostawać średnio raz na trzy tygodnie, więc bardzo brakowało mi przez ten czas seksu.
– Goliłam się dwa dni temu – uprzedziłam.
– Mam to gdzieś. – Uśmiechnął się. – Kocham cię tak samo mocno, niezależnie od tego kiedy się goliłaś.
– Chodzi o estetykę.
– I tak jesteś najpiękniejsza. – Mówiąc to sadzał mnie już na łóżku w naszej sypialni. W zasadzie to wciąż była sypialnia Harry’ego, ale gdy tylko zakończę terapię i odwyk, będzie również moja. – Ręce do góry – usłyszałam i posłusznie je podniosłam, a on jednym ruchem ściągnął ze mnie bluzkę.
Zaczął mnie całować, przechylając do tyłu, do pozycji leżącej.
Gdy już mnie położył rozpiął spodnie i szybko się ich pozbył. Podparłam się na łokciach i półleżałam przed nim teraz w zwykłym szarym sportowym staniku i bawełnianych majtkach do kompletu z Calvina Kleina z gumką jak w męskich bokserkach.
Krzywo się uśmiechnął widząc mój wzrok i ściągnął swoją koszulkę, celowo napinając przy tym mięśnie.
Złapałam go nogami w pasie i przyciągnęłam do siebie.
Patrząc mu w oczy rozpięłam pasek spodni i opuściłam je do kolan, a następnie uwolniłam z bokserek jego męskość.
Od razu wzięłam go w usta, wywołując przy tym jego cichy jęk przyjemności.

***

Leżeliśmy spełnieni obok siebie. Było już ciemno na dworze.
– Wiem, że musimy jutro trochę rzeczy zrobić, ale pojechałabym z tobą na zakupy.
– Jakie zakupy? – spytał.
– Świąteczne.
– Serio? – jęknął.
– Koniecznie.
– Wolałbym nie wypuszczać cię z łóżka do końca świata.
Podniosłam się do siadu.
– Coś się stało, kochanie? – spytał.

Uśmiechnęłam się z półprzymkniętymi oczami, a chwilę później lekko przygryzłam wargę, przenosząc się pomiędzy jego nogi.
Patrząc mu w oczy polizałam całą długość jego penisa.
Westchnął z przyjemności i podłożył ręce pod głowę, a gdy wzięłam go do ust odchylił głowę do tyłu i oddał się pieszczocie.
Czułam, że był mocno napalony i trochę mnie to nawet bawiło. Zawsze był odrobinę niewyżyty i ciężko było mu się nasycić, jednak dzisiaj jego napięcie odczuwali chyba w Irlandii Północnej i Szkocji.
Mówił, że ani razu nie robił sobie dobrze od kiedy jestem w ośrodku. Traktowałam to z dużym dystansem, ale widząc go dzisiaj w łóżku mogłam w to uwierzyć.

Pieściłam całą jego długość i przerwałam dopiero, gdy wyczułam że jest blisko szczytu.
Spojrzał na mnie zdezorientowany. W jego oczach dostrzegałam jak jego orgazm się oddala.
Nachyliłam się nad nim i sięgnęłam po opakowanie na szafce nocnej.
Uśmiechnął się, przygryzając wargę. Wiedział, że będę go teraz torturować.
Przewróciłam oczami.
– Strasznie irytuje mnie to, że muszę pamiętać o gumie – przyznałam. – Wszystkie karty są od razu odkryte i wiesz co chcę zrobić.
– Mogę mieć założoną cały czas. Zrobiłem duży zapas. – Zaśmiał się.
– Zaparzysz się przy takiej intensywności – odszczeknęłam.
– Dla Ciebie wszystko.
Pokręciłam głową z dezaprobatą i zanim zdążył się zorientować nadziałam się na jego przyrodzenie, pozwalając mu wejść w całości w moje ciało.
Jęknął z przyjemności i odruchowo złapał mnie za biodra.
– Nie chcę, żebyś mnie dotykał.
Zaskoczony cofnął ręce i znów założył je za głowę.

Pieściłam jego brzuch, tors, poświęcając uwagę wszystkim jego czterem sutkom, obojczyki i szyję, wciąż miarowo zataczając kółka biodrami i pozwalając wymknąć się pojedynczym jękom z jego ust pomiędzy naszymi pocałunkami.
Był gorący i wiedziałam, że skończy lada chwila.
– Janice… - szepnął, drżąc z orgazmu, który właśnie przeżywał.
Położyłam się na nim, pocierając delikatnie nosem jego żuchwę.

– Kocham cię – powiedział, odwracając nas z łatwością i wychodząc ze mnie, a potem ściągając prezerwatywę.
– Zmęczyłam cię chociaż trochę? – spytałam, znając odpowiedź. Jego oczy powoli się zamykały i wiedziałam, że potrzebuje dosłownie minuty, żeby odpłynąć.
Pokiwał nieznacznie głową.
– Pójdziemy jutro na zakupy? – ponowiłam pytanie.
– Mhhm… - mruknął. Odebrałam to jako odpowiedź twierdzącą. Wiedziałam, że wygrałam. Mocniej się tylko we mnie wtulił i już go nie było. Jego twarz się wygładziła, a usta lekko rozchyliły i trzy minuty później słyszałam tylko ciche, miarowe chrapanie chłopaka.

***

Siedzieliśmy po kolacji wigilijnej u mojej rodziny już w taksówce. Harry wypił dość dużo wina z moim ojcem, do tego polskie potrawy są dość ciężko strawne i wiedziałam, że dla chłopaka będzie to długa i ciężka noc. Dlatego też odmówiłam stanowczo mamie, mimo długich nalegań i zapewniłam o noclegu w hotelu i że nie zatrzymamy się u nich.
To było nasze drugie spotkanie od czasu, gdy Harry mnie uratował. Powoli wracałyśmy do kontaktu, jednak wciąż było to dla nas trochę niekomfortowe.

Dojechaliśmy do hotelu Bristol i udaliśmy się do pokoju hotelowego, z prezentami, które otrzymaliśmy. My swoje prezenty obiecaliśmy otworzyć jutro rano.
Tak jak przewidywałam, gdy tylko minęliśmy drzwi wejściowe, mój chłopak zniknął w łazience.
– Pomóc ci, kochanie? – spytałam dla pewności.
– Wątpię, skarbie – odpowiedział. – Za niedługo do ciebie dołączę.
– Ostrzegałam… - cicho się zaśmiałam. Mówiłam mu, że tak będzie, ale on zawsze będzie udawał, że wie lepiej.
Westchnęłam więc, rozebrałam się z niewygodnych rzeczy i położyłam do łóżka.

***

Podczas obiadu świątecznego u mamy Harry’ego, chłopak założył sweter w renifery, który ode mnie dostał. Na ręku miał zegarek z cytatem, który wygrawerowałam.

Nasze cnoty i nasze błędy są nierozdzielne, tak jak siła i materia. Gdyby je rozdzielić, oznaczałoby to koniec człowieka. 
– Nikola Tesla.

Moim zdaniem można było go odczytywać na różne sposoby. Najprostszym było to, że nie możemy ustrzec się błędów, tak jak nie możemy mieć samych cnót. Jedna rzecz nie może istnieć bez drugiej. Każde z nas popełniało błędy, każde z nas ma cnoty i jedną z nich jest nasza miłość, dzięki której oboje tu jesteśmy. Nawet w momencie, gdy jedno z nas wątpiło, drugie walczyło.

Dostrzegałam każdy uśmiech Anne, gdy okazywałam sobie z Harrym w jakikolwiek sposób czułość.
Wiedziała, że Harry mnie kocha zanim jeszcze sam o tym wiedział.
Celowo wypchnęła mnie do pierwszego rzędu, samej chowając się z tyłu.

Do tej pory była najważniejszą kobietą w jego życiu i bez wahania pozwoliła mi zająć to miejsce. Mimo tego ta dwójka wciąż była ze sobą niezwykle blisko i lubiłam, gdy Anne stawała się niewypowiedzianą na głos myślą Harry’ego. Pomagała mi nauczyć się obsługi jego umysłu i poznawać jeszcze lepiej. Dzięki temu bardzo często byłam w stanie przewidzieć to, co chłopak chce mi powiedzieć zanim otworzy usta.

Wiedziałam więc, że na początku był przerażony, co było moją zasługą.
Gdy wybudzili mnie ze śpiączki bał się zostawić mnie samą nawet na krótką chwilę. To wszystko przez to, że wtedy też zostawił mnie samą dosłownie na dwie minuty.
Gdy wróciłam do niego do domu, zanim jeszcze trafiłam do kliniki, chował przede mną wszystkie ostre narzędzia, kontrolował wszystkie przyjmowane przeze mnie leki, karmił mnie i towarzyszył podczas wizyt w łazience.

Anne powiedziała mi, że myśl o tym, że naprawdę może mnie nie być trawiła go od środka przez długi czas i mimo że to ja przebywałam w ośrodku, to on również musiał szukać pomocy na zewnątrz, żeby sobie z tym poradzić.

Anne miała również swój udział w polepszeniu mojego samopoczucia, mimo stanu, do którego doprowadziłam jej syna.
Wiedziałam, że Harry czuł się współodpowiedzialny za to co mi się przydarzyło, natomiast to zdecydowanie ja byłam katalizatorem wszystkich nieszczęść w jego życiu i nigdy nie obwiniała mnie za to. Nigdy nie oceniła moich pochopnych i głupich decyzji.
I trochę czułam jakby zastępowała również moją matkę przez ten cały proces „naprawy”. Szczególnie, gdy nie mogłam liczyć na swoją tak, jak tego potrzebowałam.

***

Gdy Harry powiedział mi, że zabiera mnie na tydzień na Bora Bora byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. 
Żyliśmy prawie jak na bezludnej wyspie ciesząc się wyłącznie swoją obecnością.

Jednak ten czas się zakończył i musieliśmy wrócić do rzeczywistości.

Byłam świadoma tego, że trudniej będzie mi tam wrócić, szczególnie po tak przyjemnym i wartościowym czasie spędzonym z Harrym. Jednak chciałam to zrobić, żeby zakończyć w swoim życiu pewien etap.

***

I jak opinie? :)

1 komentarz:

  1. Co można powiedzieć... Cudo, istne cudo. Naprawdę się cieszę, że poradziła sobie/radzi sobie ze swoim problemem oczywiście z pomocą cudownego Harr'ego. Cieszę się, że wreszcie są razem tak jak powinno być od początku, widać, że się kochają i aż na serduchu robi się milej i cieplej jak się czyta jakie gesty do siebie wykonują. Nawet seks z ich strony jest cudowny i uroczy, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Miłego weekendu :* xx

    OdpowiedzUsuń